wtorek, 28 kwietnia 2015

Opowiadanie drugiej dziewczyny

Księga 1001 nocy

Opowiadanie drugiej dziewczyny




O Władco Wiernych, miałam ojca, który zmarł, pozostawiając wielki majątek. Odczekałam tedy czas jakiś po jego śmierci i poślubiłam mężczyznę najbogatszego z ludzi owego czasu. Żyłam z nim razem przez cały rok, aż zmarł, a ja odziedziczyłam po nim osiemdziesiąt tysięcy denarów, zgodnie z tym, co prawnie przypadło mi w spadku. I uszyłam sobie dziesięć szat, każdą za tysiąc denarów. Pewnego dnia, gdy siedziałam tak sobie, weszła do mnie jakaś leciwa kobieta z twarzą pokrytą bruzdami i bez brwi. Oczy jej patrzyły bezczelnie, zęby miała wyszczerbione, nos cieknący, a kark zgięty, tak jak mówi o tym poeta: 
To złowroga jest starucha, nie wybaczy jej nikt więcej
Ani oszustw, ani szalbierstw jej bez liku.
Sprytem poprowadzić umie na niteczce, na pajęczej
Tysiąc mułów, co uciekły od mulników.

A skoro owa stara weszła, pozdrowiła mnie i rzekła: „Mam u siebie dziewczynę – sierotę, której wyprawiam tej nocy wesele. Chciałabym, abyś sobie zyskała zapłatę i nagrodę za dobry czyn i była obecna na jej weselu. Dziewczyna bowiem zamartwia się, ponieważ nie posiada nikogo oprócz Allacha Najwyższego.” Potem starucha zapłakała i jęła całować moje nogi, a mnie zebrały litość i współczucie i rzekłam: „Bardzo chętnie!” Wtedy powiedziała: „Przygotuj się, a ja przyjdę wieczorną porą i zaprowadzę cię”, po czym ucałowała moją dłoń i odeszła. Powstałam wówczas, a ledwie przygotowałam się i przysposobiłam, już przyszła staruszka i rzekła: „O pani, niewiasty przybyły już do mnie z miasta, więc powiadomiłam je o tym, że przyjdziesz, a one uradowały się i czekają na ciebie.” Wstałam przeto, wystroiłam się, wzięłam ze sobą swoje niewolnice i szłyśmy, aż dotarłyśmy do ulicy, na której powiewał świeży wietrzyk, a tam ujrzałyśmy bramę sklepioną z marmurową kopułą, zbudowaną okazale, a poza nią pałac wyrastający z ziemi i sięgający chmur. Skoro przybyłyśmy tam, stara zastukała, a brama otwarła się przed nami i weszłyśmy, i zobaczyłyśmy korytarz wysłany kobiercami, a w nim świecące lampy i płonące świece, jak też porozwieszane klejnoty i drogie kamienie. Szłyśmy tym korytarzem, aż znalazłyśmy się w komnacie, która nie miała podobnej sobie i wyścielona była jedwabnymi kobiercami. Wisiały w niej także zapalone lampy i płonęły świece. Pośrodku tej komnaty stało łoże z marmuru, ozdobione perłami i drogimi kamieniami, a nad nim zwisała atłasowa zasłona. I oto zza owej zasłony wyszła dziewczyna jak księżyc i rzekła do mnie: „Witaj, bądź pozdrowiona i czuj się jak w domu, o siostro moja, uradowałaś mię bowiem i pocieszyłaś!” I odezwała się mówiąc te wiersze:

Dom radowałby się, wiedząc, że weń wnijdzie człowiek,
Potem by całował miejsce, gdzie stanęła noga.
I oznajmiłby z radością w swojej niemej mowie:
„Witaj i bądź pozdrowiony w mych gościnnych progach!”

Potem dziewczyna usiadła i rzekła do mnie: „O siostro, ja mam brata, młodzieńca piękniejszego ode mnie, który ujrzał cię na jakiejś uroczystości i serce jego pokochało ciebie wielką miłością, zapłacił więc tej staruszce za to, że pójdzie do ciebie i za pomocą tego podstępu umożliwi mu spotkanie z tobą. Brat mój pragnie poślubić cię według przepisów ustanowionych przez Allacha i Jego Proroka – a w sprawach dozwolonych nie ma nic wstydliwego.” Gdy usłyszałam słowa dziewczyny i pojęłam, że jestem uwięziona w tym domu, odrzekłam; „Słyszę i jestem posłuszna”, ona zaś uradowała się, klasnęła w dłonie i otwarła drzwi. Wyszedł z nich młodzieniec, podobny księżycowi, tak jak mówi poeta: 

Pomnożycielowi piękna, Allachowi, chwała!
Jego stwórcza moc urodę młodzieńcowi dała.
W swej postaci wszelką piękność młodzian ów jednoczy
I ku sobie zewsząd zwraca zachwycone oczy.
Bowiem piękno wypisało na obliczu jego:
„Świadczę, że śród ludzi nie masz odeń piękniejszego.”

A gdy spojrzałam na młodzieńca, skłoniło się ku niemu moje serce, on zaś podszedł i usiadł. I oto pojawił się kadi, a z nim czterech świadków, pozdrowili nas, usiedli, po czym spisali dla mnie i młodzieńca umowę ślubną i odeszli. A on zwrócił się do mnie i rzekł: „Niech ta nasza noc będzie błogosławiona!”, i powiedział jeszcze: „O pani moja, stawiam ci jeden warunek.” Spytałam: „Jakiż to warunek, panie mój?” Wtedy młodzieniec wstał, przyniósł Księgę i rzekł: „Przysięgnij mi, że nie wybierzesz sobie nikogo poza mną i nie skłonisz się ku nikomu prócz mnie.” Przysięgłam mu, a on ucieszył się wielce i objął mnie. I miłość ku. niemu zawładnęła całym moim sercem. Potem przygotowano dla nas posiłek, a my jedliśmy i pili, aż nasyciliśmy się i nadeszła noc. Wtedy młodzieniec posiadł mnie i spał ze mną w jednym łożu, i obejmował mnie aż do rana. I żyliśmy w szczęściu i radości przez cały miesiąc. 

Po miesiącu poprosiłam męża, aby pozwolił mi udać się na bazar i kupić sobie tam stroje, a on wyraził zgodę. Przywdziałam tedy moje szaty, zabrałam ze sobą ową staruszkę i udałam się na bazar. Tam usiadłam przy kramie młodego kupca, znajomego staruszki, o którym ona mi powiedziała: „Był małym chłopcem, gdy ojciec jego zmarł i pozostawił mu wielki majątek.” Potem rzekła do kupca: „Pokaż tej dziewczynie najdroższe tkaniny, jakie posiadasz.” Odrzekł: „Słyszę i jestem posłuszny.” A staruszka zaczęła wychwalać kupca, ja zaś rzekłam jej: „Nie trzeba nam słuchać twych pochwał o nim! Mamy tylko wziąć od niego to, co jest nam potrzebne, i wrócić do domu!” I przyniósł nam kupiec wszystko, czego poszukiwałyśmy, a myśmy podały mu pieniądze. On jednak wzbraniał się przyjąć cokolwiek i rzekł: „To jest dziś mój dar dla was.” Wtedy rzekłam do starej: „Jeżeli nie chce pieniędzy, zwróć mu jego tkaniny”, ale kupiec zawołał: „Na Allacha, nie wezmę od ciebie nic! To wszystko jest podarunkiem za jeden pocałunek, bo jest mi on droższy nad wszystko, co znajduje się w moim kramie!” I rzekła starucha: „Cóż zyskasz przez jeden pocałunek?”, po czym powiedziała do mnie: „Córko moja, czy słyszałaś, co rzekł ten młodzieniec? Nie stanie ci się przecież nic, jeżeli weźmie od ciebie jeden pocałunek, a ty zabierzesz sobie wtedy to, co zechcesz!” Odparłam: „Czyż nie wiesz, że złożyłam przysięgę?” Rzekła: „Pozwól mu pocałować się i nie mów nic! Wtedy nic ci się nie stanie i weźmiesz sobie z powrotem pieniądze!” 

I nie przestała namawiać mnie do tego, aż wpadłam w sidła i zgodziłam się na ten sposób. Wówczas zakryłam sobie oczy i zasłoniłam się z jednej strony izarem przed ludźmi, a on przyłożył pod izarem usta do mego policzka. Ale całując ugryzł mnie tak mocno, że wyszarpał mi kawałek ciała z policzka. Zemdlałam, a staruszka chwyciła mnie w ramiona. Kiedy się ocknęłam, spostrzegłam, że kram jest zamknięty, stara zaś wyrażała mi swój żal i powiedziała: „I tak Allach odwrócił jeszcze większą groźbę!” Potem rzekła do mnie: „Chodźmy do domu. Ty udawaj niezdrową, a ja przyjdę do ciebie i przyniosę lekarstwo, którym uleczysz to ugryzienie, i prędko wyzdrowiejesz.” Wstałam więc po chwili ze swego miejsca, a byłam bardzo zaniepokojona i opanował mnie strach. Szłam jednak, aż dotarłam do domu, gdzie oznajmiłam, że jestem chora. Wtedy przybył mój mąż i spytał: „Cóż to, o pani moja, przydarzyło ci się na tej przechadzce?” Odrzekłam: „Czuję się niezdrowa”, a mąż spojrzał na mnie i spytał: „Cóż masz za ranę na policzku, w tak delikatnym miejscu?” Odparłam: „Kiedy otrzymałam od ciebie pozwolenie i wyszłam dziś, aby kupić tkaniny, potrącił mię wielbłąd obładowany drzewem, rozdarł mi zasłonę i skaleczył, jak widzisz policzek, bo doprawdy, ulice w tym mieście są zbyt wąskie!” 

Rzekł: „Jutro pójdę do namiestnika i poskarżę mu się, a on każe powiesić wszystkich sprzedawców drzewa z tego miasta!” – „Na Allacha – zawołałam – nie bierz na siebie grzechu przez jednego człowieka, bo naprawdę to jechałam na ośle, który się spłoszył, a ja upadłam na ziemię i wtedy to uderzył mię kawałek drzewa, rozdzierając mi szatę i kalecząc policzek.” Rzekł: „Jutro pójdę do Dżafara al-Barmaki, opowiem mu tę przygodę, a on każe zabić wszystkich poganiaczy osłów z tego miasta.” Spytałam: „Czy chcesz zabić wszystkich tych ludzi z mojej przyczyny i z powodu tego, co mnie spotkało z wyroku Allacha i za jego postanowieniem?” Odparł: „Tak musi być!”, po czym przemówił do mnie ostro, wstał szybko i krzyknął groźnie. Na to otwarły się drzwi i wyszło z nich siedmiu czarnych niewolników, którzy ściągnęli mię z łoża i rzucili na podłogę pośrodku komnaty. Wtedy mąż rozkazał jednemu z niewolników chwycić mię za ramiona i siąść przy mojej głowie, a drugiemu polecił, aby usiadł mi na kolanach i trzymał mię za nogi. Wówczas zbliżył się trzeci niewolnik z mieczem w ręku, a temu mąż mój rzekł: „Przyjacielu, uderz w nią mieczem i przetnij na dwie połowy, a każdy z tych dwu towarzyszy weźmie jedną połowę i wrzuci do Tygrysu – niech ją zjedzą ryby! Taka jest kara dla tego, kto zerwie przysięgę i miłość.” To rzekłszy powiedział ten oto wiersz:

Gdybym ja w miłości swojej posiadał wspólnika,
Wyrwałbym namiętność z duszy, świata bym unikał.
Rzekłbym: „Duszo, bądź szlachetna albo nie żyj wcale,
Złe jest bowiem miłowanie dzielone z rywalem.”

Potem rzekł do niewolnika: „Uderz ją, o Saadzie!”, a niewolnik obnażył miecz i powiedział do mnie: „Mów wyznanie wiary i powiedz mi, jeśli chciałabyś, aby jakieś twoje życzenie zostało spełnione, bo oto nadszedł kres twojego życia!” Rzekłam: „O dobry niewolniku, daj mi trochę czasu, abym powiedziała wyznanie wiary i wydała ci polecenia!” Potem podniosłam głowę i zobaczyłam, jakie jest moje położenie i jak z najwyższego szczęścia stoczyłam się w najgłębsze poniżenie. Łzy popłynęły mi z oczu, zapłakałam gorzko i wypowiedziałam ten oto wiersz:

Sercu memu miłość wziąłeś, by z miłością zostać własną.
Oczom moim sen odjąłeś, ale sam potrafisz zasnąć.
Twoje miejsce jest najbliższe sercu memu i mym oczom –
Serce nie zapomni ciebie, a spod powiek łzy się toczą.
Przysięgałeś mi swą wierność, ale zwiedzion chęcią zdradną
Wnet złamałeś swą przysięgę, skoroś sercem mym zawładnął.
Czyliż nie masz zmiłowania, serca dla miłości mojej
I czyż w losów przeciwnościach możesz znaleźć swą ostoję? –
Błagam, byś na moim grobie takie mi wypisał zdanie:
„Niewolnica swej miłości tu ma wieczne spoczywanie.”
Może ten, kto zna udrękę miłowania nieustanną,
Ulituje się przechodząc i do Boga westchnie za mną.

A kiedy skończyłam mój wiersz, zapłakałam znowu. A gdy mąż usłyszał ten wiersz i ujrzał mię płaczącą, rozgniewał się jeszcze bardziej i powiedział ten wiersz:

Nie rzuciłem ukochanej, że się serce nią znużyło,
Ale winy jej sprawiły, żem opuścił moją miłą.
Chciała oprócz mnie mieć jeszcze do miłości swej wspólnika,
Ale wiara serca mego od tych spółek precz umyka.

A gdy skończył swój wiersz, ja znów zaczęłam płakać i błagałam go o litość, a do siebie rzekłam: „Ukorzę się przed nim i ułagodzę go słowami, może chociaż zachowa mnie od śmierci, jeśliby nawet chciał zabrać mi wszystko, co posiadam.” Użaliłam mu się więc na wszystko, co wycierpiałam, i powiedziałam te wiersze:

Jeśli byłbyś sprawiedliwy, nie zabijałbyś mnie przecie.
Jeśli rozstać się musimy, to bezprawie włada w świecie.
Obarczyłeś mnie brzemieniem kary i przygniotłeś bólem,
A ja nie mam dosyć siły, aby własną nieść koszulę.
Lecz nie dziwię się, że w życiu nic mi już nie pozostało,
Jeno – jak po twym odejściu rozpoznają moje ciało?

A gdy skończyłam mój wiersz, zapłakałam, on zaś spojrzał na mnie, zaczął krzyczeć i łajać mię, a w końcu wypowiedział te wiersze: 

Dla innego miłowania odwróciłaś się ode mnie,
Do rozstania nas przywiodłaś. Jam nie działał tak nikczemnie.
Więc porzucę cię tak samo, jak ty mnie rzuciłaś pierwej,
Tak odejdę, jak odeszłaś, niechaj związek nasz się zerwie.
Będę inną kochał, jako tyś innego pokochała,
Ale wiedz to, że nie we mnie, ale w tobie wina cała.

A kiedy skończył wiersz, zawołał na niewolnika i rzekł mu: „Przetnij ją na dwie części, bo nie ma już dla nas pożytku z niej.” Gdy niewolnik zbliżył się do mnie, byłam już pewna śmierci, żal mi było życia i powierzyłam swoje sprawy Allachowi Najwyższemu, ale oto weszła tamta starucha, rzuciła się młodzieńcowi do nóg, ucałowała je i rzekła: „Synu mój, na wychowanie, które ci dałam, zaklinam cię, przebacz tej dziewczynie, bo nie popełniła grzechu, który czyniłby tę karę konieczną. Ty jesteś bardzo młodym człowiekiem, a ja boję się, abyś przez tę kobietę nie obarczył się winą.” Potem płakała i nie przestawała nalegać na młodzieńca, aż rzekł: „Wybaczę jej, ale muszę zostawić jej ślad, który będzie widoczny przez resztę jej życia!” Potem rozkazał niewolnikom, aby zdjęli ze mnie szaty, przyniósł rózgę z pigwy i zaczął opuszczać ją na moje ciało, bijąc mię po plecach i bokach tak długo, aż omdlałam od gwałtownych razów i zwątpiłam, że jeszcze będę żyła. Później mąż mój rozkazał niewolnikom, aby natychmiast po zapadnięciu nocy zabrali z sobą tę staruchę jako przewodnika i by odnieśli mnie, i wrzucili do domu, w którym mieszkałam poprzednio. 

Niewolnicy wykonali polecenie swego pana, porzucili mnie w moim domu, a ja sama zatroszczyłam się o siebie i opatrywałam moje rany, aż wyzdrowiałam. Ale moje boki, jak widziałeś, zachowały ślady uderzeń rózgą. Cztery miesiące leżałam lecząc się, przykuta chorobą do łoża, a gdy wyzdrowiałam, poszłam tam, gdzie zdarzyła mi się ta przygoda, i znalazłam dom zniszczony, uliczkę zburzoną od początku do końca, a na miejscu domu rumowisko. Nie dowiedziałam się jednak, jaka była tego przyczyna. Potem poszłam do mojej siostry ze strony ojca i zobaczyłam u niej te dwie suki. Pozdrowiłam siostrę i opowiedziałam jej moje dzieje i wszystko, co mi się przydarzyło. A ona rzekła do mnie: „Czyż jest ktoś, kto uszedłby bezpiecznie przeciwnościom losu? Niech dzięki będą Allachowi, który szczęśliwie zakończył tę sprawę.” Później siostra opowiedziała mi swoje przygody i wszystko, co spotkało ją ze strony jej sióstr. I żyłyśmy odtąd obie razem, w rozmowach naszych nie wspominając nawet o małżeństwie.

Później przyłączyła się do nas ta oto dziewczyna, która załatwiała nam sprawunki – wychodziła każdego dnia i kupowała to wszystko, czego nam było trzeba. I żyłyśmy w ten sposób aż do ubiegłej nocy, kiedy to siostra nasza wyszła, aby kupić wszystko, czego potrzebowałyśmy, tak jak to miała w zwyczaju. A wtedy zdarzyło nam się to, co się zdarzyło, wskutek przybycia tragarza, żebraków i was, przebranych za kupców. A potem, skoro nastał dzień, znalazłyśmy się przed tobą. Oto jest nasza opowieść. Kalif zdumiał się tym opowiadaniem i dołączył je do innych opowieści, które przechowywał w swym skarbcu, po czym rzekł do pierwszej dziewczyny: „Czy wiesz, gdzie jest dżinnija, która zaczarowała twoje siostry?” Dziewczyna odparła: „O Władco Wiernych, ona dała mi trochę swoich włosów i powiedziała: «Jeżeli zapragniesz, abym przybyła, spal część tych włosów, a zjawię się u ciebie natychmiast, nawet gdybym była za górą Kaf.»” Rzekł kalif: „Przynieś mi te włosy!” Dziewczyna przyniosła je, a kalif wziął włosy i spalił część. 

Gdy tylko rozszedł się swąd palonych włosów, pałac zadrżał, dał się słyszeć huk i łoskot i pojawiła się dżinnija. Była ona muzułmanką, więc rzekła: „Pokój tobie, namiestniku Allacha!” Kalif odparł: „I tobie niech będzie pokój i miłosierdzie Allacha, i jego błogosławieństwo!” Rzekła dżinnija: „Wiedz, że ta dziewczyna postąpiła wobec mnie szlachetnie, a ja nie jestem w stanie wynagrodzić jej tego w pełni; uratowała mnie bowiem od śmierci, gdyż zabiła mego wroga. Ale widziałam, co uczyniły z nią jej siostry, i uważałam, że moim obowiązkiem jest zemścić się na nich. Najpierw chciałam je zabić, ale w obawie, że dziewczynie będzie to zbyt trudno znieść, zaczarowałam je w suki. Jeżeli jednak życzysz sobie tego, Władco Wiernych, uwolnię siostry tej dziewczyny z szacunku dla ciebie i dla niej, jestem bowiem muzułmanką.” Rzekł kalif: „Zdejmij z nich czary, potem zaś zajmiemy się sprawą tamtej dziewczyny, która była bita, i zbadamy jej przypadek. Jeżeli okaże się, że to wszystko prawda, wezmę odwet na tym, kto ją skrzywdził!” I rzekła dżinnija: „O Władco Wiernych, ja wskażę ci tego, kto postąpił w ten sposób z tą dziewczyną, kto skrzywdził ją i zagarnął jej majątek. Lecz jest on tobie najbliższy z ludzi.” 

Potem dżinnija wzięła czarkę wody, wymówiła zaklęcia i skropiła sukom pyski, mówiąc do nich: „Powróćcie do waszych poprzednich ludzkich postaci!” I suki stały się na powrót dziewczętami – chwała niech będzie za to Stwórcy. Potem rzekła dżinnija: „Władco Wiernych, tym, kto bił tę dziewczynę, jest twój syn al-Amin. Usłyszał on kiedyś o piękności i urodzie tej dziewczyny.” I opowiedziała kalifowi wszystko, co spotkało było dziewczynę, a on zadziwił się tym. Potem rzekł: „Chwała niech będzie Allachowi, że za moją przyczyną zdjęty został czar z tych suk”, następnie zaś polecił zawezwać przed siebie swego syna al-Amina i spytał go o sprawę drugiej dziewczyny. I al-Amin powiedział prawdę. Wreszcie kalif wezwał kadich i świadków, wezwał też trzech żebraków i pierwszą z dziewcząt z jej siostrami, które były dotąd zaczarowane w suki i zaślubił te trzy dziewczyny trzem żebrakom, ponieważ okazało się, że byli królami. Kalif uczynił ich swymi szambelanami, dał im wszystko, co było im potrzebne, i pozwolił zamieszkać w bagdadzkim pałacu. Dziewczynę ze śladami bicia zwrócił swemu synowi al-Aminowi, darował jej wielki majątek i rozkazał, aby odbudowano tamten dom piękniejszy jeszcze, niż był. Sam zaś poślubił dziewczynę, która zajmowała się zakupami, i spał z nią tej nocy. A kiedy nastał ranek, przeznaczył dla niej dom i niewolnice do usług, wyznaczył też owej dziewczynie dochody i wybudował pałac. Lud podziwiał wielkoduszność kalifa, jego szczodrobliwość i rozum, on zaś sam przykazał spisać wszystkie te opowiadania i umieścić je w królewskim skarbcu...cdn. Opowieść o dwu wezyrach i o Anis al-Dżalis...

Zapraszamy na sufickie warsztaty, śpiewy, tańce i modlitwy


© Wszelkie prawa do publikacji zastrzeżone przez: sufi-chishty.blogspot.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz