poniedziałek, 2 marca 2015

Opowieść o tragarzu i dziewczętach

Księga Tysiąca i Jednej Nocy


Opowieść o tragarzu i dziewczętach


Oto żył w Bagdadzie pewien bezżenny człowiek, który był tragarzem. Gdy człowiek ów stał pewnego dnia na bazarze, oparty o swój kosz, zatrzymała się przy nim kobieta, otulona w izar z mosulskiego jedwabiu, zdobiony złotym haftem i obrzeżony brokatem. Kobieta uniosła zasłonę, a spod niej ukazały się czarne oczy, rzęsy i powieki. Miała ona delikatne członki i szlachetny wygląd. I rzekła głosem pełnym słodyczy: „Weź swój kosz i pójdź za mną”, a tragarz, nie śmiąc nawet w to uwierzyć, pochwycił kosz i szedł za kobietą, aż zatrzymała się przy bramie jakiegoś domu. Zastukała do tej bramy i zszedł ku niej pewien człowiek, chrześcijanin, od którego wzięła miarkę oliwek, dając mu w zamian denara. Włożyła oliwki do kosza i rzekła: „Weź to i idź za mną”, a tragarz rzekł: „Na Allacha, to jest dzień błogosławiony”, po czym podniósł kosz i poszedł za kobietą, a ona przystanęła przy kramie handlarza owoców i kupiła u niego syryjskie jabłka, osmańskie pigwy i brzoskwinie z Omanu, jaśmin z Aleppo i nenufary z Damaszku, ogórki znad Nilu, egipskie cytryny i sułtańskie pomarańcze, a także wonny mirt, tamaryszek, stokrotki i czerwone anemony, fiołki, kwiat granatu i białe piżmowe róże. Wszystko to włożyła do kosza tragarza mówiąc: „Nieś.” Niósł tedy i szedł za nią, aż zatrzymała się przed rzeźnikiem i rzekła do niego: „Utnij dziesięć ratli mięsa!” Rzeźnik uciął dla niej mięso, a ona zawinęła je w liść banana, włożyła do kosza i rzekła: „Nieś to, tragarzu!” I tragarz niósł, idąc za kobietą. Potem zatrzymała się przy sprzedawcy kandyzowanych owoców, kupiła sporo przysmaków i rzekła znów do tragarza: „Nieś to i idź za mną!” I niósł kosz idąc za nią, aż stanęła przy kramie cukiernika. Tu kupiła misę i napełniła ją, biorąc trochę z wszystkiego, co miał na sprzedaż cukiernik: precelki i ciastka nadziewane piżmem, ciastka zwane Sabunija i placuszki cytrynowe i marcepanowe. Wzięła też słodycze zwane Miszt, paluszki i ciastka zwane Przysmak Sędziego. Umieściła wszystkie te gatunki słodyczy na misie i włożyła razem do kosza. I rzekł tragarz: „Dlaczego nie powiedziałaś mi o tym wcześniej? Byłbym zabrał z sobą muła i objuczyłbym go tym wszystkim!” Roześmiała się tylko i stanęła przed handlarzem wonności. Kupiła u niego dziesięć rozmaitych wód: wodę różaną i wodę z kwiatu pomarańczy, wodę wierzbową i jeszcze inne. Wzięła też nieco cukru, rozpylacz wody różanej z piżmem, ziarenka kadzidła, aloes, ambrę i piżmo, a także świece aleksandryjskie. Włożyła to wszystko do kosza i rzekła: „Nieś swój kosz i idź za mną.” 

Tragarz podniósł więc kosz i szedł za kobietą, aż doszła do pięknego domu, przed którym znajdował się obszerny placyk. Dom zbudowany był wysoko, miał wyniosłe filary, a wierzeje jego bramy były hebanowe, wykładane płytami z czerwonego złota. Dziewczyna zatrzymała się przed bramą, zastukała delikatnie i oto brama otwarła swe wierzeje. Tragarz spojrzał, kto też im otwiera, i zobaczył, że to dziewczyna o wysmukłej postaci i bujnych piersiach, bardzo piękna i urodziwa, zgrabna i kształtna. Czoło jej jasnością swą przypominało światło nowiu, oczy miała jak gazela, a każda brew była jak sierp księżyca w świętym miesiącu Ramadan. Policzki dziewczyny przywodziły na myśl czerwone anemony, a usta pieczęć Sulejmana, twarz miała jak świecący blaskiem księżyc w pełni, piersi jak dwa złączone owoce granatu, a łono ukryte pod szatą było jak list zamknięty pieczęcią. Skoro tragarz spojrzał na dziewczynę, opuścił go rozsądek i niewiele brakowało, a kosz spadłby mu z głowy. I rzekł po chwili: „Nie miałem w życiu moim dnia bardziej błogosławionego!” A dziewczyna – odźwierna zwróciła się do tej, która załatwiała zakupy, i do tragarza mówiąc: „Witajcie!”, i weszła do bramy, a oni postępowali za nią, aż dotarli do przestronnej komnaty, pięknie zdobionej, z kolumnami, złoceniami i arkadami. Były tam ławy kamienne i kobierce, a także wnęki przysłonięte zasłonami, a pośrodku komnaty stało marmurowe łoże, wysadzane perłami i drogimi kamieniami, nad nim zaś baldachim z czerwonego atłasu. Na łożu spoczywała dziewczyna o czarownych oczach, o postaci wysmukłej jak litera alif i obliczu zaćmiewającym słońce swym blaskiem. Była ona jak gwiazda błyszcząca – prawdziwa beduinka, jak mówi o niej poeta:

Ktoś porównał do gałązki wiotkiej postać twoją,
Ale jest w tym porównaniu i błąd, i zniewaga:
Najpiękniejsze są gałązki, gdy się w liść ustroją,
Ty zaś najpiękniejsza jesteś, gdy się jawisz naga.

Trzecia dziewczyna powstała z łoża i szła drobnymi krokami, aż znalazła się na środku komnaty, obok swoich sióstr, i rzekła: „Dlaczego stoicie? Zdejmijcie brzemię z głowy tego biednego tragarza!” Wtedy ta, która załatwiała zakupy, stanęła przed tragarzem, a odźwierna za nim, trzecia także pomogła i zdjęły ciężar z głowy tragarza. Wyjęły wszystko, co było w koszu, i ułożyły każdą rzecz na swoim miejscu, a tragarzowi dały dwa denary mówiąc: „Idź już tragarzu!” On zaś przyglądał się dziewczętom, ich urodzie i miłemu zachowaniu – nie widział bowiem nigdy czegoś piękniejszego od nich – i pomyślał o tym, że nie mają u siebie mężczyzny. Popatrzył także na napoje, owoce, wonności i inne rzeczy, które tam były, a podziwiając to wszystko, ociągał się z odejściem. W końcu rzekła do niego jedna z dziewcząt: „Cóż ci jest, że nie odchodzisz? Czy uważasz zapłatę za zbyt małą?”, a zwracając się do swej siostry rzekła jej: „Daj mu jeszcze jednego denara!” I rzekł tragarz: „Na Allacha, o panie moje, wynagrodzenie, które otrzymałem, jest sprawiedliwe, i nie uważam zapłaty za zbyt małą. Ale moje serce i moja myśl zajęte są tylko wami. Dlaczegóż to jesteście same i nie ma z wami mężczyzny ani nikogo, kto by wam dotrzymywał towarzystwa? Wiecie przecież, że minaret wtedy tylko stoi mocno, jeżeli ma cztery węgły, a u was brak czwartego. Szczęście zaś kobiet pełne jest tylko przy mężczyznach, tak jak mówi o tym poeta:

Spojrzyj: cztery instrumenty u mnie się zebrały –
Harfa, a koło niej lutnia, fletnia i cymbały.

Wy jesteście trzy i potrzebujecie czwartego, który byłby człowiekiem mądrym, rozsądnym, zręcznym i umiejącym dochować tajemnic „Rzekły mu na to: „Jesteśmy dziewczętami i boimy się zwierzać nasze tajemnice komuś, kto by ich nie zachował. Czytałyśmy w podaniach pewien wiersz: Strzeż tajemnic swoich niby oka w głowie. Zgubi je na zawsze ten, kto je wypowie.” A skoro tragarz usłyszał ich słowa, rzekł: „Na wasze życie! Jestem człowiekiem mądrym i godnym zaufania. Czytałem księgi i badałem kroniki, i ujawniam to, co dobre, a zachowuję w tajemnicy to, co złe, postępując według słów poety:

"Tylko człowiek zaufany tajemnic dochowa.
U najlepszych ludzi milczą tajemnicy słowa.
U mnie tajemnica zawsze pewne ma zamknięcie,
Klucze od niej są zgubione, a na drzwiach – pieczęcie.”

Dziewczęta zaś gdy usłyszały te strofy i wiersze i to, co wynikało z tych słów, rzekły do niego: „Czy wiesz, że za miejsce, w którym się znajdujemy, zapłaciłyśmy wielką ilość pieniędzy? Czy masz tedy coś, aby nam to wynagrodzić? Życzeniem twoim jest zostać z nami, być naszym przyjacielem i spoglądać na nasze piękne, miłe twarze. My jednak nie pozwolimy ci na to, póki nie zapłacisz odpowiedniej sumy pieniędzy.” A pani domu dodała: „Miłość bez pieniędzy nie jest warta nawet tyle, co jedno ziarnko.” I rzekła odźwierna: „Jeżeli nie masz z sobą nic, odejdź z niczym.” Na to odezwała się ta, co załatwiała sprawunki: „Siostry, odmawiacie mu, a on, na Allacha, dosyć dziś dla nas uczynił i gdyby to był kto inny, nie miałby dla nas tyle cierpliwości. Cokolwiek na niego wypadnie, ja zapłacę.” Uradował się tragarz, i rzekł: „Na Allacha, otrzymałem w waszym domu zapłatę tylko od ciebie jednej!”, a dziewczęta powiedziały: „Usiądź.” – „Z przyjemnością” – odpowiedział tragarz. Potem powstała dziewczyna, która czyniła zakupy, przepasała sobie biodra i ustawiła kubki, odsączyła wino, urządziła obok sadzawki miejsce do cedzenia i przyniosła wszystko, czego mogli potrzebować. Postawiła wino i usiadła wraz ze swymi siostrami, a tragarz zajął miejsce Pomiędzy nimi i zdawało mu się, że śni. Potem dziewczyna przysunęła wino, nalała pierwszy kubek i wypiła go, po nim zaś drugi i trzeci. I znów napełniła kubek, i podała swym siostrom, jednej i drugiej. W końcu dziewczyna nalała wina i podała tragarzowi. Ów wziął od niej kielich i wypowiedział taki wiersz:

Pij wino z radością, zaufaj trunkowi,
Albowiem cię snadnie ten napój uzdrowi.

I powiedział jeszcze ten wiersz:

Niech ten jeno wino pije, kto wesoły potem bywa.
Skoro się upoi, zaraz myśl w nim budzi się szczęśliwa.

A po tym wierszu ucałował dziewczętom ręce i pił wraz z nimi. Później podszedł do pani tego domu i rzekł jej: „O pani moja, oto jestem twoim niewolnikiem, twoim mamelukiem i sługą.” I odezwał się wierszem:

Stoi u twych wrót niewolnik spośród twoich niewolników,
Głosi dobroć twą i prawi, że przymiotów masz bez liku.

Dziewczyna rzekła: „Pij na zdrowie, a pomyślność niech kroczy wraz ze zdrowiem.” Wziął tedy kubek; ucałował jej ręce i zaśpiewał słowami poety:

Podobiznę lic jej własnych – wino, które płonie –
Niby ognia blask różowy podałem jej w dłonie.
Wzięła je i zapytała, śmiejąc się, dziewica:
„Jakże można kazać komuś, by pił ludzkie lica?”
Rzekłem: „Wypij, to łzy moje, z mej krwi. te czerwienie.
W czarze zmieszał je mój oddech i moje westchnienie.”

I wzięła dziewczyna kubek, wypiła i usiadła przy swej siostrze. I czyniły tak bez przerwy, mając pomiędzy sobą tragarza, tańcząc; śpiewając i wąchając kwiaty. A tragarz bezustannie obejmował dziewczęta i całował, podczas gdy jedna przemawiała do niego, druga wabiła go, a trzecia uderzała kwiatami. I przebywał z nimi, aż wino zawróciło im w głowach. A gdy ogarnęło ich upojenie, powstała odźwierna, zdjęła z siebie szaty i została naga, po czym skoczyła do sadzawki i pluskała się w wodzie. Nabrała wody do ust i prychała nią na tragarza, a potem umyła całe swoje ciało wraz z tym, co miała pomiędzy udami. W końcu wyszła z wody, osunęła się tragarzowi na kolana i rzekła do niego: „O ukochany, jak się to zwie?”, wskazując na swój srom. Odrzekł: „To twoja pochwa!” Na to dziewczyna złapała go za kark, uderzyła i zawołała: „Fe! Fe! Czy się nie wstydzisz?” Rzekł tedy: „Twój srom.” Odparła: „Inaczej!” Powiedział: „Łono”, a ona na to:. „Inaczej.” Rzekł tragarz: „Twoja muszka?”, a dziewczyna nie przestawała uderzać tragarza, aż kark i szyja obrzmiały mu od tego. Wreszcie zapytał: „A jakież jest tego imię?” Odrzekła: „To Wawrzyn Bohatera.” Rzekł: „Chwała niech będzie Allachowi, za twoje zdrowie, o Wawrzynie Bohatera!”, i pozwolili dalej krążyć pucharom i kielichom. Po chwili wstała druga dziewczyna, zdjęła z siebie szaty, weszła do sadzawki i uczyniła podobnie jak pierwsza, a gdy wyszła z wody, osunęła się tragarzowi na kolana i wskazując na swój srom rzekła: „O światło mych oczu, jak to się nazywa?” Rzekł: „To twoja pochwa” a dziewczyna zawołała: „Czyż słowo to nie jest dla ciebie ohydne?”, i biła go razami, które rozlegały się po całej komnacie. Rzekł tragarz: „A może to Wawrzyn Bohatera?” Odparła: „Nie!”, a uderzenia i razy posypały się na jego kark. W końcu tragarz spytał: „A jak się to zwie?” Odrzekła: „Wyłuskany Sezam.” 

Później powstała trzecia dziewczyna, zdjęła swoje szaty i weszła do sadzawki. I uczyniła podobnie jak jej poprzedniczki, po czym wdziała szaty z powrotem i siadając na kolanach tragarza, wskazała na swój srom z pytaniem: „A jeszcze to jak się nazywa?” I mówił tragarz: „Tak a tak”, a co tylko rzekł, dostawał za to razy, aż spytał: „A jakże się to zwie?” Odrzekła: „Gospoda Abu Mansura!” I zawołał tragarz: „Dzięki niech będą Allachowi, za twoje zdrowie, o Gospodo Abu Mansura.” Potem, gdy minął jakiś czas, podniósł się tragarz, zdjął swe szaty i wszedł do sadzawki, a dziewczęta ujrzały, jak pływał w wodzie. Tragarz umył się, tak jak dziewczęta się umyły, a potem wyszedł z wody i usiadł na kolanach pani domu, zarzucił ramiona na łono odźwiernej, a nogi na łono tej, która czyniła zakupy. Po czym wskazał na swój członek i rzekł: „O pani moja, jak się to zwie?”, a dziewczęta wszystkie tak się roześmiały z jego słów, że aż upadły na plecy. Potem rzekły: „Twoje przyrodzenie.” Zawołał: „Nie!”, i ugryzł każdą z nich. Wtedy powiedziały: „Twój członek.” Tragarz odparł: „Nie”, i uścisnął każdą z nich. I dziewczęta nie przestawały zgadywać, mówiąc: „Twoje przyrodzenie! Twój członek!”, a tragarz całował je, gryzł i obejmował, one zaś śmiały się, aż w końcu spytały: „A jakże on się zwie?” Odrzekł: „Imię jego jest Dzielny Muł, który będzie się pasł na Wawrzynie, spożyje Wyłuskany Sezam i zanocuje w Gospodzie Abu Mansura.” I śmiały się z tego dziewczęta, aż upadły na plecy. Potem powrócili do ucztowania i nie ustawali w tej czynności, aż zapadła noc. Wtedy dziewczęta rzekły do tragarza: „Idź i pokaż nam szerokość twych pleców.” Odrzekł im tragarz: „Klnę się na Allacha, że łatwiej jest wyzionąć ducha niż was opuścić! Pozwólcie, abyśmy razem doczekali chwili, gdy noc z dniem się połączą, a potem każde z nas pójdzie swoją drogą.” I rzekła dziewczyna, która czyniła zakupy: „Na wasze życie, siostry, pozwólcie mu spędzić u nas noc, pośmiejemy się z niego! On jest bardzo miły!” Rzekły tedy do tragarza: „Możesz u nas zostać na noc, ale pod warunkiem, że poddasz się naszym rozkazom, a cokolwiek zobaczysz, nie będziesz się dopytywał o to ani o tego przyczynę.” Odrzekł: „Dobrze!”, dziewczęta powiedziały jeszcze: „Idź i przeczytaj, co jest napisane na drzwiach.” 

Udał się tragarz do bramy i znalazł na niej napisane złota farbą te słowa: „Nie mów o tym, co cię nie dotyczy, bo usłyszysz coś co cię nie ucieszy.” I rzekł tragarz: „Bądźcie świadkami, że nie spytam o to, co mnie nie obchodzi!” Później podniosła się dziewczyna która czyniła zakupy, j przygotowała dla wszystkich posiłek, i zjedli, po czym zapalili świece i drzewo aloesowe i znów zasiedli do jedzenia i picia. Wtem usłyszeli pukanie do bramy, ale nie przerwali swych czynności, tylko jedna z dziewcząt podeszła tam, po czym wróciła i rzekła: „Oto nasza wesołość dopełni się tej nocy, ponieważ zastałam przy bramie trzech Persów, którzy mają zgolone brody i wszyscy są ślepi na lewe oko – a to jest doprawdy przedziwne zdarzenie! Ci ludzie są cudzoziemcami i właśnie przybyli z ziemi Rum, a każdy z nich ma śmieszną postać i wygląd. Jeśli tu przyjdą, będziemy mogły pośmiać się z nich!” I nie przestawała prosić swoje towarzyszki, póki nie powiedziały jej: „Pozwól im wejść, ale postaw za warunek, aby nie mówili o tym, co ich nie dotyczy, bo mogą usłyszeć coś, co ich nie ucieszy.” Uradowała się więc dziewczyna odźwierna i poszła, po czym wróciła, a za nią trzech ślepych ze zgolonymi brodami i cienkimi, skręconymi wąsami. Byli to żebracy. Gdy weszli, wypowiedzieli słowa pozdrowienia i zatrzymali się, a dziewczęta podeszły ku nim i posadziły ich. Owi trzej ludzie popatrzyli na tragarza i zauważyli, że jest pijany. A gdy przyjrzeli mu się bliżej, pomyśleli, że jest on kimś takim jak oni. I rzekli: „To jest żebrak, jak my, i zabawi nas!” Tragarz zaś, gdy usłyszał te słowa, wstał i zwracając na nich swe oczy rzekł: „Siedźcie spokojnie i nie gadajcie za dużo! Czy nie czytaliście, co jest napisane na bramie?” A dziewczęta śmiały się z tego i mówiły między sobą: „Doprawdy, uśmiejemy się przy tych żebrakach i przy tragarzu! Potem przygotowały dla żebraków posiłek, a oni zjedli, po czym zasiedli do picia i odźwierna poiła ich. A gdy już krążył między nimi kielich, odezwał się tragarz do żebraków: „Bracia, czy nie znacie jakiegoś podania lub ciekawej opowieści, aby nas rozweselić?” Żebracy, których opanowało już podniecenie, poprosili o instrumenty muzyczne i odźwierna przyniosła im mosulski tamburyn, iracką lutnię i perską harfę. Wówczas żebracy podnieśli się, jeden z nich wziął tamburyn, drugi lutnię, a trzeci harfę i uderzyli w instrumenty, dziewczęta zaś wtórowały im śpiewem – a głosy ich były wysokie. A gdy oni bawili się w ten sposób, ktoś zapukał do bramy i odźwierna wstała, by zobaczyć, kto stoi przy bramie. 

Przyczyna zaś owego pukania do bramy była taka: tej właśnie nocy kalif Harun ar-Raszid wyszedł, aby popatrzeć i posłuchać, co wydarzyło się nowego, a wraz z nim szedł Dżafar jego wezyr i Masrur, noszący miecz zemsty. A zwyczajem kalifa było, że w takich razach przebierał się w strój kupca. Gdy wyszli owej nocy i kroczyli przez miasto, droga zawiodła ich pod dom dziewcząt i usłyszeli stamtąd dźwięki instrumentów muzycznych. I rzekł kalif do Dżafara: „Chcę, abyśmy weszli do tego domu i na własne oczy ujrzeli, do kogo należą te głosy.” Dżafar rzekł: „Ci ludzie są już upojeni winem i boję się, aby nie spotkała nas od nich jaka przykrość!” Lecz kalif powiedział: „Musimy tam wejść koniecznie! Żądam, abyś wynalazł jakiś sposób na to, byśmy się tam znaleźli!” I odparł Dżafar: „Słyszę i jestem posłuszny!”, po czym podszedł i zastukał w bramę. Na to wyszła odźwierna i otwarła bramę, a Dżafar rzekł: „O pani, jesteśmy kupcami z Tabariji, a w Bagdadzie jesteśmy już od dziesięciu dni. Przywieźliśmy z sobą nasze towary i zatrzymaliśmy się w kupieckim zajeździe. A tej nocy zaprosił nas pewien kupiec i poszliśmy do niego. Kupiec ów przygotował dla nas jedzenie i jedliśmy, a potem piliśmy u niego przez pewien czas, aż wreszcie pozwolił nam odejść. Wyszliśmy w noc, a że jesteśmy obcy, zgubiliśmy drogę do zajazdu, w którym stanęliśmy. Ale ufamy, że w waszej wspaniałomyślności zezwolicie nam wejść i spędzić tę noc u was do rana, a nagroda czeka was za to w niebie.” I przyjrzała im się odźwierna, a znajdując, że wyglądają na kupców i budzą zaufanie, wróciła do swych dwu towarzyszek i zasięgnęła ich rady, a one rzekły: „Pozwól im wejść.” Poszła więc i otwarła bramę. Przybysze spytali: „Czy możemy wejść za twoim pozwoleniem?” Odrzekła: „Wejdźcie!” I weszli: kalif, Dżafar i Masrur. A skoro dziewczęta ich ujrzały, podniosły się i okazały im szacunek, po czym rzekły: „Witajcie, jesteście mile widziani jako nasi goście. Lecz mamy dla was jeden warunek, a mianowicie: nie będziecie mówić o tym, co was nie dotyczy, abyście nie usłyszeli czegoś, co nie byłoby wam miłe. Odrzekli: „Dobrze”, po czym zasiedli do picia i ucztowania. I spojrzał kalif na trzech żebraków, i zauważył, że wszyscy są ślepi na lewe oko, i zdziwił się tym. Potem spojrzał na dziewczęta, dostrzegł ich piękność i urodę, popadł w oszołomienie i zdumiał się. I nie przestawali ucztować i rozmawiać, a dziewczęta podały kalifowi wina. Wówczas rzekł: „Jestem pielgrzymem”, i odsunął się od nich. Na to powstała odźwierna i przysunęła dla niego stół przykryty brokatem, na którym ustawiła porcelanową czarę. Rozpuściła w niej wodę wierzbową i włożyła kawałek lodu, a także dodała cukru. Kalif podziękował i pomyślał sobie: „Muszę ją jutro wynagrodzić za dobry uczynek. I znów zajęli się ucztowaniem.

Kiedy ogarnęło ich upojenie, pani domu wstała, skłoniła się, po czym biorąc za rękę dziewczynę, która czyniła zakupy, rzekła: „Wstań, siostro musimy wypełnić nasz obowiązek.” Odparła: „Dobrze”, a wówczas podniosła się też odźwierna, uprzątnęła środek komnaty i podprowadziła żebraków ku wzniesieniu. Potem dziewczęta zwróciły się do tragarza mówiąc: „Jak znikoma jest twoja przyjaźń! Przecież nie jesteś obcym, tylko domownikiem.” Powstał więc tragarz, zawiązał sobie przepaskę i rzekł: „Co chcecie, abym czynił?” Odpowiedziały: Zostań na swoim miejscu.” Później wstała ta, która czyniła zakupy, i rzekła do tragarza: „Pomóż mi!” I ujrzał tragarz dwie suki z gatunku czarnych psów, z łańcuchami na szyjach, wziął je i wyszedł z nimi na środek komnaty. I podniosła się pani domu, zawinęła sobie rękawy do łokci, wzięła bicz i rzekła do tragarza: „Przyprowadź jedną z tych suk”, a on pociągnął sukę za łańcuch i przyprowadził, suka zaś skomlała i potrząsała łbem. I jęła dziewczyna bić ją po łbie, a suka wyła, lecz dziewczyna nie przestała bić, póki nie zesłabły jej ramiona. Wtedy dopiero wypuściła bicz z ręki, przytuliła sukę do piersi, otarła jej łzy i całowała w łeb. Potem rzekła do tragarza: „Zabierz ją, a daj tu tę drugą.” I przyprowadził sukę, a dziewczyna postąpiła z nią podobnie jak z tamtą. Zasmucił się tym kalif, wpadł w gniew i dał znak Dżafarowi, aby zapytał dziewczynę o to wszystko. I odpowiedział mu Dżafar znakiem, który mówił: „Milcz!” Potem pani domu zwróciła się do odźwiernej i rzekła: „Powstań i wypełnij, co do ciebie należy.” Odrzekła: „Dobrze”, a pani domu wstąpiła na łoże z marmuru, zdobione złotem i srebrem, i jeszcze raz wezwała odźwierną i tę, która czyniła zakupy, mówiąc: „Spełnijcie, co do was należy.” Wtedy odźwierna usiadła na łożu obok pani domu, a dziewczyna, która załatwiała sprawunki, weszła do liwanu i wyniosła z niej atłasową sakwę z zielonymi frędzlami. Zatrzymała się przed panią domu, otworzyła sakwę, a wyjąwszy z niej lutnię, nastroiła struny i wypowiedziała ten wiersz:

Sen mym powiekom oddajcie, który mnie zdradził nikczemnie.
Zechciejcie mi odpowiedzieć, gdzie rozum odszedł ode mnie!
Kiedy przystałem na miłość, męka poczęła się cała,
Sen przeciw moim powiekom okrutnym gniewem zapałał.
Rzekli mi: „Byłeś rozumny, jaki szał rozum ci mroczy?”
Odrzekłem: „Ją zapytajcie. Odpowiedź znają jej oczy.
Ona to właśnie sprawiła, że swoją krew przelewałem,
Że serce moje strapione, że serce moje – zbolałe.
Ona w zwierciadle mych myśli do dziś odbija się jasno,
Ale promienie jej lica w sercu mym bledną i gasną.”
O piękna, ty, którą Allach z wody żywota sam stworzył,
A zęby twoje i usta z jej kropli dziełem są bożym,
Co odnalazłaś w miłości? Co w twym wspomnieniu przetrwało?
Tęsknota jeno, szaleństwo, i skarga, i łez niemało.
W wodzie się jawi przede mną drżące odbicie twoje.
I piję, ale pragnienia już nigdy nie zaspokoję.

I powiedziała jeszcze te wiersze:

Upoiły mnie twe oczy, a nie wino.
Choć odeszłaś, jeszcze chwieję się, dziewczyno.
Puklem włosów mnie odurzasz, nie napojem,
A jak winem oszałamiasz myśli moje.
Na twój widok rozum pierzcha, mdleją szczęki,
Gdy zobaczę pod twą suknią skryte wdzięki!

A skoro pani domu usłyszała te wiersze, rzekła: „Niech cię Allach wynagrodzi dobrem”, po czym rozdarła swoje szaty i upadła bez zmysłów na ziemię. A kiedy dziewczyna odsłoniła swoje ciało, kalif ujrzał na niej ślady uderzeń rózgą i biczem i zadziwił się tym ogromnie. Odźwierna natomiast powstała, prysnęła wodą na twarz tamtej dziewczyny, przyniosła jej inne szaty i odziała ją. I rzekł kalif do Dżafara: „Czy nie widzisz, jakie ta dziewczyna ma na sobie ślady bicia? Ja już nie mogę milczeć i nie uspokoję się, póki nie poznam prawdy o dziejach tej dziewczyny i tych dwu suk.” I rzekł mu Dżafar: „Panie nasz, przecież dziewczęta postawiły nam warunek, że nie będziemy mówić o tym, co nas nie dotyczy, abyśmy nie usłyszeli czegoś, co nam będzie niemiłe.” Później wstała dziewczyna, która czyniła zakupy, wzięła lutnię, oparła ją na swym łonie i gładząc struny końcami palców, odezwała się słowami wierszy:

Cóż mam mówić, gdy się skarżę na rozłąkę?
Dokąd iść mam, kiedy w smutku tęsknie marzę?
Czy przez posły mamy z sobą wieść rozmowę?
Żaden poseł skarg miłości nie przekaże.
Być cierpliwym? Cóż mi w życiu pozostało,
Kiedym stracił ukochaną? Nic prócz zguby,
Nic już więcej oprócz smutku i goryczy
I łez, które z oczu płyną bez rachuby.
O ty, która się nie jawisz przed oczyma,
Lecz w mym sercu jako byłaś, jesteś ninie!
Czy miłości strzeżesz, czyli tęsknisz jeszcze,
Czy dla ciebie niczym czas jest, który płynie?
Czyś w oddali zapomniała o tym sercu,
Co przy tobie jest – wysłannik mej tęsknoty?
Jeśli przyjdzie czas, że miłość nas połączy,
Będę jeszcze długie dni pamiętać o tym.

A gdy pani domu usłyszała drugi wiersz dziewczyny, która czyniła zakupy, krzyknęła i rozdarła swoje szaty, tak jak uczyniła to za pierwszym razem, potem zaś upadła na ziemię nieprzytomna. Wówczas dziewczyna, która załatwiała sprawunki, wstała, pokropiła jej oblicze wodą i ubrała ją w inne szaty, a pani domu podniosła się i usiadła na łożu mówiąc do tamtej: „Śpiewaj mi, abym wypełniła mój obowiązek, bo pozostała już tylko ta jedna melodia.” A dziewczyna nastroiła lutnię i przy jej dźwiękach wypowiedziała te wiersze:

Pokąd jeszcze okrucieństwo i ta srogość będą trwały?
Czyż nie dosyć było łez tych, które z oczu mi wytrysły?
Pokąd jeszcze czas rozłąki naumyślnie chcesz przeciągać?
Jeśliś zazdrość chciał obudzić, to spełniłeś swe zamysły.
Gdyby los zdradziecki mógł być sprawiedliwym dla miłości,
Nie byłby przychylny dla tych, co mnie dzisiaj niepokoją.
O ty, co mi śmierć zadajesz, komuż mam wyjawić troskę,
Jeśli nie chcesz słyszeć skarg mych ni o wierność stoisz moją?
Moja miłość rośnie z żalu i tęsknoty za miłością,
I rozszerza się, i wszystko swym ogarnia miłowaniem.
Muzułmanie, weźcie pomstę za me serce kochające,
Które żyje bezsennością, gdy nie spływa łaska na nie.
Czyliż wedle praw miłości poniżenie mi przypada?
Szczęście połączenia z tobą inna będzie mieć dziewczyna?
Jakże mogę się radować, że ktoś miłość poprzysięgał,
Gdy nazajutrz memu sercu miłość moją wypomina?

A kiedy pani domu usłyszała trzeci wiersz, krzyknęła, rozdarła szaty i upadła na ziemię bez zmysłów. Skoro zaś odsłoniła swe ciało, ukazały się na niej ślady uderzeń rózgą tak jak poprzednio. I powiedzieli żebracy: „Dałby był Allach, abyśmy nie weszli do tego domu i spędzili noc raczej na śmietniku, bo nasz pobyt tutaj został zakłócony przez sprawy, które rozdzierają serce.” A kalif obrócił się ku nim i spytał: „Dlaczegóż to?” Odrzekli: „Bo radość nasza została zmącona tą sprawą.” I pytał dalej kalif: „Czy wy nie należycie do tego domu?” Odrzekli: „Nie, ale według naszego mniemania miejsce to należy do człowieka, który siedzi pomiędzy wami.” Na to odezwał się tragarz: „Na Allacha! Nie widziałem tego miejsca dawniej, dopiero tej nocy, ale dałby był lepiej Allach, abym przenocował na śmietniku i nie spędził jej tu z nimi!” I powiedzieli wszyscy: „Jest nas siedmiu mężczyzn, a to są trzy niewiasty, które nie mają czwartego – mężczyzny. Zapytamy je o ich sprawy, a jeżeli nie odpowiedzą nam dobrowolnie, odpowiedzą pod przymusem.” Zgodzili się na to wszyscy, tylko Dżafar rzekł: „Ta myśl nie jest słuszna Dajmy im spokój, bo przecież jesteśmy u nich gośćmi. Postawiły nam warunek, a my powinniśmy go wypełnić. Już pozostało niewiele do kresu nocy i każdy z nas pójdzie stąd swoją drogą.” Potem spojrzał na kalifa i mówił: „Spędzimy tu jeszcze nie więcej niż godzinę, a jutro sprowadzimy dziewczęta do ciebie i wtedy zapytasz je o ich dzieje.” Kalif jednak nie chciał tak postąpić i rzekł: „Nie mam cierpliwości czekać na ich opowiadanie!” I powstał pomiędzy nimi spór. Wreszcie któryś spytał: „A kto zada im to pytanie?” I zawołał jeden z nich: „Tragarz!” Potem zwróciły się do nich dziewczęta: „Ludzie, o czym to rozmawiacie?”, a tragarz podszedł do pani domu i rzekł jej: „O pani, pytam cię w imię Allacha i zaklinam, abyś nam opowiedziała, jak ma się sprawa z tymi dwoma sukami i dlaczego je bijesz, a także z jakiej przyczyny twoja siostra ma na sobie ślady bicia rózgami. Takie jest pytanie zebranych i na tym koniec. „I rzekła pani domu: „Czy prawdą jest to, co powiedział o was?” Odpowiedzieli: „Tak”, wszyscy oprócz Dżafara, który milczał. A skoro usłyszała dziewczyna ich słowa, zawołała: „Na Allacha, moi goście, wznieciliście w nas wielki gniew. Postawiłyśmy wam na początku warunek, że kto będzie mówił o tym, co go nie dotyczy, usłyszy coś, co mu nie będzie miłe. Czyż nie wystarczy, że wpuściłyśmy was do naszego domu i żywiłyśmy was naszym jedzeniem? Ale jest to wina nie wasza, lecz tego raczej, kto was tu przyprowadził.” Potem odwinęła rękawy do łokci i uderzyła trzykrotnie w podłogę, wołając: „Pospieszcie tu!” I zaraz otwarły się drzwi od alkowy, i wyszło z nich siedmiu niewolników, dzierżąc w rękach obnażone miecze. Pani domu rzekła: „Skrępujcie tym wszystkim, co tu za dużo gadają, ręce na plecach i przywiążcie jednego do drugiego.” Słudzy uczynili to mówiąc: „O cnotliwa, pozwól nam ściąć im karki!” Odrzekła: „Zostawcie ich jeszcze chwilę, abym przedtem mogła ich spytać, kim są.” I odezwał się tragarz: „Na Allacha, o pani moja, nie zabijaj mnie za cudzą winę, bo naprawdę oni wszyscy przekroczyli zakaz i popadli w grzech oprócz mnie. Przysięgam na Allacha, że ta nasza noc byłaby piękna, gdybyśmy ustrzegli się od tych żebraków! Gdyby oni weszli do kwitnącego miasta, zniszczyliby je z pewnością!” Po czym wypowiedział te oto wiersze:

Pięknie, kiedy możny człowiek zna dar wybaczania,
Gdy wybaczy bezbronnemu, jeszcze piękniej czyni.
Przeto w imię tej przyjaźni, co nas ku sobie skłania,
Nie zabijaj niewinnego, gdy inny zawini.

A kiedy tragarz skończył swoje wiersze, dziewczyna pomimo gniewu roześmiała się, podeszła do zebranych i rzekła: „Opowiedzcie mi o waszych losach, bo nie zostało wam już więcej życia jak jedna godzina. I jeżeli nie jesteście ludźmi szlachetnie urodzonymi, możnymi państwa lub panującymi, otrzymacie szybko waszą zapłatę!” i rzekł kalif: „Biada ci, Dżafarze! Objaśnij jej, kim jesteśmy, bo inaczej nas zabije.” I rzekł Dżafar: „Każdego spotka to, na co zasłużył”, a kalif odparł: „Niestosowny jest żart w chwili niebezpieczeństwa! Wszystko ma swój odpowiedni czas.” Potem zbliżyła się dziewczyna do żebraków i spytała ich: „Czy jesteście braćmi?” Odrzekli: „Nie, na Allacha, jesteśmy tylko żebrakami z obcych stron.” I rzekła do jednego z nich: „Czy urodziłeś się ślepy?” Odparł: „Nie, na Allacha, ale zdarzył mi się niezwykły przypadek, który sprawił, że wyjęto mi jedno oko. Gdyby opowieść, która łączy się z tym przypadkiem, zapisać igłą w kąciku oka, byłaby ona przestrogą dla tego, kto wziąłby ją sobie za przykład. „Dziewczyna spytała drugiego i trzeciego żebraka i odpowiedzieli jej podobnie jak pierwszy. Potem dodali jeszcze: „Każdy z nas pochodzi z innego kraju i doprawdy, dzieje nasze są zadziwiające, a przypadki niezwykłe.” Rzekła na to dziewczyna: „Każdy z was opowie nam swoją przygodę i wyjaśni, dlaczego zjawił się u nas, a potem przygładzi sobie głowę i odejdzie swoją drogą!” Pierwszy wystąpił jednak tragarz, który tak powiedział: „O pani moja, ja jestem tragarzem. Kazała mi nieść towary ta oto dziewczyna, która czyniła zakupy, ona też przyprowadziła mnie tu i zdarzyło mi się z wami to, co się zdarzyło. Taka jest moja przygoda i na tym koniec.” I rzekła do niego dziewczyna: „Przygładź sobie głowę i odejdź!” Ale tragarz rzekł: „Na Allacha, nie pójdę stąd, aż usłyszę opowiadania moich towarzyszy!” Wtedy wystąpił pierwszy żebrak i mówił do dziewczyny: "Opowiadanie pierwszego żebraka" cdn...


Zapraszamy na sufickie warsztaty, śpiewy, tańce i modlitwy


© Wszelkie prawa do publikacji zastrzeżone przez: sufi-chishty.blogspot.com


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz