środa, 1 listopada 2017

Opowiesc o przygodach Alego az-Zajbak z Kairu

Księga 1001 Nocy

Opowieść o przygodach Alego az-Zajbak z Kairu


Co się tyczy Alego az-Zajbak, to był on łotrzykiem w Kairze, za czasów Salah ad-Dina al-Misri, człowieka, który był w tym mieście naczelnikiem dywanu i miał do swych rozkazów czterdziestu ludzi. Podwładni Salah ad-Dina al-Misri urządzali zasadzki na łotrzyka Alego w nadziei, że w nie wpadnie, ale gdy go szukali, zawsze okazywało się, że umknął, tak jak umyka żywe srebro. I dla tej przyczyny przezwali go Ali az-Zajbak al-Misri. Pewnego dnia siedział ów łotrzyk Ali w swej siedzibie otoczony swymi ludźmi – a serce miał pełne smutku i pierś ściśniętą. I ujrzał go strażnik owej siedziby, gdy tak siedział z zasępioną twarzą i spytał: „Co ci jest mistrzu mój? Jeżeli masz pierś ściśniętą, przejdź się po Kairze! Zaiste, opuści cię smutek, gdy pochodzisz po bazarach.” Wstał tedy Ali az-Zajbak i wyszedł na przechadzkę po Kairze, ale jego troska i smutek powiększyły się jeszcze. Przechodząc koło winiarni, pomyślał więc sobie: „Wstąp i napij się.” 

Gdy wszedł, ujrzał w winiarni ludzi siedzących w siedmiu rzędach i rzekł: „Gospodarzu, chciałbym być sam!” I posadził go szynkarz w oddzielnym pokoiku, przyniósł mu wina, a Ali pił, aż do upicia. Wówczas wyszedł z winiarni i chodził dalej po Kairze, i przechadzał się tak, aż doszedł do ulicy zwanej Darb al-Achmar, a ludzie ze strachu przed nim usuwali się z drogi. Nagle odwrócił się Ali i ujrzał nosiwodę, który dźwigał w dzbanie wodę do picia, wołając po drodze: „O Odpłacający! Najlepszym napojem jest z rodzynek wino! Najpewniejsza przyjaźń jest z lubą dziewczyną! Na najwyższym miejscu siadaj z mędrca miną!” I zawołał nań Ali: „Chodź, daj mi pić!”, a nosiwoda popatrzył na niego i podał mu dzban. Ali zajrzał do dzbana, potrząsnął nim i wylał zawartość na ziemię. Nosiwoda spytał: „Dlaczego nie pijesz?”, a Ali rzekł znowu: „Daj mi pić!” I napełnił mu nosiwoda dzban, Ali zaś wziął go, potrząsnął i wylał wodę na ziemię. To samo uczynił trzeci raz, aż nosiwoda rzekł: „Jeżeli nie pijesz, odchodzę!” Ali jednak powtórzył: „Daj mi pić.” I raz jeszcze napełnił nosiwoda dzban, i podał mu, Ali zaś wziął go i napił się, po czym dał nosiwodzie denara. Lecz ów spojrzał na Alego pogardliwie, gdyż uznał, że to mała zapłata, i rzekł: „Niech cię Allach wynagrodzi! Niech cię Allach wynagrodzi! Mali ludzie nie są wielkimi ludźmi.” Wówczas łotrzyk Ali chwycił nosiwodę za szatę i zamachnął się nań cennym mieczem, takim, o jakim mówią te wiersze:

Mieczem uderzaj przeciwnika i niech omija ciebie trwoga.
Niczego się nie lękaj więcej, prócz gniewu Stwórcy, kary Boga.
Stroń od tych, którzy wstyd przynoszą, wszak widok ich odrazę budzi,
Lecz staraj się być jak najbliżej szlachetnych i przyjaznych ludzi.

I krzyczał do niego: „Ty stary! Gadaj ze mną rozsądnie. Jeśli nawet twój bukłak był drogi, wart jest teraz najwyżej trzy dirhemy, a wody, którą wylałem z dzbanków na ziemię, było nie więcej niż kwarta!” Nosiwoda przytaknął, Ali zaś ciągnął dalej: „A ja dałem ci złotego denara. Dlaczego więc mnie znieważasz? Czyż widziałeś kogoś dzielniejszego ode mnie lub bardziej szczodrego?” Odrzekł nosiwoda: „Widziałem dzielniejszego od ciebie i bardziej szczodrego! A jak długo kobiety rodzą, nie było na świecie bohatera, który nie byłby zarazem szczodry!” Spytał Ali: „A kogóż to widziałeś, kto był dzielniejszy i bardziej szczodry ode mnie?” Rzekł nosiwoda: „Wiedz, że miałem przedziwną przygodę: Ojciec mój był szejchem nosiwodów w Kairze, ale umarł, a mnie zostawił pięć wielbłądów, muła, kram i dom. Ale biedak nigdy nie jest zadowolony; a gdy jest zadowolony – umiera. Pomyślałem więc: «Pójdę do Hidżazu!» Wziąłem sobie wielbłądy, chcąc utworzyć karawanę, i tak długo pożyczałem pieniądze, aż zebrałem pięćset denarów. Ale wszystko to straciłem w czasie pielgrzymki. Pomyślałem: «Jeżeli wrócę do Kairu, ludzie wtrącą mnie do więzienia za to, że sprzeniewierzyłem ich pieniądze.» Przyłączyłem się więc do syryjskiej karawany pątniczej i dotarłem z nią do Aleppo, a z Aleppo udałem się do Bagdadu. Tam spytałem o szejcha bagdadzkich nosiwodów i gdy mi wskazano drogę, poszedłem i wyrecytowałem przed nim Fatihę. Wówczas spytał mnie o moje sprawy, a ja opowiedziałem mu wszystko, co mi się przydarzyło. A on otworzył mi kram i dał bukłak, a także inne potrzebne przedmioty. Aby zarobić na chleb, począłem więc chodzić wkoło po mieście. W pewnej chwili podałem dzbanek jakiemuś człowiekowi, zachęcając go do picia, ale on rzekł: «Nic jeszcze nie jadłem, abym miał popijać! Zaprosił mnie dziś pewien skąpiec i postawił przede mną tylko dwa dzbany z wodą. Rzekłem przeto do niego: „Ty prostaku! Czy dałeś mi coś do jedzenia, co mógłbym popijać? Idź więc precz, nosiwodo, a gdy coś zjem, wtedy podaj mi wodę.» 

Podszedłem zatem do drugiego człowieka, a on zawołał: «Niech cię Allach wesprze!» Tak wiodło mi się aż do południa – nikt mi nic nie dał. Rzekłem więc sobie w duchu: «Obym nie był przyszedł do Bagdadu!» Lecz nagle ujrzałem biegnących szybko ludzi i podążyłem za nimi. Wkrótce też zobaczyłem wspaniały orszak, postępujący parami. Wszyscy oni mieli na głowach takije i chusty, odziani zaś byli w burnusy, okrycia z wojłoku i pancerze ze stali. Spytałem więc kogoś: «Czyj to orszak? » Odrzekł: «To jest orszak naczelnika Achmada ad-Danaf.» Spytałem: «Jaki on sprawuje urząd?» Odpowiedział: «Jest naczelnikiem dywanu i naczelnikiem w Bagdadzie. Do niego należy czuwanie nad porządkiem poza miastem. Dostaje od kalifa tysiąc denarów co miesiąc, a każdy z jego podwładnych otrzymuje sto denarów miesięcznie. A Hasan Szauman dostaje tysiąc denarów tak samo jak on. Teraz udają się z dywanu do swojej siedziby.» Nagle ujrzał mnie Achmad ad-Danaf i zawołał: «Chodź tu, daj mi pić!» Napełniłem przeto dzban i podałem mu, a on potrząsnął nim i wylał wodę. Zrobił tak samo jeszcze raz, a dopiero za trzecim razem wypił łyk podobnie jak ty. Potem zapytał mnie: «Nosiwodo, skąd pochodzisz?” Odrzekłem: «Z Kairu», a on zawołał: «Niech Allach zachowa Kair i jego mieszkańców! A z jakiej przyczyny przybyłeś do tego miasta?» Na to opowiedziałem mu moją historię i dałem mu do zrozumienia, że jestem dłużnikiem, który uciekł przed wierzycielami i nędzą. Wtedy zawołał: «Witaj nam!», i dał mi pięć denarów, a do swych podwładnych powiedział: «W imię Allacha, dajcie mu coś!» I każdy z nich dał mi denara. Achmad zaś rzekł jeszcze: «Szejchu, przez cały czas twego pobytu w Bagdadzie będziesz dostawał od nas tyle samo, ilekroć nas napoisz!» Od tej pory często ich odwiedzałem i dzięki nim spływało na mnie błogosławieństwo. Po jakimś czasie obliczyłem to, co od nich zyskałem, i stwierdziłem, że było tego tysiąc denarów. Rzekłem więc do siebie: «Najlepiej wrócić teraz w rodzinne strony.» I poszedłem do domu Achmada, ucałowałem jego ręce, a on spytał: «Czego sobie życzysz?», odrzekłem: «Chcę wyjechać», i wypowiedziałem te oto wiersze:

Gdziekolwiek cudzoziemiec przebywa, tam wszędzie
Budową zamków w wietrze bywa jego praca.
Co zbudował, wichura w perzynę obraca.
I oto cudzoziemiec do dom wracać będzie.

I powiedziałem jeszcze: «Wyrusza właśnie do Kairu karawana i chcę powrócić z nią do swoich», a on dał mi mulicę i sto denarów, po czym powiedział: « Chciałbym podać przez ciebie pewną wiadomość, szejchu! Czy znasz ludzi w Kairze?» Odrzekłem: «Tak», a on ciągnął dalej: «Weź więc ten list, oddaj go Alemu az-Zajbak al-Misri i powiedz Mu: Twój mistrz cię pozdrawia. Jest teraz w służbie u kalifa.» Wziąłem od niego list i wyruszyłem w drogę, podróżując tak długo, aż dotarłem do Kairu. Gdy się zgłosili moi wierzyciele, oddałem im wszystko, co byłem im winien. Potem w dalszym ciągu wykonywałem zawód nosiwody, ale listu nie mogłem dostarczyć, bo nie wiem, gdzie jest siedziba Alego az-Zajbak al-Misri.” Zawołał na to Ali: „O szejchu, ciesz się i porzuć strapienie! Ja jestem Ali az-Zajbak al-Misri, pierwszy z junaków naczelnika Achmada ad-Danaf! Daj list!” I nosiwoda dał mu list. A kiedy otworzył go Ali, przeczytał w nim takie wiersze:

Piszę ja do ciebie, o piękny, z nadzieją,
Na kartce, co z wiatrem do ciebie poleci.
Gdybym latać umiał, frunąłbym naprzeciw,
Lecz podcięte skrzydła wznieść mnie nie umieją.

A poniżej: „Pozdrowienia od naczelnika Achmada ad-Danaf dla najstarszego z jego synów, Alego az-Zajbak al-Misri. Daję ci znać o tym, że dobrałem się do Salah ad-Dina al-Misri i płatałem mu różne figle, aż w końcu pogrzebałem go za żywota. Jego ludzie słuchają teraz mnie, a między innymi Ali Kitf al-Dżamal. Piastuję teraz urząd naczelnika Bagdadu w dywanie kalifa i powierzono mi nadzór nad okolicą miasta. Jeżeli jesteś jeszcze pomny więzi, jaka nas łączy, przybądź do mnie. Może dokonasz w Bagdadzie jakiegoś wyczynu, który wprowadzi cię na służbę kalifa, i wyznaczy ci on stałe pobory i utrzymanie, a ponadto każe zbudować dla ciebie siedzibę. Oto czego tobie życzę i ślę tobie pozdrowienia.” A gdy przeczytał Ali ten list, ucałował go i przyłożył go sobie do głowy, a nosiwodzie dał dziesięć denarów za dobrą nowinę. Potem udał się do swej siedziby, poszedł do swych ludzi i powtórzył im tę nowinę, a potem dodał: „Opiekujcie się sobą wzajemnie!”, zdjął szaty i wdział maszlach i fez. Wziął też skrzynkę zawierającą włócznię z mocnego drzewa, długości dwudziestu czterech łokci, którą składało się z części. I spytał Alego jego zastępca: „Czy chcesz wyruszać w podróż teraz, gdy skarbiec jest pusty?” Odrzekł: „Gdy dotrę do Damaszku, poślę wam tyle, aby wam wystarczyło.” Wyruszył w drogę i przyłączył się do karawany gotowej do drogi, w której dostrzegł czterdziestu kupców i ich szachbandara. Wszyscy załadowali już swoje towary, a tylko juki szachbandara kupców leżały na ziemi. Zobaczył też Ali przewodnika karawany, Syryjczyka, który mówił do poganiaczy mułów: „Jeden z was musi mi pomóc!” Lecz oni lżyli go i znieważali. Ali pomyślał sobie: „Z nikim nie będzie mi się lepiej podróżowało, jak z tym przewodnikiem! „A Ali był piękny i nie miał zarostu. Zbliżył się więc do przewodnika, pozdrowił go, a ów przywitał go serdecznie i spytał: „Czego sobie życzysz?” Rzekł Ali: „Stryju mój, widzę, że stoisz oto sam z jukami na czterdzieści mułów! Dlaczego nie wziąłeś z sobą ludzi, aby ci pomogli?” Odrzekł: „Synu, miałem dwu wynajętych pomocników.

Ubrałem ich i włożyłem każdemu do kieszeni dwieście denarów. Pomagali mi do al-Chanka, a potem uciekli.” Spytał Ali: „Dokąd się wybieracie?” Odrzekł: „Do Aleppo”, a Ali powiedział: „Ja tobie pomogę!” Załadowali więc juki i wyruszyli w drogę, a wraz z nimi szachbandar kupców na swej mulicy. Co zaś do przewodnika syryjskiego, to upodobał on sobie Alego i zapałał do niego miłością. Kiedy zapadła noc, rozbili obóz, jedli i pili, aż przyszła pora snu. Ali położył się wówczas na ziemi obok przewodnika i udawał, że śpi. A gdy przewodnik zasnął, leżąc przy Alim, ów wstał i usiadł u wejścia do namiotu szachbandara kupców. Wkrótce przewodnik odwrócił się na bok i chciał wziąć Alego w ramiona, ale nie znalazł go przy sobie i pomyślał: „Może umówił się z kim innym i tamten wziął go do siebie. Ale ja mam większe prawo do niego i w następną noc zatrzymam go dla siebie.” Ali zaś nadal siedział u wejścia do namiotu szachbandara kupców, aż zbliżył się świt. Wtedy odszedł i położył się obok przewodnika. Gdy się ów obudził i zobaczył go u swego boku, pomyślał: „Jeżeli spytam go, gdzie był, zostawi mnie i pójdzie sobie.” I tak go Ali wciąż zwodził, aż zbliżyli się do zarośli, w których znajdowała się pieczara, a w niej legowisko, gdzie mieszkał groźny lew. Ilekroć przechodziła tamtędy jakaś karawana, podróżujący z nią rzucali kości, a na kogo padł los, tego oddawali lwu. Kiedy i tym razem odbyło się losowanie, los wskazał nie kogo innego, tylko właśnie szachbandara kupców. A już lew stanął na ich drodze i wypatrywał, kogo też dostanie z karawany. Szachbandara ogarnął przeto wielki strach i zawołał do przewodnika: „Niechaj Allach przeklnie twoje kości i podróż z tobą! Jednakże zobowiązuję cię, abyś po mojej śmierci oddał moim dzieciom należące do mnie juki.” Na to spytał ich łotrzyk Ali: „O co się sprzeczacie?” A gdy mu wytłumaczyli, zawołał: „Czemuż uciekacie przed dzikim kotem? Podejmuję się zabić go!”

Pobiegł więc przewodnik karawany do kupca i oznajmił mu to. Rzekł kupiec: „Jeżeli go zabije, dam mu tysiąc denarów”, a inni powiedzieli: „Również i my go wynagrodzimy!” Wtedy Ali wstał i zdjął maszlach, pod którym miał zbroję ze stali. Ujął miecz stalowy, przetarł ostrze i samotnie wystąpił przeciw lwu krzycząc nań. Lew skoczył na niego, lecz Ali al-Misri ugodził go mieczem pomiędzy oczy i rozpłatał go na dwoje, podczas gdy przewodnik karawany i kupcy patrzyli na to. I rzekł Ali do przewodnika: „Nie bój się, mój stryju!” Odrzekł: „Synu mój, od tej chwili jestem twoim sługą!” Szachbandar kupców zaś wstał, objął Alego, pocałował go w czoło i dał mu tysiąc denarów, a każdy z kupców dał mu dwadzieścia denarów. Ali zaś złożył wszystkie swoje pieniądze u szachbandara. Potem przespali noc, a rano wstali i odjechali, kierując się ku Bagdadowi. I przybyli po drodze do Legowiska Lwów i Doliny Psów, a tam żył wraz ze swoim szczepem pewien beduin, zawalidroga i rozbójnik. Cały ów szczep napadł na przejeżdżającą karawanę i ludzie rozpierzchli się przed napastnikami, a szachbandar kupców zawołał: „Przepadł mój majątek!” Ale oto nadbiegł Ali, odziany w skórzany kaftan, cały obwieszony dzwoneczkami. Wyjął on swoją włócznię i złożył wszystkie jej części, porwał jednego z wierzchowców beduina i dosiadł go. Potem zawołał do beduina: „Wystąp tu ku mnie do walki na włócznie!” I potrząsnął dzwoneczkami, a koń beduina spłoszył się słysząc ich dźwięk. Wtedy Ali uderzył we włócznię beduina i złamał ją, po czym zadał beduinowi cios w szyję i strącił mu głowę z karku. Gdy zobaczyli to jego ludzie, skoczyli ku Alemu, lecz on runął na nich wołając: „Allach jest Wielki!”, i odpierał ich, aż się rzucili do ucieczki. Wtedy podniósł Ali głowę beduina w górę na włóczni, a kupcy obdarowali go hojnie i podróżowali razem dalej, aż dotarli do Bagdadu. 

Wówczas poprosił Ali kupców o zwrot jego pieniędzy i wydali mu je, on zaś powierzył je przewodnikowi z prośbą: „Gdy wrócisz do Kairu, spytaj o moją siedzibę i oddaj te pieniądze jej strażnikowi.” I przenocował razem z kupcami, a rano wszedł do miasta, krążył po nim i dowiadywał się o siedzibę Achmada ad-Danaf, lecz nikt nie potrafił wskazać mu drogi. Chodził więc dalej, aż przyszedł do Sahat an-Nafad, gdzie zobaczył bawiące się dzieci, a wśród nich był chłopiec imieniem Achmad al-Lakit. I rzekł Ali do siebie: „Wiadomość o nich otrzymać możesz tylko od ich dzieci!” Rozejrzał się i wzrok jego padł na sprzedawcę słodyczy, więc kupił u niego łakoci i zawołał na chłopców. Ale Achmad al-Lakit odegnał inne dzieci, po czym sam zbliżył się i spytał Alego: „Czego sobie życzysz?” Odrzekł: „Miałem kiedyś synka, który umarł, ale ujrzałem go we śnie, jak prosił mnie o słodycze. Kupiłem je więc i chcę dać trochę każdemu chłopcu.” To mówiąc wręczył Achmadowi al-Lakit nieco słodyczy, a gdy ów obejrzał dar, zobaczył, że przylgnął do niego denar. Rzekł więc Alemu: „Odejdź, ja się nie dopuszczam niczego podłego! Spytaj o mnie ludzi!” Rzekł na to Ali: „Synu mój, tylko przebiegły bierze zapłatę i tylko przebiegły zapłatę daje. Chodziłem oto po mieście, szukając siedziby Achmada ad-Danaf, ale nikt nie potrafił mi jej pokazać. Ten denar będzie nagrodą dla ciebie, jeżeli zaprowadzisz mnie do siedziby Achmada ad-Danaf.” Odrzekł chłopiec: „Pobiegnę przed tobą, a ty postępuj za mną, aż dojdę do jego siedziby. Wtedy podniosę kamyk i rzucę nim w bramę, abyś ją w ten sposób poznał.” I pobiegł chłopiec, Ali zaś pospieszył za nim aż do miejsca, gdzie chłopiec podniósł palcami stopy kamyk i rzucił nim w bramę siedziby Achmada ad-Danaf. I tak trafił tam Ali. 

Gdy chłopiec wskazał siedzibę Achmada ad-Danaf, Ali złapał go i chciał mu odebrać denara, ale nie udało mu się to. Rzekł więc do chłopca: „Idź, zasługujesz na zapłatę, bo jesteś bystry, rozumny i odważny. Jeżeli Allach pozwoli, zostanę naczelnikiem u kalifa, a wtedy uczynię cię jednym z moich junaków.” I chłopiec uciekł, Ali az-Zajbak al-Misri zaś zbliżył się do wskazanej bramy i zapukał. Wówczas zawołał Achmad ad-Danaf: „Strażniku, otwórz bramę, to puka Ali az-Zajbak al-Misri.” Gdy brama stanęła otworem, Ali wszedł do Achmada ad-Danaf i pozdrowił go, ten zaś chwycił go w objęcia i cała czterdziestka powitała przybysza. Potem Achmad ad-Danaf odział go w nowy strój, mówiąc: „Gdy kalif mianował mnie naczelnikiem, dał moim ludziom stroje, a ja zachowałem ten dla ciebie.” Posadzili go też na honorowym miejscu pośród siebie, a wtedy przyniesiono potrawy i jedli, przyniesiono wino, i pili, i podchmielali sobie aż do rana. Wówczas rzekł Achmad ad-Danaf do Alego al-Misri: „Nie chodź po Bagdadzie! Raczej posiedź tu w domu.” Spytał: „Dlaczego? Czyż przybyłem tu, by siedzieć w zamknięciu? Jestem tu raczej po to, by się rozejrzeć!” Odrzekł Achmad: „Synu mój, nie myśl, że Bagdad jest taki jak Kair! Bagdad jest stolicą kalifatu. Wielu w nim łotrów, a łotrostwo pleni się tu jak chwasty na ziemi.” Pozostał więc Ali w domu przez trzy dni, aż wreszcie rzekł do niego Achmad ad-Danaf: „Chcę przedstawić cię kalifowi, aby ci wyznaczył żołd!” Ali jednak odpowiedział: „Gdy nadejdzie stosowna pora.” I pozostawił mu Achmad swobodę. Aż pewnego dnia, gdy Ali siedział w domu smutny i zły, rzekł sam do siebie: „Wstań i idź się przejść po Bagdadzie, aby się rozweselić.” Wyszedł więc i przechodził z ulicy na ulicę, aż ujrzał pośrodku bazaru pewien kram. Wstąpił i zjadł tam obiad, po czym wyszedł, aby sobie umyć ręce, gdy oto nadeszło parami czterdziestu niewolników ze stalowymi mieczami, w wojłokowej odzieży, a za nimi, jako ostatnia, jechała na mulicy chytra Dalila. Na głowie miała hełm pozłacany ze stalową gałką na szczycie, a odziana była w kolczugę i miała ponadto wszystko, co do takiego stroju przynależy. Dalila wracała właśnie z dywanu i jechała do swego zajazdu. Kiedy zobaczyła Alego az-Zajbak al-Misri, przyjrzała mu się uważnie i stwierdziła, że jest podobny do Achmada ad-Danaf ze wzrostu i tuszy. A miał on na sobie abaję i burnus, nosił przypasany miecz ze stali i całe wyposażenie do tego należące. Biły od niego odwaga i dzielność i świadczyły za nim, nie przeciwko niemu.

I pojechała Dalila do zajazdu, poszła do swej córki Zajnab, a potem przyniosła tablicę do wróżenia z piasku.Gdy rzuciła piasek, dowiedziała się, że ów obcy to Ali al-Misri i że ma on szczęście większe od szczęścia jej i jej córki Zajnab. I spytała Zajnab: „Matko moja, czego się dowiedziałaś, rzuciwszy piasek na tablicę?” Odrzekła; „Zobaczyłam dziś młodego człowieka podobnego do Achmada ad-Danaf i żywię obawę, że on się dowie, iż zabrałaś szaty Achmada ad-Danaf i jego junaków. Gotów przyjść do zajazdu i spłatać nam jakiego figla, aby pomścić swego mistrza i jego czterdziestu ludzi. Myślę, że on mieszka w koszarach Achmada ad-Danaf.” I rzekła jej Zajnab: „Cóż to takiego? Wydaje mi się, że liczysz się z nim!” Potem przywdziała najwspanialszą szatę, jaką miała i wyszła na przechadzkę po mieście. Widok jej poruszał serca ludzi, ona zaś obiecywała i wymawiała się, słuchała i znikała, i chodziła z bazaru na bazar, aż w końcu ujrzała Alego al-Misri, który właśnie się zbliżał do niej. Trąciła go ramieniem, odwróciła się i rzekła: „Niech Allach da długie życie ludziom uważnym!” Rzekł na to Ali: „Jakże piękna jest twa postać! Do kogo należysz?” Odrzekła: „Do młodego wytwornisia, takiego jak ty.” Spytał: „Czy jesteś zamężna, czy stanu wolnego?” Odrzekła: „Zamężna”, a on spytał: „Spotkamy się u mnie czy u ciebie?” Rzekła: „Jestem córką kupca i mąż mój też jest kupcem. Nigdy w życiu nie wychodziłam z domu, dopiero dziś, a to dlatego, że przygotowałam posiłek i chciałam go zjeść, ale nie miałam ochoty. A kiedy ujrzałam ciebie, miłość zapadła w moje serce. Czy możesz rozproszyć smutek mego serca i zjeść coś u mnie?” Odrzekł: „Kto został zaproszony, ten nie odmawia.” I ruszyła przed siebie Zajnab, a on postępował za nią z ulicy na ulicę. Po pewnym jednak czasie, idąc tak za nią, pomyślał sobie: „Cóż ty robisz? Jesteś cudzoziemcem, a kto popełnia cudzołóstwo na obczyźnie, tego Allach odsyła pohańbionego do domu. Pozbądź się jej delikatnie.” I powiedział głośno: „Weź tego denara i wyznacz inną porę.” Odrzekła: „Na Imię Najpotężniejsze, nie może być inaczej, tylko musisz iść teraz ze mną do domu, abym ci okazała moje szczere uczucie!” Szedł więc za nią, aż dotarła do wejścia jakiegoś domu o wysokiej bramie zamkniętej na zasuwę. I rzekła do Alego: „Otwórz tę zasuwę!”, a on spytał: „A gdzież jest klucz od niej?” Odparła: „Zginął.” A on powiedział: „Każdy, kto otwiera zasuwę, nie mając klucza, staje się przestępcą i do obowiązków sędziego należy ukarać go. A zresztą nie wiem, jak otworzyć ją bez klucza.”

Wówczas Zajnab zdjęła zasłonę z twarzy, a on spojrzał na nią spojrzeniem, które wyzwoliło w nim tysiąc westchnień. Potem opuściła zasłonę na zasuwę, wypowiedziała nad nią imiona Matki Mojżesza i otworzyła ją bez klucza. I weszła, a on wszedł za nią i spostrzegł we wnętrzu miecze i stalowe zbroje. Zajnab zdjęła zasłonę i usiadła przy Alim, on zaś pomyślał sobie: „Niech się wypełni to, co przeznaczył ci Allach”, i pochylił się ku niej, chcąc ją pocałować w policzek. Ale ona przyłożyła rękę do policzka, mówiąc: „Dopiero noc daje zaspokojenie”, po czym przyniosła stolik z potrawami i winem. Jedli więc oboje i pili, a później Zajnab wstała, napełniła dzbanek wodą ze studni i polała Alemu ręce, by mógł je umyć. A podczas tego zajęcia Zajnab uderzyła się nagle w piersi i zawołała: „Zaiste, mąż mój miał pierścień z rubinem, który ktoś u nas zostawił za pięćset denarów. Włożyłam go na palec, ale był za duży, więc zmniejszyłam go, podlepiając woskiem. Lecz kiedy spuszczałam wiadro, wpadł mi widocznie ów pierścień do studni. Odwróć się więc w stronę drzwi, abym mogła się rozebrać i zejść do studni, wyciągnąć pierścień.” Rzekł Ali: „Byłby to dla mnie wstyd, gdybyś ty wchodziła do studni, kiedy ja tu jestem! Nikt inny nie zejdzie, tylko ja!” Zdjął więc swoje szaty, przewiązał się sznurem, a Zajnab spuściła go do studni, gdzie było dużo wody. I rzekła w pewnej chwili Zajnab: „Mam za krótki sznur, odwiąż się więc i skocz! „Ali usłuchał, skoczył do wody i zanurzył się w niej na głębokość kilku sążni, ale nie dosięgnął do dna. Zajnab natomiast nałożyła z powrotem zasłonę, zabrała jego szaty i pospieszyła do swej matki. Rzekła jej: „Oto zdołałam już rozebrać Alego al-Misri i wrzuciłam go do studni emira Hasana, do którego należy ów dom. Nie ma się co obawiać, aby mógł stamtąd wyjść.” Co zaś do emira Hasana, do którego należał ów dom, to był on w tym czasie nieobecny, gdyż przebywał w dywanie. Kiedy zaś wrócił, zobaczył swój dom otwarty. Krzyknął więc do stajennego: „Dlaczego nie zamknąłeś zasuwy?” Odrzekł stajenny: „O panie mój! Zamknąłem ją własną ręką!” Na to emir zawołał: „Na moją głowę! Do mego domu wtargnął złodziej!” Potem wszedł i przeszukał dom, ale nie znalazł nikogo. 

Wówczas rozkazał stajennemu: „Napełnij dzban, abym dokonać mógł ablucji!” Stajenny wziął wiadro i zanurzył je w studni, a gdy je wyciągał, spostrzegł, że jest ciężkie. Zajrzał do studni i zobaczył, że coś siedzi w wiadrze. Spuścił je z powrotem, krzyknął i zawołał: „O panie mój! Ze studni wylazł do mnie ifrit!” I rozkazał mu emir Hasan: „Idź, sprowadź czterech fakihów, niech poczytają nad nim Koran, aż ucieknie.” A kiedy przyszli fakihowie, rzekł do nich emir: „Siądźcie wokół studni i recytujcie Koran nad tym ifritem!” Potem przyszedł stajenny z jakimś niewolnikiem i znów spuścili do studni wiadro. Ali al-Misri uczepił się go znowu, ale tym razem ukrył się pod nim, czekając, aż będzie blisko obmurowania. Wtedy wyskoczył i usiadł między fakihami, ci zaś poczęli okładać się nawzajem pięściami, wołając: „Ifrit! Ifrit!” Lecz emir Hasan zauważył, że to młody człowiek, istota ziemska, i spytał go: „Czy jesteś złodziejem?” Ali zawołał: „Nie!”, a emir pytał dalej: „Dlaczego zszedłeś do studni?” Ali odrzekł: „Spałem sobie, lecz w czasie snu uroniłem trochę nasienia. Poszedłem więc nad Tygrys, chcąc się umyć, ale gdy się zanurzyłem, woda wciągnęła mnie pod ziemię i prąd niósł mnie, aż wyszedłem z tej oto studni.” Emir jednak nalegał: „Mów prawdę!” I opowiedział mu Ali wszystko, co mu się rzeczywiście przydarzyło. Wtedy wypuścił go emir ze swego domu, odziawszy go w stare szaty. Wrócił więc Ali do siedziby Achmada ad-Danaf i opowiedział mu o tym, co go spotkało. I rzekł Achmad: „Czyż nie mówiłem ci, że w Bagdadzie są kobiety oszukujące mężczyzn?” A Ali Kitf al-Dżamal dodał: „Na Imię Najpotężniejsze, powiedz mi, jak to się mogło stać, aby ciebie, przywódcę kairskich łotrzyków, pozbawiła szat jakaś dziewczyna?” Było to Alemu wielce niemiłe i żałował, że tak uczynił. Achmad ad-Danaf zaś odział go w nowy strój. Potem spytał Hasan Szauman: „Czy znasz tę dziewczynę?” Odrzekł Ali al-Misri: „Nie”, a Hasan powiedział: „To była Zajnab, córka chytrej Dalili, odźwiernej w zajeździe kalifa. To i ty wpadłeś w jej sidła, Ali?”

Odrzekł: „Tak”, a Hasan powiedział: „O Ali, ona zabrała już przedtem szaty twego mistrza i wszystkich jego junaków!” Rzekł Ali: „To wstyd dla was!” I spytał Hasan: „Cóż chcesz zrobić?”, a Ali odpowiedział: „Chcę się z nią ożenić.” Na to rzekł Hasan: „To trudna sprawa. Lepiej odwróć od niej swe serce.” Ali spytał: „Jaki jest sposób na to, aby ją poślubić, Szaumanie?” Odrzekł: „Jestem ci życzliwy. Jeżeli będziesz pił z mojej ręki i zaciągniesz się pod mój znak, pomogę ci osiągnąć u niej to, czego pragniesz.” Rzekł Ali: „Zgadzam się!”, a Hasan rozkazał: „Zdejmij więc szaty!” I rozebrał się Ali, a Hasan wziął garnek i zagotował w nim coś podobnego do smoły. Wysmarował tym Alego, tak że stał się podobny do czarnego niewolnika. Posmarował mu także wargi i policzki, a oczy umalował mu czerwoną farbą. Odział go potem w strój niewolnika, przyniósł mu tacę z kebabem i winem i rzekł wreszcie do niego; „W owym zajeździe kucharzem jest niewolnik, a ty stałeś się teraz podobny do niego. Zawsze kupuje on na targu mięso i jarzyny. Podejdź i przemów do niego grzecznie, tak jak mówią niewolnicy. Pozdrów go i powiedz mu: «Dawno już nie byłem z tobą na piwie!» On tobie odpowie: «Jestem zajęty! Mam na głowie czterdziestu niewolników, dla których gotuję jedzenie na obiad i kolację. Żywię także psy, stołuję Dalilę i jej córkę – Zajnab.» Wtedy powiedz mu: «Chodź, zjemy kebabu i napijemy się piwa.» Idź z nim do koszar i upij go, a potem wybadaj, co gotuje, ile rodzajów potraw, spytaj o jedzenie dla psów, o klucz do kuchni i o klucz do piwnicy. Wtedy powie ci, bo pijany opowiada o wszystkim, co ukrywa w stanie trzeźwym. Potem zadaj mu bandżu i ubierz się w jego szaty, włóż też jego noże za pas, weź kosz na jarzyny i idź na targ. Kup mięsa i jarzyn, a potem wejdź do ich kuchni i spiżarni i ugotuj potrawy, rozdziel je do misek, po czym zabierz je i zanieś Dalili i wszystkim w zajeździe. Ale włóż bandżu do jedzenia, aby uśpić psy, niewolników, Dalilę i jej córkę Zajnab. Pójdź wreszcie do mieszkania Zajnab i przynieś stamtąd wszystkie stroje. A jeżeli chcesz naprawdę ożenić się z nią, zabierz także czterdzieści gołębi pocztowych.”

Wyszedł więc Ali, spotkał czarnego niewolnika, owego kucharza, pozdrowił go i powiedział: „Dawno już nie byłem z tobą na piwie!” Odrzekł: „Jestem zajęty gotowaniem dla niewolników i psów!” I wziął go Ali z sobą, upoił go i wypytał, ile i jakie gotuje potrawy. Powiedział kucharz: „Co dzień gotuję pięć potraw na obiad i pięć potraw na kolację; a wczoraj zażądali ode mnie jeszcze szóstej potrawy, a to zardy, i siódmej, mianowicie gotowanych ziarenek granatu.” I pytał dalej Ali: „A jak jest ze stołami, które przygotowujesz?” Odrzekł: „Najpierw zanoszę stół dla Zajnab, potem dla Dalili. Wreszcie daję jeść niewolnikom, a na końcu karmię psy. Każdy z nich dostaje mięsa tyle, że jest syty, a żaden nie zadowoli się ilością mniejszą niż ratl.” A los tak chciał, że Ali zapomniał spytać o klucze. Zdjął pijanemu kucharzowi szaty i sam je wdział, wziął jego kosz i poszedł na targ, a tam kupił mięso i jarzyny, po czym zawrócił ku zajazdowi i wszedł do bramy. Ujrzał tam Dalilę, siedzącą i przyglądającą się każdemu, kto wchodził i wychodził, ujrzał też czterdziestu uzbrojonych niewolników. I dodał odwagi swemu sercu. Ale kiedy Dalila go zobaczyła, rozpoznała go i zawołała: „Zawracaj, naczelniku złodziei! Czy chcesz mi spłatać figla w zajeździe?” Ali al-Misri, który przecież wyglądał całkiem jak niewolnik, zwrócił się do Dalili i rzekł: „Co ty gadasz, pani odźwierna?” Ona zaś spytała: „Co uczyniłeś z niewolnikiem, naszym kucharzem? Co mu zrobiłeś? Czy zabiłeś go, czy odurzyłeś bandżem?” Ali spytał: „Jaki niewolnik – kucharz? Czy tu jest jeszcze jakiś kucharz oprócz mnie?” Zawołała: „Kłamiesz! Ty jesteś Ali az-Zajbak al-Misri!” I odpowiedział jej Ali, posługując się językiem niewolników: „Odźwierna! Czy Kairczycy są biali, czy czarni? Ja tu dłużej nie zostanę na służbie!” Wtedy spytali niewolnicy: „Co się z tobą dzieje, bracie stryjeczny?” Na to rzekła Dalila: „On nie jest waszym stryjecznym bratem. To Ali az-Zajbak al-Misri. Zdaje się, że uśpił bandżem waszego stryjecznego brata lub wręcz zabił go.” Ale oni rzekli: „To jest nasz brat Saadallach, kucharz!” Zawołała Dalila: „To nie jest on. To Ali z Kairu, który uczernił sobie skórę!” Lecz Ali spytał: „Kto to jest Ali? Ja jestem Saadallach!” Rzekła wreszcie Dalila: „Mam przecież maść do sprawdzania!” I przyniosła jakąś maść, posmarowała nią rękę Alego i potarła ją, ale czerń nie zeszła. Wówczas niewolnicy zawołali: „Puść go! Niech idzie i zrobi nam obiad!” Lecz ona rzekła: „Jeżeli on jest waszym stryjecznym bratem, będzie wiedział, czego zażądaliście od niego wczoraj wieczorem i będzie też wiedział, ile rodzajów potraw gotuje każdego dnia.” 

I zapytali go niewolnicy o rodzaje potraw i o to, czego od niego żądali poprzedniego dnia wieczorem. Odpowiedział: „Soczewica, ryż, zupa, jachni i woda różana. A wczoraj zażądaliście jeszcze szóstej potrawy: zardy, i siódmej: ziaren granatu. A na kolację było to samo.” I zawołali niewolnicy: „Dobrze powiedział!” Dalila zaś rzekła: „Wejdźcie razem z nim: jeżeli zna kuchnię i spiżarnię, znaczy to, że jest waszym stryjecznym bratem, jeśli zaś ich nie zna, zabijcie go.” A ów prawdziwy kucharz chował sobie kota; ilekroć wracał do domu, kot siedział przy wejściu do kuchni i gdy kucharz tam wchodził, kot wskakiwał mu na ramię. Kiedy więc wszedł Ali i kot ujrzał go, wskoczył mu na ramię. Ali strząsnął go, a kot pobiegł przed nim do kuchni. I domyślił się Ali, że kot zatrzyma się właśnie przed drzwiami kuchni. Wziął więc klucze i zobaczył na jednym z nich resztki piór, i tak poznał, że jest to klucz od kuchni. Otworzył ją i zostawił tam kosz z jarzyną, po czym wyszedł, a kot znów biegł przed nim i zaprowadził qo do drzwi spiżarni. I domyślił się Ali, że to spiżarnia, wziął więc klucze i zobaczył na jednym ślady tłuszczu; poznał tedy, że jest to klucz od spiżarni, i otworzył ją. Wówczas rzekli niewolnicy: „Dalilo, gdyby to był obcy, nie wiedziałby, gdzie jest kuchnia i gdzie jest spiżarnia, nie odróżniłby też kluczy do tych pomieszczeń od innych kluczy. Zaiste, to jest nasz stryjeczny brat Saadallach!” Rzekła: „Pomieszczenia rozpoznał dzięki kotu, a klucze odróżnił od innych dzięki śladom na nich. Ale to mu ze mną tak gładko nie pójdzie!” Ali zaś wszedł zaraz potem do kuchni, ugotował potrawy i zaniósł je na stoliku do Zajnab, a wtedy zobaczył wszystkie skradzione ubrania wiszące w jej mieszkaniu. Potem zszedł i zaniósł jedzenie Dalili, dał też jeść niewolnikom i nakarmił psy, a wieczorem zrobił to samo. A bramę zajazdu otwierano i zamykano wraz ze słońcem: o wschodzi i o zachodzie. Wieczorem podniósł się więc Ali i ogłosił w zajeździe: „Mieszkańcy! Oto już niewolnicy stanęli na straży i spuściliśmy psy. Każdy przeto, kto by teraz wyszedł, do siebie może tylko może mieć żal.” Ali opóźnił nieco wieczorny posiłek, a ogłosiwszy powyższe słowa, dodał psom do pokarmu trucizny i postawił przed nimi miski. Gdy psy zjadły, zdechły. Potem odurzył Ali bandżem wszystkich niewolników, Dalilę i jej córkę Zajnab, następnie zaś wszedł na górę do mieszkania Zajnab, skąd zabrał wszystkie skradzione szaty, a także gołębie pocztowe. Potem otworzył bramę zajazdu, wyszedł i wrócił do koszar. 

Tam spotkał go Hasan Szauman i spytał: „Co zdziałałeś?”, i Ali opowiedział mu wszystko, co było. Hasan pochwalił go, po czym zdjął z niego ubranie, nagotował ziół i umył go nimi, tak że Ali odzyskał swą białą skórę. Wtedy poszedł do niewolnika – kucharza, ubrał go z powrotem w jego szaty i ocucił go z odurzenia bandżem. Wstał tedy niewolnik, poszedł do sprzedawcy jarzyn, kupił wszystko, czego potrzebował, i wrócił do zajazdu. Tak się miały sprawy z Alim az-Zajbak al-Misri. A co do chytrej Dalili, to przyszedł do niej pewien kupiec, należący do mieszkańców zajazdu, który opuścił swe pomieszczenia, gdy tylko zabłysnął świt, a wtedy ujrzał bramę zajazdu otwartą, niewolników odurzonych, bandżem a psy martwe. Zszedł więc do Dalili i znalazł i ją odurzoną bandżem. Na szyi miała jakąś kartkę, a na głowie gąbkę z odtrutką na bandż. Przyłożył więc kupiec gąbkę Dalili do nosa, a ona ocknęła się zaraz. A gdy przyszła do siebie, spytała: „Gdzie jestem?” Odrzekł kupiec: „Zszedłem właśnie i zobaczyłem, że brama zajazdu jest otwarta. Ujrzałem też, że leżysz odurzona bandżem, niewolnicy tak samo, co zaś do psów, to zobaczyłem, że są martwe.” Wzięła wtedy Dalila kartkę i ujrzała na niej słowa: „Sprawcą tego czynu jest nie kto inny, tylko właśnie Ali al-Misri.” Potem dała Dalila niewolnikom i swej córce Zajnab powąchać odtrutkę na bandż i powiedziała: „Czyż wam nie mówiłam, że to był Ali al-Misri!” A zwracając się do niewolników, dodała: „Zachowajcie tę sprawę w tajemnicy!” Do córki zaś rzekła: „Ile razy powtarzałam ci, że Ali nie poniecha zemsty! Teraz popełnił ten czyn w odwet za to, co ty z nim uczyniłaś. Mógł był postąpić z tobą znacznie gorzej, ale poprzestał na tym. Okazał się wspaniałomyślny i chce, by zapanowała pomiędzy nami przyjaźń.” Potem zdjęła Dalila męskie przebranie i ubrała się w szaty niewieście, zawiązała sobie chustę pokoju na szyi i udała się do koszar Achmada ad-Danaf.

A gdy Ali przyszedł do koszar wraz z ubraniami i gołębiami pocztowymi, Szauman dał zarządcy pieniądze za czterdzieści innych gołębi, a ów kupił gołębie i ugotował je dla ludzi Achmada. A właśnie zastukała do drzwi Dalila i Achmad ad-Danaf rzekł: „To jest stukanie Dalili. Strażniku, idź i otwórz jej.” Strażnik usłuchał, otworzył drzwi i Dalila weszła, a Hasan Szauman rzekł do niej: „Co przywiodło cię tutaj, złowieszcza starucho? Postępujesz tak samo jak twój brat Zurajk, sprzedawca ryb. Jesteście istotnie dobraną parą!” Rzekła: „O naczelniku! Prawo jest przeciwko mnie, oto więc masz moją szyję. Ale powiedz, który to z was spłatał mi tego figla?” Odrzekł Achmad ad-Danaf: „To jest pierwszy z moich junaków!” Rzekła: „Wstaw się u niego, na Allacha, aby mi oddał gołębie pocztowe i tamte rzeczy. Uczyń mi tę łaskę!” I zawołał Hasan Szauman: „Niech ci Allach za to odpłaci, Ali, dlaczego ugotowałeś te gołębie ?” Odrzekł Ali: „Nie wiedziałem, że są to gołębie pocztowe!” Wtedy Achmad rozkazał: „Zarządco, przynieś nam gołębie!” Zarządca spełnił rozkaz, a Dalila wzięła kawałek gołębia, pokosztowała i rzekła: „To nie jest mięso gołębi pocztowych! Karmiłam je gałkami piżma i mięso ich stało się niby piżmo.” Wówczas rzekł Hasan Szauman: „Jeżeli chcesz odzyskać swoje gołębie pocztowe, spełnij życzenie Alego al-Misri.” Spytała Dalila: „A czego on chce?” Odrzekł Hasan: „Abyś go ożeniła ze swą córką Zajnab.” Odparła: „Nie mam nad nią władzy, tylko więc za jej zgodą.” I rzekł Hasan do Alego al-Misri: „Oddaj jej gołębie.” Ali uczynił to, a Dalila przyjęła je i cieszyła się nimi. Hasan Szauman zaś mówił dalej: „Musisz nam dać odpowiedź, która nas zadowoli!” Rzekła: „Jeżeli rzeczywiście pragnie ożenić się z nią, to sztuczka, którą wyczynił, nie jest jeszcze żadnym dowodem przebiegłości. Prawdziwą przebiegłość okaże dopiero, gdy poprosi o rękę Zajnab jej wujka, naczelnika Zurajka. On jest jej opiekunem. To ten, który woła: «Ratl ryby za dwa grosze!», i który w swoim kramie zawiesił sakiewkę zawierającą dwa tysiące złotych denarów.” Skoro zebrani usłyszeli jej słowa, wstali i zawołali: „Cóż to za mowa, ty ladacznico? Czy chcesz, abyśmy utracili naszego brata Alego al-Misri?” 

Dalila opuściła ich, poszła prosto do zajazdu i oznajmiła swej córce: „Ali al-Misri prosił mnie o twoją rękę.” I ucieszyła się Zajnab, gdyż pokochała go za powściągliwość, jaką wobec niej okazał. Spytała więc matkę, co się wydarzyło, a ta powtórzyła jej wszystko i dodała: „Postawiłam mu warunek, aby starał się o ciebie u twego wuja, i takim oto sposobem doprowadzę go do zguby!” Tymczasem Ali al-Misri zwrócił się do swych towarzyszy i spytał: „Co to za sprawa z tym Zurajkiem i kto to jest?” Odrzekli: „Był on przywódcą junaków z ziemi irackiej. Zdołał niemal przewiercić górę, zdobyć gwiazdę z nieba i skraść czernidło z oka – w tych sprawach nie ma sobie równego. Teraz wszakże już się tym nie zajmuje i otworzył sobie kram rybiarza, a na handlu rybami zarobił już dwa tysiące denarów. Pieniądze te włożył do sakiewki, przywiązał do niej jedwabny sznur, a do sznura przywiązał różnego rodzaju dzwoneczki z mosiądzu. Sznur ów drugim końcem przymocowany jest do kołka za drzwiami, wewnątrz kramu. Za każdym razem, kiedy Zurajk otwiera swój kram, wiesza przed nim sakiewkę i woła: «Gdzie jesteście, łotrzykowie z Egiptu, junacy z Iraku i wy mistrzowie z krajów perskich? Oto Zurajk, sprzedawca ryb, zawiesił pełną sakiewkę przed swym kramem. Kto się uważa za spryciarza, niech ją podstępem zabierze i zatrzyma.» Przychodzą więc rozmaici ludzie młodzi i ludzie chciwi i usiłują skraść tę sakiewkę – ale nie mogą. Zurajk bowiem układa sobie pod nogami płytki z ołowiu, smaży lub rozpala ogień. I jeżeli przychodzi jakiś chciwiec, chcąc go napaść i skraść sakiewkę, on bierze jedną z tych płytek z ołowiu i rani go albo nawet zabija. Jeżeli więc, o Ali, chciałbyś podjąć się tego zadania, byłbyś jako ten, kto bije się po twarzy z żalu na pogrzebie, lecz nie wie, kto umarł. Nie możesz się z nim mierzyć, z jego strony grozi ci niebezpieczeństwo! Nie musisz się przecież żenić z Zajnab, a kto czegoś poniechał, może żyć i bez tego.” Lecz Ali zawołał: „Ludzie, to byłby przecież wstyd! Muszę ukraść tę sakiewkę! Przynieście mi tylko szaty młodej kobiety.” Dostarczyli mu więc żądanych szat, a on przebrał się, pomalował dłonie henną i opuścił na twarz zasłonę. Potem zabił jagnię, zebrał jego krew i napełnił nią jelito, które przedtem wyczyścił i związał na końcu. Potem przymocował sobie owo jelito po wewnętrznej stronie uda, na to wdział niewieście szarawary i pantofle. Zrobił też sobie piersi z ptasich woli, które wypełnił mlekiem, a na brzuchu położył sobie nieco bawełny i obwiązał się najpierw płótnem, a potem jeszcze mocnym suknem. Tak więc każdy, kto go ujrzał, mówił: „Jakież to piękne biodra!” A że właśnie nadszedł poganiacz osłów, dał mu Ali denara i ów pozwolił mu wsiąść na swego osła i zawiózł go pod kram Zurajka, sprzedawcy ryb. Tam zobaczył Ali wiszącą sakiewkę i dostrzegł także przeświecające przez nią złoto. A Zurajk smażył właśnie ryby. I ozwał się Ali: „O poganiaczu, cóż to za zapach?” Odrzekł poganiacz: „To zapach ryb Zurajka.” 

Rzekł na to Ali: „Jestem ciężarną kobietą. Ten zapach mógłby mi zaszkodzić! Przynieś mi od niego kawałek ryby!” Rzekł więc poganiacz do Zurajka: „Jak możesz już od rana rozsiewać wonie, które szkodzą brzemiennym kobietom? Wiozę żonę emira Hasana Szarr at-Tarik; musi to wąchać, a jest ciężarna. Przygotuj jej kawałek ryby, bo płód poruszył się w jej łonie. O Osłaniający, o Boże! Odwróć od nas niepomyślność w tym dniu!” Wziął tedy Zurajk kawałek ryby i chciał ją upiec, ale wygasł mu ogień, więc wszedł do wnętrza, aby go znów rozniecić. Tymczasem Ali al-Misri, siedząc na ośle, nacisnął na wspomniane jelito, tak że pękło i spomiędzy nóg Alego popłynęła krew. I zawołał: „O mój bok! O moje krzyże!” Na to odwrócił się poganiacz i ujrzał płynącą krew. Spytał więc: „O pani moja, co ci jest?” Wówczas rzekł mu przebrany za kobietę Ali: „Poroniłam moje dzieciątko!” Na to wyjrzał z kramu Zurajk, a gdy zobaczył krew, wystraszony, z powrotem uciekł do kramu, poganiacz zaś krzyknął do niego: „Oby cię Allach pokarał, Zurajku. Ta młoda niewiasta poroniła, a ty sobie nie poradzisz z jej mężem. Dlaczego tak wczesnym rankiem rozsiewasz takie zapachy? Mówiłem ci, abyś jej dał kawałek ryby, a tyś nie chciał!” To rzekłszy poganiacz chwycił osła i ruszył swoją drogą. A kiedy Zurajk uciekł do swego kramu, Ali al-Misri wyciągnął rękę po sakwę. Zaledwie jej jednak dotknął, zabrzęczało złoto, które w niej było, i zadźwięczały wszystkie dzwoneczki i pierścienie. I krzyknął Zurajk: „Oto wyszło na jaw twoje oszustwo, obwiesiu! Chciałeś mi spłatać figla w kobiecym przebraniu? Masz, bierz, co ci się należy!”, i rzucił w Alego płytką z ołowiu, która chybiła i dosięgła kogo innego. Wtedy oburzyli się na Zurajka ludzie i zawołali: „Czy jesteś kupcem, czy miotaczem? Jeżeli jesteś kupcem, zdejmij tę sakiewkę i nie wywieraj na ludziach twe j złości!” Odrzekł; „W imię Allacha, uczynię, co każecie.” Ali zaś powrócił do koszar. I spytał go Hasan Szauman: „Czego dokonałeś?”, i opowiedział mu Ali wszystko, co mu się przydarzyło. Potem zdjął szaty niewieście i rzekł: „O Szaumanie! Daj mi strój stajennego.” I przyniósł mu Hasan taki strój, a Ali wziął go i przebrał się, wziął ze sobą misę i pięć dirhemów i tak udał się do Zurajka, handlarza ryb. Spytał go Zurajk: „Czego sobie życzysz, panie majstrze?” Gdy mu pokazał Ali dirhemy na dłoni, Zurajk chciał mu dać jakieś ryby z leżących na półmisku, ale on powiedział: „Wezmę tylko ryby świeżo usmażone!” Położył przeto Zurajk ryby na patelni i chciał je usmażyć, ale że ogień wygasł, wszedł do wnętrza, aby go znów rozpalić. Wtedy Ali al-Misri wyciągnął rękę, chcąc zabrać sakiewkę, lecz gdy tylko dotknął jej brzegu, zadźwięczały wszystkie wisiorki, pierścienie i dzwoneczki. I zawołał Zurajk: „Nie udał się ze mną twój podstęp! Chociaż przyszedłeś w przebraniu koniucha, poznałem cię po sposobie, w jaki trzymałeś w dłoniach pieniądze i misę.” I rzucił w Alego płytką z ołowiu, lecz Ali zrobił unik i płytka upadła nie gdzie indziej, tylko do patelni pełnej smażącego się mięsa. Patelnia stłukła się, a tłuszcz wraz z mięsem chlusnął na ramiona kadiego, który właśnie tamtędy przechodził. I spłynęło mu to wszystko na pierś i w dół, aż do części wstydliwych. Kadi wrzasnął: „O moje przyrodzenie! Co za nikczemność, ty nędzniku! Kto mi to uczynił?” I powiedzieli mu ludzie: „O panie nasz, to jakiś mały chłopiec rzucił kamieniem, a on przypadkiem wpadł do patelni. Lecz Allach uchronił cię z pewnością przed czymś znacznie gorszym.” Ale gdy się potem obejrzeli, zobaczyli ołowianą płytkę i pojęli, że to Zurajk, handlarz ryb, ją rzucił. I znowu ruszyli na niego, i rzekli: „Na to Allach nie zezwala! Zdejmij tę kiesę, gdyż tak będzie dla ciebie lepiej!” Odrzekł: „Jeśli Allach pozwoli, zdejmę ją.”

Co się zaś tyczy Alego al-Misri, to udał się on do koszar i poszedł do swych towarzyszy. A oni spytali go: „Gdzie jest sakwa?” I opowiedział im Ali wszystko, co mu się przydarzyło, a oni rzekli: „Osłabiłeś jego przebiegłość już o dwie trzecie.” Ali zdjął wówczas to, co miał na sobie, a wdział strój kupca. Potem wyszedł i spotkał zaklinacza wężów, który miał przy sobie worek, a w nim węże, a miał także tobołek ze swymi przyborami. Rzekł do niego Ali: „Zaklinaczu! Chcę, abyś pokazał swą sztukę moim dzieciom. Dostaniesz za to zapłatę.” I zaprowadził go do koszar, tam zadał mu bandżu, a potem przebrał się w jego strój i poszedł tak do Zurajka, sprzedawcy ryb. Stanął przed kramem i zagrał na piszczałce, a Zurajk zawołał: „Niechaj ci Allach zapłaci!” Na to wyciągnął Ali węże i rzucił je przed sobą – na ziemię. Zurajk zaś, bojąc się węży, uciekł do wnętrza kramu, a Ali zebrał węże i schował do worka, po czym wyciągnął rękę po sakwę. Ledwie jednak dotknął jej brzegu, zadźwięczały pierścienie, dzwoneczki i wisiorki, a Zurajk zawołał: „Nie zaprzestałeś swoich figli! Przebrałeś się nawet za zaklinacza wężów!” I rzucił w Alego ołowianą płytką. A właśnie przechodził tamtędy jakiś wojak, a za nim postępował jego pachołek. Płytka uderzyła w głowę pachołka i ów upadł jak długi, wojak zaś krzyknął: „Kto go przewrócił?”, a ludzie rzekli: „To kamień spadł z dachu!” I poszedł sobie ów wojak, a ludzie rozejrzeli się i zobaczyli ołowianą płytkę. Zwrócili się więc znów przeciw Zurajkowi, wołając: „Zdejmij tę sakiewkę!” Odpowiedział: „Jeśli Allach zechce, zdejmę ją jeszcze dziś wieczór.” I nie przestawał Ali igrać z Zurajkiem, i tak oto uczynił siedem prób, lecz sakiewki nie zdjął. Oddał przeto zaklinaczowi jego szaty i przybory, ofiarował mu też, zapłatę. Później udał się znów pod kram Zurajka i usłyszał, jak ów tam mówił: „Jeżeli zostawię sakiewkę na noc w kramie, ten łotr przewierci ścianę i zabierze sakiewkę. Zabiorę ją przeto z sobą do domu.” Zaraz potem Zurajk wyszedł z kramu, zdjął sakiewkę i schował ją w zanadrze. I szedł za nim Ali, aż znaleźli się w pobliżu domu Zurajka. Wówczas spostrzegł Zurajk, że u sąsiada odbywa się wesele, i rzekł do siebie: „Pójdę najpierw do domu, oddam mojej żonie tę sakiewkę i wdzieję strój odświętny, a potem udam się na wesele.” I ruszył dalej, a Ali za nim. A Zurajk był ożeniony z czarną niewolnicą, którą wyzwolił wezyr Dżafar, i miał z niej syna imieniem Abdallach. I przyrzekł kiedyś żonie, że da chłopca obrzezać za pieniądze z owej sakiewki, potem go ożeni i zużyje resztę tych pieniędzy na ucztę weselną. A gdy wszedł Zurajk do swej żony, miał twarz ponurą. Spytała więc: „Z jakiej przyczyny jesteś przygnębiony?” Odrzekł: „Pan nasz doświadczył mnie dziś łotrzykiem, który wyczynił mi siedem sztuczek, chcąc ukraść tę sakiewkę, ale nie udało mu się jej wziąć.” Rzekła: „Daj, przechowam ją na wesele naszego syna.” I dał jej Zurajk sakiewkę. 

Tymczasem Ali al-Misri schował się w jakiejś komórce, skąd mógł widzieć i słyszeć wszystko. I Zurajk zdjął to, co miał na sobie, i ubrał się w szatę odświętną, a do żony powiedział: „Strzeż tej sakiewki, Umm Abdallach, a ja idę na wesele.” Ale żona poprosiła go: „Prześpij się trochę!” I położył się Zurajk, i zasnął, a wtedy Ali wstał, podkradł się na palcach i wziął sakiewkę, po czym podążył ku domowi weselnemu i został tam, aby popatrzeć na obrzędy. Co zaś do Zurajka, to ujrzał on we śnie, że jakiś ptak porwał mu sakiewkę. Obudził się więc przerażony i zawołał: „Umm Abdallach, wstań, zobacz, gdzie sakiewka!” Wstała przeto i rozejrzała się za nią, ale jej nie znalazła. Wówczas jęła bić się po twarzy, wołając: „O czarny twój los, Umm Abdallach! Złodziej zabrał sakiewkę!” A Zurajk rzekł: „Na Allacha, nikt inny jej nie wziął, tylko łotrzyk Ali. Nikt inny nie mógł skraść sakiewki, tylko on! Muszę ją odzyskać z powrotem!” A żona dodała: „Jeżeli jej nie przyniesiesz, zamknę przed tobą drzwi i zostaniesz przez noc na ulicy.” Poszedł więc Zurajk do domu weselnego i ujrzał łotrzyka Alego, przyglądającego się obrzędom. Pomyślał: „To on ukradł sakiewkę. Ale on przecież mieszka w koszarach Achmada ad-Danaf!” I pospieszył do koszar, by wyprzedzić Alego. Wdrapał się na dach, po czym zszedł na dół i ujrzał, że wszyscy śpią. A oto i Ali już nadszedł i zastukał do bramy, Zurajk zaś zapytał: „Kto stoi przed bramą?”, i usłyszał w odpowiedzi: „Ali al-Misri.” Spytał Zurajk: „Czy przyniosłeś sakiewkę?” I pomyślał Ali, że to Hasan Szauman, odrzekł więc: „Przyniosłem. Otwórz bramę!” Zurajk rzekł: „Nie mogę jej otworzyć, zanim nie ujrzę sakwy. Stanął bowiem zakład pomiędzy mną a twoim mistrzem.” Rzekł na to Ali: „Wystaw rękę!” I wystawił Zurajk rękę przez boczny otwór drzwiowy, a Ali dał mu sakwę. Zurajk porwał ją i wyszedł tą samą drogą, którą tu wszedł, po czym wrócił na wesele. Ali zaś stał przed bramą, ale gdy nikt mu nie otwierał, zastukał niecierpliwie, a wtedy jego towarzysze obudzili się i orzekli: „To stuka Ali al-Misri!” I otworzył mu strażnik, i spytał: „Czy przyniosłeś sakiewkę?” Zawołał Ali: „Dosyć żartów, Szaumanie! Czyż ci jej nie dałem przez boczny otwór drzwiowy, kiedy mi powiedziałeś: «Zaiste, przysiągłem, że ci nie otworzę bramy, dopóki nie pokażesz sakiewki!»” Hasan Szauman zawołał: „Na Allacha! Ją jej nie wziąłem! Jedynie Zurajk mógł ją wziąć od ciebie.” Zawołał na to Ali: „Muszę ją więc przynieść z powrotem!” I wyszedł Ali al-Misri, udając się na wesele. Tam usłyszał, jak błazen właśnie mówił: „Proszę o datek, o Abu Abdallach, i niech nagroda za to stanie się udziałem twego syna!” Rzekł do siebie Ali: „Mam szczęście!”, i pospieszył do domu Zurajka. Wdrapał się na dach domu i zszedł do mieszkania, gdzie ujrzał śpiącą żonę Zurajka. Odurzył ją przeto bandżem i ubrał się w jej strój, a synka wziął na ręce. I tak chodził po domu, i szukał, aż spostrzegł kosz ze świątecznym pieczywem przechowywany do tej pory wskutek skąpstwa Zurajka. 

Wkrótce też przyszedł pod swój dom Zurajk i zastukał do drzwi. Odpowiedział mu łotrzyk Ali, który spytał, naśladując głos kobiety: „Kto tam stoi pod bramą?” Odrzekł Zurajk: „Abu Abdallach”, Ali zaś powiedział: „Przysięgłam, że nie otworzę ci bramy, jeśli nie przyniesiesz sakiewki!” Odrzekł Zurajk: „Przyniosłem!” Na to Ali: „Podaj mi ją, a wtedy otworzę bramę”, i rzekł Zurajk: „Spuść mi kosz i wyciągnij ją sobie!” I spuścił mu kosz, a Zurajk włożył do niego sakiewkę. Wówczas schował ją sobie łotrzyk Ali, odurzył bandżem chłopca, a kobietę ocucił. I wyszedł tą samą drogą, którą wszedł, po czym pospieszył do koszar. Wszedł pomiędzy swoich towarzyszy i pokazał im sakiewkę oraz chłopca, którego też zabrał ze sobą. Pochwalili go więc wszyscy, a on rozdał im ciasto, które zaraz zjedli. Potem rzekł: „Szaumanie, ten chłopiec jest synem Zurajka, ukryj go u siebie!” Zabrał więc Szauman dziecko i ukrył je, a potem przyniósł jagnię, zabił je i oddał zarządcy. Ten jagnię upiekł w całości i zawinął w całun, upodabniając je do nieboszczyka. Zurajk zaś nadal stał pod drzwiami, a w końcu zastukał gwałtownie, aż jego żona spytała: „Czy przyniosłeś sakiewkę?” Odrzekł: „Czyż nie wciągnęłaś jej w koszyku, który mi spuściłaś?” Odrzekła: „Nie spuszczałam ci żadnego koszyka, nie widziałam sakiewki i nie wzięłam jej!” Wówczas zawołał Zurajk: „Na Allacha, łotrzyk Ali przyszedł tu przede mną i znów skradł sakiewkę!” Potem przeszukał dom i stwierdził, że brakuje ciasta i że synek został porwany. Krzyknął więc: „O biada! Dziecko!” A jego żona biła się w piersi i wołała: „Idziemy oboje do wezyra! Nikt inny nie mógł zabić mego syna, tylko ten łotrzyk, który płatał tobie figle. Wszystko przez ciebie!” Zurajk zaś powiedział: „Ja go złapię!” Potem wyszedł, zawiązawszy sobie chustę pojednania na szyi, i udał się do koszar Achmada ad-Danaf. Zastukał do bramy i gdy otworzył mu strażnik, Zurajk wszedł pomiędzy ludzi, a Szauman spytał go; „Z czym przychodzisz?” Odrzekł: „Przyszedłem prosić, abyście wstawili się za mną u Alego al-Misri. Niech mi odda mego syna, a ja mu daruję tę sakiewkę złota.” Na to zawołał Hasan Szauman: „Niech ci Allach za to zapłaci, Ali, dlaczego nie powiedziałeś nam, że to jego syn?” I spytał Zurajk: „Co się z nim stało?” Odrzekł Szauman: „Karmiliśmy go rodzynkami, a on udławił się i umarł. Tam oto leży.” Zawołał wówczas Zurajk: „O biada! Moje dziecko! Co ja powiem jego matce?” Potem wstał, rozwinął całun i ujrzał, że to pieczone jagnię. Zawołał więc: „Igrasz ze mną, Ali!”

Wtedy zwrócili Zurajkowi syna, a Achmad ad-Danaf powiedział: „Ty zawiesiłeś sakiewkę, aby ukradł ją ktoś sprytny, i obiecałeś, że gdy weźmie ją spryciarz, sakiewka stanie się jego własnością. Oto stała się więc własnością Alego al-Misri.” Zurajk rzekł: „Daję mu ją”, a Ali az-Zajbak al-Misri powiedział: „Przyjmij ją jako wykup za Zajnab, córkę twojej siostry.” I odpowiedział Zurajk: „Przyjmuję ją!”, a obecni przy tym zawołali: „Prosimy cię o rękę Zajnab dla Alego al-Misri!” Zurajk wszakże powiedział: „Nie mam nad nią takiej władzy. Może się to stać tylko za jej zgodą”, po czym zabrał swego syna i ową sakiewkę. Spytał więc Szauman: „Czy przyjmujesz nasze starania?” Odrzekł: „Przyjmę je od tego, kto będzie mógł dać za nią wykup.” Spytał: „A jaki ma być za nią wykup?” Odpowiedział: „Zajnab przysięgła, że zawładnie jej łonem ten tylko, kto przyniesie jej szatę Kamar, córki Żyda Azry, jej diadem, pas i złote pantofelki.” Zawołał Ali: „Jeżeli nie przyniosę jej dziś wieczorem tych szat, nie będę miał prawa starać się o nią!” Rzekł Szauman: „O Ali, zemrzesz raczej, niż spłatasz jej takiego figla!” Ali spytał: „A dlaczego?” I odpowiedzieli mu towarzysze: „Bo Żyd Azra jest czarownikiem podstępnym i zdradzieckim, a za sługi ma dżinny. Ma też poza miastem zamek, którego ściany są z cegieł złotych i srebrnych na przemian ułożonych. Zamek ten widoczny jest dla ludzkich oczu, jak długo przebywa w nim Azra, a gdy on stamtąd wychodzi, zamek staje się niewidoczny. Został on obdarzony córką imieniem Kamar i dla niej to przyniósł z pewnego skarbca wspomnianą szatę. Kładzie ją na złotym talerzu, otwiera okna zamku i woła: «Gdzież są spryciarze z Egiptu, łotrzykowie z Iraku i mistrzowie z Persji? Kto zdoła ukraść tę szatę, do tego będzie należała!» I usiłowali go przechytrzyć wszyscy chytrzy młodzi ludzie, ale nie mogli jej zdobyć, on zaś zamienił ich swymi czarami w małpy i osły.” Ali mimo to rzekł: „Muszę ją zdobyć, aby wystąpiła w niej Zajnab, córka chytrej Dalili!” Potem udał się Ali al-Misri do kramu owego Żyda i stwierdził, że jest opryskliwy i nieprzystępny. Miał on u siebie wagi i ciężarki, złoto i srebro, a także skrzynie, i zobaczył Ali u niego również muła. Wkrótce Żyd wstał, zamknął kram, złoto i srebro schował do dwu worków, a te włożył do juków i przytroczył je do siodła owego muła. Wreszcie sam wsiadł na niego i jechał tak długo, aż wydostał się za miasto. I szedł za nim Ali al-Misri, a Żyd nie zauważył go. Potem Żyd Azra wyjął jakiś proszek z woreczka ukrytego na piersi, wymówił nad nim zaklęcia i sypnął nim w powietrze. I oto ujrzał łotrzyk Ali zamek, któremu nie było równego. Tymczasem muł wraz z Żydem wspiął się po schodach – muł ten był bowiem dżinnem, którego Żyd uczynił swoim sługą. Potem Azra zdjął z muła juki, a muł oddalił się i zniknął. 

Co zaś do Żyda, to usiadł on w swoim zamku, gdy tymczasem Ali patrzył, co też on zrobi. I przyniósł Żyd złotą pałeczkę. Zawiesił na niej talerz ze złota na złotych łańcuszkach i położył na talerzu szatę, a Ali widział to wszystko, gdyż stał za drzwiami. I zawołał Żyd: „Gdzie są spryciarze z Egiptu, łotrzykowie z Iraku i mistrzowie z Persji? Kto ukradnie tę szatę dzięki swemu sprytowi, do tego będzie należała!” Potem wymówił zaklęcia i stanął przed nim stół z potrawami, gdy zaś posilił się, stół sam się oddalił. Następnie wymówił Azra nowe zaklęcia i stanął przed nim stół z winem. I Azra pił, a Ali pomyślał: „Tylko wtedy zdołasz ukraść tę szatę, kiedy on pije.” I podszedł do Azry od tyłu, unosząc w ręce stalowy miecz. Ale Żyd odwrócił się i wymówił nad ręką Alego zaklęcie: „Powstrzymaj miecz”, i ręka Alego zatrzymała się z mieczem w powietrzu. Wyciągnął wtedy Ali lewą rękę, ale i ona zawisła w powietrzu. Podobnie stało się z jego prawą nogą i w ten sposób stał już tylko na jednej nodze; Potem jednak Żyd zdjął z niego czary i Ali al-Misri był znów taki jak przedtem. Wreszcie Azra rzucił piasek na tablicę i dowiedział się, że człowiek ów nazywa się Ali az-Zajbak al-Misri. Zwrócił się tedy do niego i rzekł: „Chodź tu! Kto ty jesteś i czego chcesz?” Odrzekł: „Jestem Ali az-Zajbak al-Misri, junak Achmada ad-Danaf. Staram się o Zajnab, córkę chytrej Dalili, i powiedziano mi, że jako wiano za nią mam dać szatę twojej córki. Daj mi ją, jeżeli chcesz ocalić życie, i nawróć się na islam!” Odrzekł Azra: „Po twojej śmierci! Wielu już ludzi urządzało mi podstępy, chcąc ukraść tę szatę, ale nie mogli jej zdobyć. Jeśli chcesz przyjąć dobrą radę, myśl o tym, by siebie ocalić, gdyż oni tylko dlatego żądali od ciebie tej szaty, że pragną cię zgubić. I gdybym nie zobaczył, że twoje szczęście jest większe od mego, byłbym na pewno strącił ci głowę z karku.” I wielce się tym Ali uradował, że Żyd poznał, iż szczęście Alego jest większe od jego własnego szczęścia, i rzekł: „Muszę koniecznie zdobyć tę szatę, a ty nawróć się na islam!” Spytał Azra: „Czy taka jest twoja woła niewzruszona?” Odrzekł Ali: „Tak”, a wtedy Żyd wziął czarkę, napełnił ją wodą, wymówił nad nią zaklęcia i wołając: „Przejdź z postaci człowieczej w postać osła!”, pokropił Alego wodą. Wtedy stał się Ali osłem z kopytami i długimi uszami i zaczął nawet rżeć jak osioł. Potem Azra nakreślił wokół Alego krąg, który stał się dla niego murem, i pił dalej, aż do rana, kiedy to rzekł: „Pojadę dziś na tobie, a mułowi dam odpocząć.” To rzekłszy schował ową szatę, talerz oraz pałeczkę i łańcuszki do szafy i wyszedł, wypowiadając nad Alim w oślej postaci zaklęcia, tak że go słuchał. Na grzbiecie umieścił mu juki i wreszcie dosiadł go, a wtedy zamek zniknął im z oczu. I szedł Ali, niosąc Żyda na swym grzebiecie, a ów zsiadł dopiero przed swoim kramem, gdzie wyjął złoto z sakwy i to samo uczynił ze srebrem, przekładając owe szlachetne metale do skrzynek stojących przed nim. Ali zaś nadal tkwił w swej oślej skórze; słyszał i rozumiał wszystko, ale nie mógł przemówić. I oto przyszedł do Żyda pewien człowiek, młody kupiec, którego los mocno doświadczył, tak że nie znalazł on sobie rzemiosła lżejszego niż noszenie wody. 

Przyniósł on naramienniki swojej żony i rzekł do Azry: „Daj mi za to tyle, abym sobie mógł kupić osła.” Spytał Żyd: „A co na niego załadujesz?” Odrzekł człowiek: „Mistrzu, napełnię bukłaki wodą z rzeki i będę żył z tego, co za nią dostanę.” Rzekł na to Żyd: „Weź ode mnie tego oto mojego osła.” I sprzedał mu ów człowiek złote naramienniki, a w zamian dostał osła i jeszcze dodał mu Żyd nieco pieniędzy. I odszedł woziwoda, prowadząc ze sobą zaczarowanego Alego al-Misri, i kierował się ku swemu domowi. Ali zaś rzekł do siebie: „Jeżeli twój pan objuczy cię siodłem i bukłakiem z wodą, a potem zrobi z tobą dziesięć obchodów, pozbawi cię całej twej siły i umrzesz!” Gdy więc nadeszła żona woziwody, aby podłożyć Alemu obroku, on uderzył ją nagle łbem, tak że się przewróciła na plecy, po czym skoczył na nią i trącając ją pyskiem w głowę, wystawił to, co odziedziczył po swym ojcu. Kobieta podniosła krzyk, aż przybiegli na pomoc sąsiedzi, zbili Alego i ściągnęli go z niewiasty. W tej chwili zjawił się także mąż niewiasty, który chciał być woziwodą, a ona zawołała: „Albo rozwiedź się ze mną, albo oddaj osła jego właścicielowi!” Spytał: „A cóż się stało?” Odrzekła: „To jest szejtan w skórze osła! Skoczył na mnie i gdyby sąsiedzi nie ściągnęli go z mojego łona, z pewnością zhańbiłby mnie.” Wziął więc ów człowiek Alego w oślej skórze i poszedł do Żyda. Ów zapytał: „Dlaczego przyprowadziłeś go z powrotem?” Odrzekł: „Chciał pohańbić moją żonę!” Oddał mu przeto Żyd jego pieniądze i poszedł sobie woziwoda, Żyd zaś zwrócił się do Alego i rzekł: „A więc uciekłeś się do podstępu, nieszczęsny, by cię przyprowadził do mnie z powrotem? Jeżeli sprawia ci radość, że jesteś osłem, uczynię z ciebie widowisko dla wielkich i małych.” I wziął Alego-osła, dosiadł go i wyjechał za miasto. Tam wyjął nieco swego proszku, wymówił nad nim zaklęcia i rozsiał go w powietrzu, a wówczas jego zamek stał się widoczny. Azra wszedł do zamku, zdjął juki z osła i wyjął obie sakwy ze swym mieniem, potem przyniósł pałeczkę, zawiesił na niej talerz z szatą i wołał: „Gdzież są junacy ze wszystkich krajów? Kto potrafi skraść tę szatę?” Potem wypowiedział zaklęcie tak jak za pierwszym razem, a kiedy stanął przed nim stolik z posiłkiem, zjadł i znów wymówił zaklęcie, a gdy zjawiło się przed nim wino, pił je. Wreszcie wyciągnął czarkę pełną wody, wypowiedział nad nią zaklęcia i prysnął wodą na osła, mówiąc: „Powróć z tej postaci do twej postaci poprzedniej”, i Ali stał się znów człowiekiem, tak jak był przedtem.

Rzekł wówczas do niego Azra: „Ali! Przyjmij dobrą radę i unikaj zła, które ci mogę wyrządzić. Nie musisz koniecznie żenić się z Zajnab i kraść po to szatę mojej córki. Nie będzie ci łatwo ją zdobyć. Porzuć ten zamysł, to będzie lepsze dla ciebie! Jeżeli zaś nie zechcesz, zamienię cię w niedźwiedzia albo w małpę, albo też oddam władzę nad tobą dżinnowi, który cię zrzuci z góry Kaf.” Lecz Ali rzekł: „Azro, zobowiązałem się zdobyć tę szatę i muszę ją skraść! A ty się nawróć na islam, bo inaczej zabiję cię!” Rzekł Azra: „Ali, jesteś niczym orzech – jeżeli się go nie roztłucze, nie można go zjeść.” I znów wziął czarkę z wodą, wymówił nad nią zaklęcia i pokropił Alego mówiąc: „Przybierz postać niedźwiedzia!” I zaraz zamienił się Ali w niedźwiedzia, a Azra założył mu obrożę na szyję, związał mu pysk i wbił w ziemię żelazny kołek, do kołka zaś przywiązał Alego-niedźwiedzia. Potem znów zasiadł do jedzenia i rzucał niedźwiedziowi po kilka kęsów, a także wylewał dla niego resztki z pucharu. Kiedy zajaśniał poranek, Azra wstał, zabrał złoty talerz i szatę, a nad niedźwiedziem wymówił zaklęcia, by towarzyszył mu do jego kramu. I usiadł w kramie, wysypał złoto i srebro do skrzynek i umocował w kramie koniec łańcucha, który miał na szyi niedźwiedź. Ali zaś słyszał i rozumiał wszystko, ale nie mógł mówić. A oto pewien kupiec podszedł do Żyda siedzącego w kramie i rzekł: „Mistrzu, czy sprzedałbyś mi tego niedźwiedzia? Mam bowiem żonę, córkę mego stryja, której polecono właśnie, aby jadła niedźwiedzie mięso i nacierała się niedźwiedzim sadłem.” Ucieszył się z tego Żyd i pomyślał sobie: „Sprzedam go, niech go zabije ten człowiek i uwolni nas od niego.” Ali natomiast rzekł do siebie: „Na Allacha, przecież on chce mnie zabić! Ale ocalenie jest w ręku Allacha!” I ozwał się Żyd do tamtego: „Daję ci go w darze.” Wtedy zabrał ów kupiec niedźwiedzia, poszedł z nim do rzeźnika i rzekł mu: „Weź swoje narzędzia i chodź za mną.” I zabrał rzeźnik swe noże, i poszedł za kupcem. Potem zbliżył się do Alego, związał go i jął ostrzyć nóż, by go zarżnąć. Ale skoro ujrzał Ali al-Misri rzeźnika zbliżającego się ku niemu z nożem, uciekł mu i poleciał pomiędzy niebem a ziemią. I wciąż leciał w powietrzu, aż wylądował w zamku u Azry. Przyczyna zaś tego zdarzenia tkwiła w tym, że Azra podarowawszy niedźwiedzia kupcowi poszedł do swego zamku, a tam, gdy go córka o to zapytała, opowiedział jej wszystko, co się zdarzyło. 

Rzekła: „Zawołaj któregoś dżinna i spytaj go, czy to jest naprawdę Ali al-Misri, czy też inny jakiś człowiek uprawiający chytre sztuczki.” Wypowiedział więc Azra zaklęcie, przywołując dżinna, którego spytał: „Czy to jest rzeczywiście Ali al-Misri, czy też inny jakiś człowiek uprawiający chytre sztuczki?” Porwał przeto ów dżinn Alego-niedźwiedzia, a gdy wrócił wraz z nim, powiedział: „To jest Ali al-Misri we własnej osobie. Rzeźnik już właśnie go związał, naostrzył nóż i miał go zabić, ale ja porwałem go z rąk rzeźnika i sprowadziłem tu.” Wtedy Żyd wziął swoją czarkę z wodą, wymówił nad nią zaklęcia i skropił tą wodą Alego mówiąc: „Powróć do swej ludzkiej postaci!” I stał się Ali znów taki, jaki był poprzednio. Wówczas Kamar, córka Żyda, ujrzała, że to piękny młodzieniec, i obudziła się w jej sercu miłość do niego. A i w sercu Alego zrodziła się miłość do niej. I zawołała Kamar: „O nieszczęsny, dlaczego pożądasz mojej szaty, aż ojciec mój musi wyczyniać z tobą takie rzeczy?!” Odrzekł: „Zobowiązałem się ukraść ją dla Zajnab-Oszustki, po to, abym się z nią mógł ożenić.” Rzekła Kamar: „Już wielu innych przed tobą próbowało czynić podstępy memu ojcu, aby ukraść moją szatę, ale nie mogli niczego wskórać.” I dodała jeszcze: „Porzuć ten zamysł.” Odrzekł Ali: „Muszę zdobyć tę szatę, a twój ojciec niech przyjmie islam. Jeżeli nie uczyni tego, zabiję go.” Rzekł na to Żyd do Kamar: „Spójrz, córko moja, jak ten nieszczęsny szuka własnej zguby!” Do Alego zaś powiedzial: „Teraz zamienię cię w psa!” I wziął czarkę, na której były wypisane zaklęcia, a w niej była woda, wymówił nad nią zaklęcia i rzekł: „Stań się psem!” I stał się Ali psem. Żyd zaś ze swą córką pił wino aż do świtu. Potem Azra podniósł się, schował szatę i złoty talerz i dosiadł muła, a nad psem wypowiedział zaklęcia, tak że biegł on za nim. I zaczęły inne psy szczekać na niego, ale gdy mijali właśnie kram handlarza starzyzną, handlarz ów wstał, odgonił tamte psy, a Ali w skórze psa położył się u jego stóp. Żyd zaś obejrzał się i nie znalazł Alego. 

Wkrótce potem podniósł się ów handlarz starzyzną, zamknął swój kram i udał się do domu, a pies postępował za nim. A gdy handlarz starzyzną wszedł do swego domu, a jego córka zobaczyła psa, zasłoniła sobie szybko twarz i rzekła: „Ojcze, dlaczego przychodzisz z obcym mężczyzną i wprowadzasz go do mnie?” Odrzekł: „Córko moja, to przecież pies!”, ale ona zawołała: „To Ali al-Misri! Zaczarował go Żyd!” Zwrócił się więc handlarz starzyzną do psa i spytał: „Czy ty jesteś Ali al-Misri?”, i pies dał mu znak głową, że tak. I spytał jeszcze córki: „A dlaczego Żyd go zaczarował?” Odparła: „Z powodu szaty jego córki Kamar. Ale ja mogę zdjąć zeń czar.” Rzekł ojciec: „Jeżeli ma się stać coś dobrego, to teraz jest odpowiednia na to pora.” Ale córka rzekła: „Uwolnię go pod warunkiem, że się ze mną ożeni.” I dał jej Ali głową znak, że się zgadza. Wówczas dziewczyna wzięła czarkę znaczoną napisami i wymówiła nad nią zaklęcia. Lecz wtem rozległ się głośny krzyk i czarka wypadła dziewczynie z ręki. Odwróciła się więc i ujrzała niewolnicę swego ojca, która właśnie krzyknęła, a teraz tak rzekła do córki handlarza starzyzną: „O pani moja, czy takie jest owo przymierze pomiędzy mną a tobą? To ja, a nie kto inny, nauczyłam cię tej sztuki i przyrzekłaś mi, że nie uczynisz nic, nie zasięgnąwszy u mnie rady. Poza tym stanęła między nami umowa, że ten, kto ożeni się z tobą, ożeni się również ze mną i należeć będzie jedną noc do mnie, a drugą do ciebie.” Odrzekła córka handlarza: „Tak było!” Gdy zaś handlarz starzyzną usłyszał te słowa od niewolnicy, spytał swą córkę: „A kto nauczył niewolnicę czarów?” Odrzekła: „Ojczulku, ona mnie nauczyła, ale ją samą spytaj, kto nauczył ją.” Zwrócił się więc do niewolnicy z pytaniem, a ona rzekła: „Wiedz, o panie mój, że gdy byłam u Żyda Azry, podglądałam go, kiedy czynił zaklęcia, a gdy szedł do swego kramu, otwierałam jego czarodziejskie księgi i czytałam je, aż w końcu zgłębiłam wiedzę tajemną. A pewnego dnia Żyd upił się i chciał, abym przyszła do jego łoża. Ja jednak odmówiłam i powiedziałam mu: «Nie mogę zgodzić się na to, chyba że zostaniesz muzułmaninem!» Lecz tego on nie chciał uczynić, wobec czego rzekłam do niego: «Zaprowadź mnie zatem na targ sułtański!» I sprzedał mnie Azra tobie, i tak znalazłam się w twoim domu. Tu nauczyłam wiedzy tajemnej moją panią, ale postawiłam jej warunek, że nie wykorzysta swych umiejętności, nie poradziwszy się wpierw mnie, a że ponadto ten, kto ożeni się z nią, poślubi także i mnie. I jedna noc należeć będzie do mnie, a druga do niej.”

Potem niewolnica wzięła czarkę z wodą, wymówiła nad nią zaklęcia i prysnęła wodą na psa mówiąc: „Powróć do swej ludzkiej postaci!” I stał się Ali znów człowiekiem, tak jak przedtem. Wtedy pozdrowił go handlarz starzyzną i spytał, dlaczego został zaczarowany, Ali zaś opowiedział wszystko, co mu się dotychczas przydarzyło. Spytał go wówczas handlarz starzyzną: „Czy nie wystarczą ci moja córka i niewolnica?” Odrzekł Ali: „Muszę i Zajnab pojąć za żonę!” A wtem rozległo się pukanie do bramy i niewolnica spytała: „Kto tam?”, a w odpowiedzi usłyszeli: „Kamar, córka Żyda. Czy jest u was Ali al-Misri?” Rzekła na to córka handlarza starzyzną: „Córko Żyda, co chcesz mu uczynić, jeśli jest u nas? Niewolnico, zejdź, otwórz jej drzwi.” I otworzyła niewolnica drzwi, a Kamar weszła. Kiedy zaś ujrzała Alego, a on na nią popatrzył, zawołał: „Co cię tu przywiodło, córko psa niewiernego?” Odrzekła: „Wyznaję, że nie ma boga prócz Allacha i wyznaję, że Muhammad jest Prorokiem Allacha”, i stała się muzułmanką. Potem spytała Alego: „Czy według nakazów islamu mężczyźni dają wykup za żonę, czy też niewiasty wnoszą posag swym mężom?” Odrzekł Ali: „Mężczyźni dają wykup za żonę.” Rzekła: „Ja zaś przyniosłam sobie sama wykup w twoim imieniu, a mianowicie suknię, pałeczkę i łańcuszki, a także głowę mojego ojca, twego wroga i wroga Allacha.” I rzuciła Alemu pod nogi głowę swego ojca, mówiąc jeszcze raz: „Oto jest głowa mego ojca, twojego wroga i wroga Allacha.” A przyczyna, dla której Kamar zabiła swego ojca, była taka: Kiedy zamienił on Alego w psa, ona ujrzała we śnie jakąś postać, mówiącą do niej: „Przyjmij islam!” I nawróciła się Kamar na prawdziwą wiarę. A po przebudzeniu nakłaniała swego ojca do przyjęcia islamu, lecz on wzbraniał się. A gdy ostatecznie odmówił, odurzyła go bandżem i zabiła. Ali zaś wziął przedmioty przyniesione przez Kamar i rzekł do handlarza starzyzną: „Jutro spotkamy się u kalifa, abym mógł poślubić twoją córkę i niewolnicę.” I wyszedł pełen radości, zdążając ku koszarom, a z sobą miał owe przedmioty. Lecz oto nadszedł jakiś cukiernik i klaszcząc w dłonie wołał: „Nie ma potęgi ni siły poza Allachem Wielkim i Mocnym! Dążenia ludzi stały się występne i urzeczywistniają się jedynie w oszustwie. Proszę cię, na Allacha, skosztuj nieco tej chałwy!” I przyjął Ali od niego kawałek, i zjadł. A w chałwie był bandż, którym sprzedawca chałwy odurzył Alego, po czym zabrał mu szatę, złotą pałeczkę i łańcuszki, a wszystko to schował do skrzynki ze słodyczami. Potem dźwignął skrzynkę na plecy, zabrał też swą tacę i ruszył w dalszą drogę. Ale oto zawołał nań pewien kadi i rzekł: „Chodź tu, cukierniku!”

Zatrzymał się więc ów cukiernik, ustawił stojak, a na nim tacę i rzekł: „Czego sobie życzysz?” Odrzekł kadi: „Chałwy i migdałów obsmażanych w cukrze.” I wziął do ręki po trosze jednego i drugiego, po czym zawołał: „Ta chałwa i te migdały są fałszowane!” Wyciągnął z zanadrza kawałek chałwy i podając ją cukiernikowi, rzekł: „Zobacz, jak dobrze zrobiona jest ta! Skosztuj i zrób taką samą!” Cukiernik przyjął chałwę i zjadł. ją. A że był w tej chałwie bandż, cukiernik został odurzony. Kadi wziął wtedy stojak, skrzynkę, a w niej szatę i inne rzeczy, cukiernika zaś umieścił w stojaku i dźwignął to wszystko na plecy, po czym udał się do koszar, w których mieszkał Achmad ad-Danaf. Gdyż tym kadim był Hasan Szauman, przyczyna zaś tego wszystkiego była taka: Kiedy Ali przysiągł, że zdobędzie szatę Kamar, i wyruszył po nią, jego towarzysze nie mieli o nim od tej pory żadnej wieści. Rzekł więc Achmad ad-Danaf: „Junacy, idźcie i szukajcie waszego brata Alego al-Misri.” I wyruszyli szukając go po całym mieście. Wyszedł także Hasan Szauman w stroju kadiego, a gdy zobaczył przed sobą cukiernika, poznał, że jest to Achmad al-Lakit. Zadał mu przeto bandżu i zabrał go, a wraz z nim szatę i udał się do koszar. Co się zaś tyczy czterdziestu druhów Hasana, to krążyli oni po ulicach miasta czyniąc poszukiwania. Ali Kitf al-Dżamal zaś odłączył się od swoich towarzyszy i ujrzał w pewnej chwili zbiegowisko. Podążył ku tłoczącym się ludziom i ujrzał Alego al-Misri odurzonego bandżem, więc go ocucił. Ali ocknął się i zobaczył ludzi zgromadzonych wokół niego, Ali Kitf al-Dżamal zaś krzyknął doń wtedy: „Obudź się!” I spytał Ali al-Misri: „Gdzie jestem?”, a Ali Kitf al-Dżamal i inni ludzie odpowiedzieli mu: „Znaleźliśmy cię leżącego tu i odurzonego bandżem, ale nie wiemy, kto cię zatruł.” Powiedział Ali: „Zatruł mnie jakiś cukiernik i zrabował moje rzeczy. Dokąd on się udał?” Rzekli zgromadzeni: „Nikogo nie widzieliśmy! Ale wstań i chodź razem z nami do koszar”, i poszli wszyscy razem.

Gdy znaleźli się na miejscu, zastali tam Achmada ad-Danaf, który pozdrowił ich i spytał: „Ali, czy przyniosłeś szatę?” Odrzekł Ali: „Miałem ją z sobą, wraz z innymi rzeczami. Niosłem też głowę Żyda, ale spotkałem po drodze jakiegoś cukiernika, który zatruł mnie bandżem i zabrał mi szatę.” I opowiedział im Ali wszystko, co mu się przydarzyło, po czym dodał: „Gdy tylko spotkam tego cukiernika, to mu za to odpłacę!” W tej chwili wyszedł z jednej z izb Hasan Szauman i spytał: „Czy przyniosłeś z sobą zdobycz, Ali?” Odrzekł: „Miałem szatę i miałem głowę tego Żyda, ale spotkał mnie jakiś cukiernik, zatruł mnie bandżem i zrabował szatę oraz wszystko inne. Nie wiem, dokąd poszedł, ale gdybym znał jego kryjówkę, już ja bym mu odpłacił! Ale może ty wiesz, gdzie ten cukiernik się podziewa?” Odrzekł Hasan: „Wiem, gdzie on jest!”, po czym wstał i otworzył przed Alim izbę, z której przed chwilą wyszedł. I ujrzał tam Ali cukiernika odurzonego bandżem. Ocucił go, a gdy cukiernik otworzył oczy, zobaczył przed sobą Alego al-Misri, Achmada ad-Danaf i czterdziestu junaków. Skoczył na równe nogi i zawołał: „Gdzie jestem? Kto mnie schwytał?” A Hasan Szauman odrzekł: „Ja jestem tym, który cię schwytał.” I zawołał Ali al-Misri: „Oszuście! To takie figle mi płatasz?”, i chciał go zabić. Ale Hasan Szauman rzekł mu: „Powstrzymaj rękę, to jest teraz twój powinowaty.” Spytał Ali: „Jakim sposobem?” Odrzekł Hasan: „To jest Achmad al-Lakit, syn siostry Zajnab.” I spytał Ali Achmada al-Lakit: „Dlaczego to zrobiłeś?” Odrzekł: „Kazała mi tak moja babka, chytra Dalila, a to dlatego, że Zurajk, sprzedawca ryb, był u mojej babki Dalili i powiedział jej: «Zaiste, Ali al-Misri to łotrzyk biegły we wszelkich sztuczkach. Na pewno zabije Żyda i przyniesie szatę!» Wezwała mnie wtedy babka i spytała: «Achmadzie, czy znasz Alego al-Misri?» Odrzekłem: «Znam go, to ja go kiedyś zaprowadziłem do siedziby Achmada ad-Danaf.» Rzekła: «Idź i zastaw na niego swoje sieci, a gdy nadejdzie z tymi rzeczami, spłataj mu jakąś sztuczkę i zabierz mu całą zdobycz.» Krążyłem tedy po ulicach miasta, aż spotkałem pewnego cukiernika. Dałem mu dziesięć denarów i otrzymałem za to od niego szatę, słodycze i sprzęt. Potem zaś stało się to, co się stało.”

Wtedy rzekł Ali al-Misri do Achmada al-Lakit: „Idź do twej babki i do Zurajka, sprzedawcy ryb, i powiadom ich o tym, że zdobyłem wszystkie żądane przedmioty, a do tego głowę Żyda Azry. Powiedz im także: «Jutro spotkacie go w dywanie kalifa i odbierzecie od niego wykup za Zajnab.»” Achmad ad-Danaf zaś cieszył się z takiego zakończenia sprawy i rzekł: „O Ali, nie poszły na marne trudy twojego wychowania!” Gdy więc nastał ranek, wziął Ali al-Misri szatę i złotą pałeczkę z łańcuszkami ze złota oraz głowę Żyda Azry wbitą na włócznię i udał się do dywanu wraz ze swoim stryjem Achmadem ad-Danaf i jego ludźmi. I ucałowali ziemię przed kalifem. A gdy kalif na nich popatrzył, zobaczył pomiędzy nimi młodzieńca, którego żaden mąż nie zdołałby przewyższyć dzielnością. I spytał o niego przybyłych, a Achmad ad-Danaf powiedział: „O Władco Wiernych, to jest Ali az-Zajbak al-Misri, przywódca kairskich junaków. I jest on pierwszy pomiędzy moimi junakami.” A kiedy przyjrzał mu się kalif, polubił go, gdyż spostrzegł dzielność promieniejącą z jego oczu i świadczącą za nim, nie przeciwko niemu. Ali zaś rzucił głowę Żyda Azry pod nogi kalifa, mówiąc: „Z każdym twym wrogiem postąpię tak jak z tym, o Władco Wiernych!” I spytał kalif: „Czyja to głowa?” Odrzekł: „To głowa Azry, Żyda.” A kalif pytał dalej: „Dlaczego zabiłeś go?” I opowiedział mu Ali al-Misri o tym, co mu się przydarzyło, od początku do końca. Rzekł wówczas kalif: „Nie spodziewałbym się, że go zabijesz, był przecież czarownikiem.” Odrzekł Ali: „Pan nasz dał mi moc do tego, abym go zabił.” Wtedy wysłał kalif kilku walich do zamku, a oni ujrzeli tam Żyda bez głowy. Włożyli go więc do skrzyni i przynieśli kalifowi, który kazał go spalić. Wówczas zbliżyła się Kamar, córka owego Żyda, ucałowała ziemię przed kalifem i powiadomiła go o tym, że jest córką Żyda Azry i że przyjęła islam. Potem odnowiła swe wyznanie wiary przed kalifem i rzekła do niego: „Bądź moim orędownikiem u łotrzyka Alego az-Zajbak al-Misri. Pragnę, aby mnie poślubił.” Poprosiła także kalifa, aby zechciał wystąpić jako jej opiekun w czasie obrzędów zaślubin z Alim. A kalif podarował Alemu al-Misri zamek Żyda Azry wraz ze wszystkim, co w nim było, i rzekł jeszcze: „Proś mnie o jakąś łaskę!” Rzekł Ali: „Proszę cię, abym mógł stać na twoim kobiercu i jeść z twego stołu.” Spytał kalif: „O Ali, czy masz swoich ludzi?” Odrzekł Ali: „Mam czterdziestu ludzi, ale oni są w Kairze.” Rozkazał tedy kalif: „Poślij więc po nich, niech przybywają tu z Kairu”, i pytał dalej: „A czy masz, Ali swoją siedzibę?” Odrzekł: „Nie mam!” 

I zawołał Hasan Szauman: „O Władco Wiernych, ja mu dam moją siedzibę wraz ze wszystkim, co w niej jest!” Ale kalif rzekł: „Twoja siedziba jest dla ciebie, Hasanie!”, i rozkazał skarbnikowi, aby dał budowniczemu dziesięć tysięcy denarów na wybudowanie dla Alego siedziby z czterema liwanami i czterdziestoma izbami dla jego ludzi. Potem spytał jeszcze kalif: „Czy masz prócz tego jakieś życzenie, Ali, bym kazał je dla ciebie wypełnić?” Rzekł: „O królu czasu, proszę cię, abyś zechciał być moim orędownikiem u chytrej Dalili. Chcę bowiem pojąć za żonę jej córkę Zajnab, a jako wykup daję szatę córki Azry i inne jej rzeczy.” I przyjęła Dalila wstawiennictwo kalifa, przyjęła też złoty talerz i szatę, pałeczkę i łańcuszki ze złota. Potem spisano ślubną umowę pomiędzy Zajnab i Alim, a także inną ślubną umowę z córką handlarza starzyzną, następną umowę spisano z niewolnicą i wreszcie z Kamar, córką Azry. Kalif zaś wyznaczył Alemu żołd i pozwolił mu brać udział w swym posiłku południowym i wieczornym, ponadto zaś polecił wypłacać mu pieniądze na paszę dla zwierząt i przyznał mu jeszcze inne łaski. I rozpoczął Ali al-Misri przygotowania do wesela, które trwały pełne trzydzieści dni. Wysłał także pismo do swoich ludzi w Kairze, donosząc im, jakich zaszczytów dostąpił u kalifa. A w liście tym napisał im ponadto: „Musicie tu przybyć, aby wziąć udział w weselu, żenię się bowiem z czterema dziewczętami.” I oto po bardzo krótkim czasie zjawili się jego ludzie w liczbie czterdziestu i wszyscy oni byli na weselu. Ali dał im mieszkanie w koszarach i przyjął ich z największą gościnnością, potem zaś przedstawił ich kalifowi, który obdarzył ich szatami honorowymi. A kiedy służebne pokazały Alemu al-Misri Zajnab w szacie Kamar, wszedł w nią Ali i znalazł ją jako perłę nie przewierconą i jako klacz, której nikt przedtem nie ujeżdżał. Potem połączył się z trzema pozostałymi dziewczętami i stwierdził, że pełne są piękności i wdzięku.

A później zdarzyło się kiedyś, że Ali al-Misri pełnił nocną straż u kalifa. I rzekł kalif: „Życzę sobie, Ali, abyś mi opowiedział wszystko, co ci się przydarzyło od początku do końca.” I powtórzył mu Ali wszystko, co go spotkało ze strony chytrej Dalili, Zajnab-Oszustki i sprzedawcy ryb Zurajka, a kalif rozkazał, aby to dokładnie spisano, a księgę złożono w królewskim skarbcu. I tak oto zostały zapisane wszystkie przygody Alego al-Misri, i dołączone do zbioru życiorysów współczesnych Najlepszego spośród ludzi – niechaj Allach zlituje się nad nim i obdarzy go pokojem. Potem zaś żyli wszyscy w dostatku i szczęściu do czasu, aż przyszła do nich ta, która niweczy radość i rozdziela związki. A Allach Wiekuisty i Najwyższy wie to najlepiej. A pośród rozmaitych innych opowieści jest jeszcze: Opowieść o zaślubinach Badr Basima, syna króla Szachrimana, z córką króla Samandala...cdn.
Zapraszamy na sufickie warsztaty, śpiewy, tańce i modlitwy


© Wszelkie prawa do publikacji zastrzeżone przez: sufi-chishty.blogspot.com


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz