czwartek, 13 września 2018

Opowieść o Abu Kirze i Abu Sirze

Księga 1001 Nocy

Opowieść o Abu Kirze i Abu Sirze


Mówią, że w mieście Aleksandrii żyli sobie kiedyś dwaj ludzie. Jeden był farbiarzem i zwał się Abu Kir, a drugi był balwierzem i zwano go Abu Sir. Byli oni sąsiadami na bazarze – sklep balwierza był tuż naprzeciw sklepu farbiarza. Farbiarz był kłamcą, oszustem i złoczyńcą wielkim, o czole jakby z kamienia wyciosanym lub odłupanym z progu żydowskiej synagogi. Nie wstydził się żadnej niegodziwości wyrządzanej ludziom. Zazwyczaj gdy mu ktoś dawał tkaninę do ufarbowania, żądał od niego zapłaty z góry, udając, że musi za to nabyć środki do farbowania. A gdy mu ktoś zapłacił z góry, farbiarz brał pieniądze i wydawał je na jedzenie i picie dla siebie. Co więcej, ledwo właściciel tkaniny się oddalił, farbiarz sprzedawał tkaninę, a pieniądze za nią otrzymane wymieniał na jadło, napitek i inne rzeczy.

Jadał zaś dobrze i byle czym się nie zadowalał, uznawał tylko najwykwintniejsze potrawy i pił najznakomitsze trunki, co rozum odbierają. A skoro przychodził właściciel tkaniny, farbiarz mówił do niego: „Przyjdź do mnie jutro przed wschodem słońca, a otrzymasz swoją rzecz ufarbowaną.” I odchodził właściciel, mówiąc sobie w duchu: „Od dziś do jutra jest niedaleko.” I wracał na następny dzień o umówionej porze po to, by usłyszeć od farbiarza: „Wstąp do mnie jutro, bo zaprawdę, wczoraj nie miałem czasu farbować; goście przyszli do mnie i musiałem dotrzymać im towarzystwa, póki nie odeszli. Lecz jutro, gdy się zjawisz przed wschodem słońca, tkanina twoja będzie już gotowa.” I znów odchodził taki człowiek, i wracał trzeciego dnia, a farbiarz tak do niego mówił: „Naprawdę, wczorajsza zwłoka była usprawiedliwiona, gdyż moja żona tej nocy właśnie rodziła i cały dzień byłem zajęty różnymi sprawami. Jutro jednak wstąp do mnie, na pewno będziesz mógł odebrać swoją rzecz ufarbowaną.” I znów odchodził taki człowiek z niczym, a gdy się później o umówionej porze zgłaszał, farbiarz zbywał go jakimś nowym wykrętem i przysięgał, i obiecywał mu wykonać pracę na inny dzień, ale nigdy nie dotrzymywał słowa. A gdy oszukany głupiec mówił w końcu zniecierpliwiony: „Ile już razy mówiłeś mi: jutro! Oddaj mi moją własność, bo odechciało mi się już farbowania!”, farbiarz odpowiadał mu: „Na Allacha, bracie mój, wstyd mi przed tobą, ale wyznam ci całą prawdę. Oby Allach ukarał tego, co szkodę ludziom wyrządza, zabierając im ich własność!” Poszkodowany pytał: „Powiedz mi, co się stało?”, a farbiarz odpowiadał:” Rzecz twą ufarbowałem na kolor, jakiego nikt dotychczas nie widział, po czym rozwiesiłem ją na sznurze, a stamtąd skradziono mi ją. Nie mam nawet pojęcia, kto jest złodziejem.” Jeśli właściciel tkaniny był poczciwcem, mówił: „Allach mi to jakoś wynagrodzi”, lecz jeśli był to człowiek popędliwy, łajał farbiarza, i kłócił się z nim, ale nic na tym nie wygrywał, nawet gdy go chciał przed kadim skarżyć.