wtorek, 7 kwietnia 2015

Opowiadanie najstarszej dziewczyny

Księga 1001 nocy

Opowiadanie najstarszej dziewczyny


Doprawdy, przygoda moja jest przedziwna. A oto ona: Te dwie suki są moimi siostrami z tego samego ojca, ale z innej matki, ja zaś byłam pomiędzy nimi najmłodsza. I zmarł nasz ojciec, zostawiając pięć tysięcy denarów. Siostry moje dostały posag, wyszły za mąż i żyły razem z mężami jakiś czas. Potem obaj mężowie mych sióstr przygotowali towary, każdy wziął od swojej małżonki tysiąc denarów i wyjechali wszyscy razem, a mnie zostawili. Przez cztery lata byli nieobecni, póki mężowie mych sióstr nie stracili majątku, po czym zginęli, zostawiając żony w obcym kraju. Wtedy siostry wróciły do mnie jako dwie żebraczki. Gdy je ujrzałam, przelękłam się i nie poznałam ich. Kiedy jednak rozpoznałam je, spytałam: „Cóż to znaczy?” Odrzekły: „O siostro, słowa na nic się teraz nie zdadzą. To, co zaistniało, było nam pisane, bo tak chciał Allach.” Posłałam je tedy do łaźni, odziałam w nowe szaty i rzekłam do nich: „Siostry, wy jesteście starsze, a ja młodsza. Jesteście mi ojcem i matką! Dziedzictwu, które przypadło nam razem, pobłogosławił Allach, mój dochód wzrósł już dwukrotnie i położenie moje jest korzystne, a pomiędzy mną a wami nie ma różnic!” I postępowałam wobec nich z największą dobrocią, mieszkały u mnie przez pełny rok i otrzymały dochody z mego majątku. Później rzekły mi kiedyś: „Małżeństwo byłoby dla nas rzeczą dobrą! Nie możemy tak żyć bez mężów.” Powiedziałam im na to: „Siostry moje, nie znajdziecie szczęścia w małżeństwie, bo zaprawdę, dobry człowiek jest obecnie rzadkością. Przecież próbowałyście już małżeństwa!” Ale one nie zważały na moje słowa i wyszły za mąż bez mego pozwolenia, ja zaś wyprawiłam im wesele za moje pieniądze i sprawiłam im szaty. 

Potem siostry moje odeszły wraz ze swymi mężami i mieszkały z nimi przez krótki czas, aż zostały przez nich oszukane. Mężowie zabrali im to, co posiadały, porzucili je i odjechali. Przyszły tedy do mnie prawie nagie i usprawiedliwiały się mówiąc: „Nie bierz nam tego za złe! Ty jesteś młodsza od nas wiekiem, ale dojrzalsza rozumem. Nigdy już nie będziemy wspominać o małżeństwie!” Rzekłam: „Witajcie, siostry moje, nie mam nikogo droższego od was!” Przyjęłam je i byłam dla nich nadzwyczaj wspaniałomyślna. Trwało to przez cały rok. Potem postanowiłam wyprawić do Basry statek. Przygotowałam statek wielki, kazałam załadować towary i różne rzeczy na sprzedaż, a także wszystko, co mogło być potrzebne na statku, i rzekłam: „Siostry, czy chcecie pozostać w domu aż do mego powrotu, czy też wolicie jechać ze mną?” Odrzekły: „Chcemy jechać z tobą, bo nie mogłybyśmy znieść rozłąki.”

Zabrałam je więc z sobą i popłynęłyśmy. A przedtem podzieliłam mój majątek na dwie połowy i jedną z nich wzięłam w podróż, a drugą schowałam mówiąc: „Statkowi może się coś przydarzyć, a my żyć będziemy nadal. Jeżeli wtedy powrócimy, znajdziemy tu coś, co się nam przyda.” I płynęłyśmy dniami i nocami, aż kiedyś pobłądził nasz statek, bo kapitan zmylił drogę i wpłynął na inne, niż chcieliśmy, morze. Ale my nie wiedzieliśmy o tym przez pewien czas, wiatr sprzyjał nam bowiem dziesięć dni, aż ukazało się w oddali jakieś miasto. Spytałyśmy, kapitana: „Jaka jest nazwa tego miasta, do którego się zbliżamy?” Odrzekł: „Na Allacha, nie wiem! Nie widziałem go nigdy i nigdy w moim życiu nie płynąłem wodami tego morza. Ale sprawa doczekała się szczęśliwego zakończenia i nie pozostaje nam nic innego, jak wejść do tego miasta i wyładować tam wasze towary. Jeżeli zdarzy się wam korzystna sprzedaż, sprzedajcie towary i poczyńcie zakupy. A jeżeli nie trafi się wam sposobność, odpoczniemy dwa dni, zaopatrzymy się w żywność i odpłyniemy.” 

I wpłynęliśmy do portu tego miasta, kapitan zszedł na ląd, jakiś czas go nie było, po czym wrócił do nas i rzekł: „Wstańcie i zejdźcie do miasta podziwiać, co uczynił Allach swoim stworzeniom. Strzeżcie się jego gniewu!” Zeszliśmy redy do miasta i zobaczyliśmy, że wszyscy jego mieszkańcy zamienieni byli w czarne kamienie. I zdumieliśmy się tym wielce. Szliśmy ulicami bazarów i znajdowaliśmy towary, złoto i srebro, pozostawione tak, jak było. Uradowało nas to i mówiliśmy: „Zapewne zdarzyła się. tu jakaś niezwykła sprawa!” Rozproszyliśmy się po ulicach miasta i każdy stracił z oczu towarzyszy, oszołomiony kosztownościami i tkaninami, które tu były. Ja natomiast udałam się do zamku i zobaczyłam, że jest to twierdza obronna. Weszłam do pałacu królewskiego i znalazłam tam wszelakie naczynia ze złota i srebra. Potem ujrzałam króla siedzącego na tronie, a przy nim jego szambelanów, namiestników i wezyrów. Król miał na sobie strój z gatunku tych, których przepych mąci umysł, a gdy zbliżyłam się, spostrzegłam, że siedzi na tronie wysadzanym perłami i klejnotami. Każda perła lśniła jak gwiazda, a królewska szata przetykana była złotem. Wokół władcy stało pięćdziesięciu mameluków, ubranych w rozmaitego rodzaju jedwabie, którzy trzymali w rękach obnażone miecze. A kiedy spojrzałam na to wszystko, zmącił się mój rozum. 

Potem poszłam dalej i wstąpiłam do jednej z komnat haremu. Na ścianach ujrzałam zasłony z jedwabiu i zobaczyłam tam też królową, której szaty zdobione były lśniącymi perłami, na głowie miała koronę wysadzaną wkoło różnymi rodzajami klejnotów, a na szyi naszyjniki i łańcuchy. I wszystko, co miała na sobie królowa ze strojów i klejnotów, pozostało nie zmienione, ona sama zaś zmieniona była w czarny kamień. Dalej znalazłam otwartą bramę, przekroczyłam ją i zobaczyłam schody o siedmiu stopniach. Wstąpiłam po nich na górę i ujrzałam tam salę wykładaną marmurem, pokrytą wyszywanymi złotem kobiercami, a w niej marmurowe łoże, wysadzane perłami i drogimi kamieniami. A w jednym miejscu zauważyłam promieniejącą jasność, udałam się tam i znalazłam kamień błyszczący, rozmiarów strusiego jaja, spoczywający na niewielkim tronie. Jarzył się on jak świeca, a jego blask rozprzestrzeniał się daleko. Nakrycie na wspomnianym łożu było utkane z rozmaitych gatunków jedwabiu i wprawiało w zdumienie każdego, kto na nie spojrzał. A kiedy obejrzałam to wszystko, zadziwiłam się. I dostrzegłam jeszcze w tej sali płonące świece, i pomyślałam: „Z pewnością ktoś je zapalił!”

Potem powędrowałam dalej, wchodziłam do innych pomieszczeń i zwiedzałam inne miejsca, zapominając o sobie wśród niezwykłych tych spraw, które mnie oszołomiły. I moje myśli były zajęte aż do zapadnięcia nocy. A gdy zapragnęłam wyjść, nie wiedziałam, gdzie znajdują się drzwi, zabłądziłam i wróciłam do komnaty, w której widziałam zapalone świece. Usiadłam na łożu, przykryłam się nakryciem i wypowiedziawszy jakiś ustęp z Koranu, chciałam zasnąć, ale opanowana niepokojem, nie mogłam. A gdy nadeszła północ, usłyszałam, że ktoś czyta Koran głosem miłym i delikatnym. Zbliżyłam się do jednego z pomieszczeń i zauważyłam, że drzwi jego są otwarte. Weszłam przez nie i zobaczyłam, że miejsce to jest przybytkiem modlitwy. Wisiały tam płonące lampy i rozesłany był modlitewnik, na którym siedział pięknie wyglądający młodzieniec. Zaciekawiło mnie, w jaki sposób on jeden spośród mieszkańców miasta uratował się, podeszłam i pozdrowiłam go.

Młodzieniec podniósł wzrok i oddał mi pozdrowienie, a ja rzekłam do niego: „Zaklinam cię na prawdę, którą czytałeś z Księgi Allacha, abyś mi odpowiedział na moje pytanie!” Ale on uśmiechnął się tylko i rzekł: „To ty opowiedz mi najpierw, z jakiej przyczyny weszłaś w to miejsce, a wtedy ja odpowiem ci na pytanie, które mi zadasz.” I opowiedziałam mu moją przygodę, a młodzieniec zdumiał się nią, po czym ja zapytałam go o dzieje tego miasta. Odrzekł: „Daj mi trochę czasu”, potem zamknął Koran, włożył go do atłasowej sakiewki i posadził mnie koło siebie. Spojrzałam na młodzieńca, a był on jak księżyc w pełni, miał piękne rysy i miłe usposobienie, dumny wygląd i smukłą postać, policzki gładkie i czarowne lica, jak gdyby był stworzony według tego wiersza:

Nocą razu pewnego zobaczył astronom
Postać piękną i dumną w szaty ustrojoną.
Włosy jej Saturn czernią przepiękną obdarzył
I przydał barwy piżma jej szlachetnej twarzy.
Mars nie skąpił czerwieni dla jej ust wspaniałych,
Zasię Łucznik jej spojrzeń ofiarował strzały:
Merkury – rozum, którym wszech wobec zachwyca,
A zawiść odwróciła od niej Niedźwiedzica,
Pogrążył się astronom w wielkie zadziwienie,
Bo i księżyc u stóp jej ucałował ziemię.

A gdy raz jeden popatrzyłam na młodzieńca, wyrwało mi się tysiąc westchnień, a w sercu moim zapłonął ogień. I rzekłam do niego: „Panie mój, opowiedz mi o tym, o co cię pytałam!” Odrzekł: „Słyszę i jestem posłuszny! Wiedz zatem, że miasto to należało do mego ojca razem ze wszystkimi jego mieszkańcami i z całą ludnością. On właśnie jest tym królem, którego widziałaś na tronie zamienionego w kamień. Królowa zaś, którą zobaczyłaś, jest moją matką. Byli oni mazdaistami i czcili ogień zamiast Króla Wszechmocnego. Przysięgali na ogień i światło, na cień i żar, i na obracający się firmament. Ojciec mój długo nie miał syna, a mną został obdarzony u schyłku życia. Wychowywał mnie, aż wyrosłem, a szczęście sprzyjało mi.

Była u nas pewna staruszka w podeszłym już wieku, muzułmanka, wierząca w skrytości duszy w Allacha i Jego Proroka, chociaż na zewnątrz przyznawała się do wiary, którą wyznawał mój lud. Ojciec mój ufał jej przez wzgląd na wierność i uczciwość, jaką w niej widział, i szanował ją a jego szacunek dla tej staruszki stale wzrastał, mniemał bowiem, że ona wyznaje jego wiarę. Kiedy podrosłem, ojciec powierzył mnie owej staruszce mówiąc: «Weź go, wychowuj i wyucz zasad naszej wiary. Daj mu poznać dobre obyczaje i usługuj mu!» Staruszka zabrała mnie i nauczyła wiary islamu, reguł czystości i przepisów dotyczących ablucji, a także modlitw i Koranu na pamięć. A gdy już się tego wyuczyłem, staruszka rzekła do mnie: «Synu mój, zachowaj te sprawy w tajemnicy przed ojcem i nie mów mu o tym, aby cię nie zabił.» I zataiłem to przed ojcem, a w kilka dni później staruszka zmarła. I wśród ludności miasta coraz więcej było pogaństwa, zuchwałości i błędów. I trwali tak w tym stanie, aż oto usłyszeli pewnego dnia herolda, wołającego donośnym głosem, podobnym do huczącego grzmotu, tak że słyszeli go ci, co byli blisko, i ci, co byli daleko. 

herold wołał: «O mieszkańcy tego miasta, porzućcie oddawanie czci ogniowi i służcie Królowi Wszechmocnemu!» I ogarnął ludzi strach, zgromadzili się u mego ojca, króla tego miasta, i pytali go: «Co to był za głos przerażający, który usłyszeliśmy? Napędził nam strachu, tak pełen był grozy!» I rzekł mój ojciec: «Niechaj was nie przeraża ten głos i nie straszy, a wy nie odwracajcie się od naszej wiary!» Serca poddanych uległy słowom mego ojca i nadal oddawali cześć ogniowi, i trwali w swoim bałwochwalstwie przez cały następny rok. Aż znów nadszedł taki dzień, jak wtedy, gdy usłyszeli głos po raz pierwszy, i dał się on słyszeć powtórnie. A wreszcie poddani mego ojca usłyszeli ów głos po raz trzeci jeszcze, w trzecim roku, głos bowiem przemawiał raz w roku. Ludzie nie przestali jednak zajmować się tym, co zawsze, aż pewnego dnia, o wschodzie, dosięgły ich gniew i zemsta niebios, i wszyscy zostali zamienieni w czarne kamienie. To samo spotkało nawet zwierzęta i bydło i nie ocalał z ludności tego miasta nikt prócz mnie. A ja od dnia, w którym zdarzyło się to nieszczęście, trwam w tym oto stanie, modląc się, poszcząc i czytając Koran. Ale jestem już znużony samotnością, nie mam bowiem nikogo, kto dotrzymałby mi towarzystwa.” 

Wówczas rzekłam do niego: „Młodzieńcze, czy zechciałbyś udać się ze mną do Bagdadu, ujrzeć tam mędrców i uczonych w prawie i rozszerzyć swą wiedzę i znajomość zasad wiary? Ja będę twoją niewolnicą, chociaż mam swoich poddanych i władzę nad ludźmi, służbą i eunuchami. Mam tu ze sobą statek naładowany towarami. Los rzucił nas do tego oto miasta i stał się przyczyną, że poznaliśmy wasze sprawy. A nasze spotkanie też było nam przeznaczone.” I nie przestawałam prosić młodzieńca, aby się wybrał ze mną w podróż, aż wyraził zgodę. Kiedy nastał ranek, podnieśliśmy się z posłania, weszliśmy do skarbców i zabraliśmy to, co miało mały ciężar, a wielką cenę, po czym zeszliśmy z twierdzy do miasta i spotkaliśmy tam niewolników i kapitana, którzy mnie szukali. A skoro mnie zobaczyli, uradowali się i spytali o przyczynę mojej nieobecności. Wtedy opowiedziałam im, co widziałam, jakie były dzieje młodzieńca, jaka przyczyna zaczarowania ludności tego miasta i co tych ludzi spotkało, a moi towarzysze zadziwili się nad tym. Kiedy zaś moje siostry ujrzały mnie, a ze mną młodzieńca, pozazdrościły mi go, wpadły w złość i zaczęły knuć przeciw mnie podstęp. 

Potem weszliśmy na statek, a ja cieszyłam się ogromnie, najbardziej zaś z towarzystwa tego młodzieńca. I staliśmy przy brzegu oczekując wiatru. A kiedy zaczął wiać pomyślny dla nas wiatr, rozwinęliśmy żagle i wypłynęliśmy na morze. Moje siostry usiadły z nami i rozmawialiśmy, a one rzekły do mnie: „Siostro, co chcesz uczynić z tym pięknym młodzieńcem?” Odparłam: „Pragnę pojąć go za małżonka.” Potem odwróciłam się, podeszłam do niego i rzekłam: „O panie mój, chcę ci coś powiedzieć, ale nie sprzeciwiaj mi się.” Odrzekł: „Słyszę i jestem posłuszny.” Wtedy zwróciłam się do moich sióstr i powiedziałam im: „Mnie wystarczy ten młodzieniec, a wszystkie zdobyte bogactwa są dla was.” Zawołały: „O jakże pięknie czynisz!” Ale pomimo to czuły do mnie złość.

I nie przestawaliśmy płynąć z umiarkowanym wiatrem, aż wypłynęliśmy ze złowieszczego morza i znaleźliśmy się na morzu bezpiecznym. Potem płynęliśmy jeszcze kilka dni, aż przybliżyliśmy się do Basry, a gdy już mogliśmy rozpoznać jej budowle, zaskoczył nas wieczór. A kiedy sen nas zmorzył, moje siostry wstały, podniosły mnie i młodzieńca razem z naszym posłaniem i wrzuciły do morza. Młodzieniec nie umiał pływać, więc utonął, Allach bowiem zaliczył go pomiędzy męczenników. Mnie zaś było pisane należeć do uratowanych i kiedy wpadłam do morza, Allach obdarzył mnie kawałkiem drewna, na którym usiadłam, a fale popychały mnie, aż w końcu wyrzuciły na brzeg jakiejś wyspy. I szłam bez ustanku, postępując w głąb tej wyspy przez resztę nocy, a kiedy zaświtał ranek, ujrzałam ścieżkę, na niej zaś ślady stóp, podobne do ludzkich – a ścieżka ta biegła od brzegu wyspy do jej wnętrza. Gdy wzeszło słońce, wysuszyłam moje szaty w jego promieniach, weszłam na ścieżkę i szłam dopóty, aż zbliżyłam się do miejsca, na którym leżało miasto. Lecz nagle zobaczyłam przed sobą żmiję pełznącą ku mnie. Język zwisał jej z paszczy na skutek wielkiego zmęczenia, a za nią sunął wąż, chcąc ją zabić. I ogarnęła mię litość nad żmiją, podniosłam z ziemi kamień i uderzyłam nim węża w głowę, a on zginął od razu, żmija zaś rozpostarła dwa skrzydła i uleciała w powietrze. Zadziwiło mię to, ale ponieważ byłam zmęczona, zasnęłam na chwilę w tym miejscu. 

Kiedy się obudziłam, zauważyłam u moich stóp dziewczynę, która rozcierała mi nogi. I zawstydziłam się jej, usiadłam i spytałam: „Kto jesteś i czego chcesz?” Odrzekła: „O jakże prędko zapomniałaś o mnie ty, która wyświadczyłaś mi dobrodziejstwo i zabiłaś mego wroga! Jestem tą żmiją, którą ocaliłaś przed wężem, i jestem dżinniją, a ów wąż był dżinnem, moim wrogiem i nie uratowałabym się przed nim, gdyby nie ty. A kiedy mnie wybawiłaś, poleciałam z wiatrem, zmierzając na ten statek, z którego wyrzuciły cię twoje siostry. Wszystko, co na nim było, przeniosłam do twego domu, a statek zatopiłam. Co zaś do twoich sióstr, to zaczarowałam je w suki z gatunku czarnych psów, bo ja wiem o wszystkim, co cię od nich spotkało, i o tym, że młodzieniec utonął.” Potem podniosła mnie razem z tymi sukami i opuściła na taras mego domu. A w domu znalazłam wszystko, co z bogactw było na statku, i nie brakowało z tego nic. Później rzekła do mnie żmija: „Przysięgam na napis wyryty na pieczęci Sulejmana, że jeśli każdej z tych suk nie wymierzysz codziennie trzystu uderzeń rózgą, przybędę natychmiast i zaczaruję cię tak jak twoje siostry!” Odrzekłam więc: „Słyszę i jestem posłuszna!”, i stale, o Władco Wiernych, biłam je w ten sposób, lecz równocześnie litowałam się nad nimi. I zdumiał się tym kalif, po czym rzekł do drugiej dziewczyny: „A z jakiej przyczyny na twoim ciele widoczne są ślady razów?” Dziewczyna zaczęła opowiadać: Opowiadanie drugiej dziewczyny... cdn.


Zapraszamy na sufickie warsztaty, śpiewy, tańce i modlitwy


© Wszelkie prawa do publikacji zastrzeżone przez: sufi-chishty.blogspot.com


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz