piątek, 6 maja 2016

Opowiadanie o chrześcijańskiej księżniczce nawróconej na islam

Księga 1001 Nocy


Opowiadanie o chrześcijańskiej księżniczce nawróconej na islam



Opowiadają też, że Sidi Ibrahim ibn al-Chauwas – oby Allach ulitował się nad nim – mówił: Dusza moja gnała mnie kiedyś do kraju niewiernych. I próbowałem wyprzeć z duszy to pragnienie, lecz ono nie dało się ani zwalczyć, ani stłumić. Trudziłem się bardzo, chcąc przepędzić tę myśl, lecz ona nawiedzała mnie bezustannie. Wyruszyłem więc w drogę i przemierzałem różne kraje, krążyłem po różnych okolicach. A przez cały ten czas łaska Allacha dodawała mi odwagi, a Jego dobroć otaczała mnie opieką. Ilekroć spotykałem
jakiegoś chrześcijanina, opuszczał on wzrok na mój widok i oddalał się spiesznie. Tak było niezmiennie, aż przybyłem do jednego z wielkich miast. Tam przy jego bramie zastałem grupę niewolników, odzianych w zbroje i dzierżących w rękach żelazne maczugi.

Skoro zobaczyli mnie, poderwali się na nogi i zapytali: „Czy jesteś lekarzem?” Odrzekłem: „Tak.” Powiedzieli wówczas: „Król cię wzywa”, i zaprowadzili mnie do swego władcy. A był to król wielce godny i piękne miał oblicze. Gdy przyprowadzono mnie do niego, popatrzył na mnie i spytał: „Czy jesteś lekarzem?” Odparłem: „Tak.” Wtedy król rzekł: „Zaprowadźcie go do niej, lecz zanim wejdzie do komnaty, powiedzcie mu o warunku.” I wyprowadzili mnie, objaśniając mi po drodze: „Król ma córkę, którą dotknęła straszliwa choroba, i lekarze wyczerpali już wszystkie sposoby, próbując ją wyleczyć. Ale do tej pory nie było lekarza, któryby, przyszedłszy do królewskiej córki, zamierzając przywrócić jej zdrowie, zastosował skuteczny lek. I król ich wszystkich zabił. Zastanów się więc, zanim poweźmiesz jakieś postanowienie.” Odparłem im: „Król posłał mnie do niej, zaprowadźcie mnie więc.” I zawiedli mnie do drzwi jej komnaty. A kiedy tam przybyłem, zapukali i z wnętrza dał się słyszeć jej głos: „Wprowadźcie do mnie lekarza, pana dziwnej tajemnicy!” I wypowiedziała takie oto wiersze:

Drzwi otwórzcie, bowiem lekarz właśnie u drzwi moich stanął.
Spójrzcie na mnie, bom posiadła tajemnicę niesłychaną.
Często bliskim jest ten, który jest daleko i najdalej,
Ten zaś, co w pobliżu bywa, czasem nie jest bliskim wcale.
Jakże pośród was samotnie, jakże obco mi się żyło,
Ale Allach mnie pocieszył i obdarzył nową siłą.
Połączyło nas ze sobą to, żeśmy pokrewni w wierze;
Widzisz wszak, kto – miłujący, a kto z nas – miłuje szczerze.
Na spotkanie mnie przyzywał, lecz nam właśnie w onej chwili
Podpatrywacz i ganiący spotkać się nie dozwolili,
Dość już przygan i wyrzutów, nie chcę słuchać ich, albowiem
Ja zaiste na przygany ani słowa nie odpowiem.
Ja nie zwracam się do tego, co trwać dłużej nie jest w stanie.
Cel mój trwały jest i nie wie, co oznacza przemijanie.

I ibn Chauwas mówił dalej: Wówczas jakiś wielki starzec otworzył pospiesznie drzwi do komnaty chorej i rzekł: „Wejdź.” Wszedłem więc do komnaty pełnej różnego rodzaju zapachów. W jednym jej kącie wisiała wspaniała zasłona, a zza niej dochodził mnie słaby głos i rozpaczliwe westchnienia, dobywające się z wynędzniałego ciała. Usiadłem przed zasłoną i już chciałem wypowiedzieć muzułmańskie pozdrowienie, gdy wtem przypomniałem sobie słowa Proroka – niechaj go Allach błogosławi i da mu zbawienie –: „Chrześcijan i żydów nie zaszczycajcie pierwsi pozdrowieniem pokoju! A gdy spotkacie ich na ulicy, spychajcie ich na sam brzeg!” Wobec tego powstrzymałem się. Lecz księżniczka zawołała spoza zasłony: „Gdzież jest muzułmańskie pozdrowienie zjednania i szczerego oddania, al-Chauwasie?”

Ibn al-Chauwas ciągnął dalej: Zdziwiło mnie to i spytałem; „Skąd mnie znasz?” Odrzekła: „Kiedy czyste są serca i myśli, to najtajniejsze zakątki dusz przemawiają gładkim językiem. Prosiłam Go wczoraj, aby posłał mi jednego ze swoich świętych, abym z jego rąk otrzymała wyzwolenie. A wówczas usłyszałam z kątów mej komnaty głosy mówiące: «Nie martw się, poślemy bowiem do ciebie Ibrahima ibn al-Chauwasa.»” I zapytałem: „Co tobie dolega?” Odpowiedziała mi: „Już cztery lata temu objawiła mi się Oczywista Prawda. Poznałam Go – zwiastuna i zaufanego przyjaciela, przybliżającego cel, i niezawodnego towarzysza. Moi bliscy nie spuszczali mnie odtąd z oczu, żywili wobec mnie różne podejrzenia, a nawet sądzili, że opętał mnie szejtan. A każdy z tych lekarzy, którzy tu do mnie przychodzili, zasmucał mnie tylko, ci zaś, co mnie odwiedzali, wywoływali tylko zamęt w mej duszy.” I spytałem: „A kto prowadził cię do poznania tej wiedzy, którą posiadasz?” Rzekła: „Jego prawdziwe dowody i Jego jasne znaki. A kiedy tylko wyraźnie zobaczysz drogę, od razu możesz zrozumieć dowód i Tego, kto go przedstawia.” Ibn al-Chauwas mówił dalej: 

Kiedy tak rozmawiałem z księżniczką, wszedł wtem starzec opiekujący się nią i rzekł do niej: „Co zdziałał twój lekarz?” Odrzekła: „Rozpoznał chorobę i znalazł odpowiednie lekarstwo.” I zobaczyłem – mówił al-Chauwas – że ogarnęła go radość i wesele i przejawiał wobec mnie
przyjazne uczucia i serdeczne. Potem poszedł do króla i powiadomił go o tym, co zaszło, a król polecił mu, aby obchodził się ze mną z szacunkiem. I pozostałem tam, odwiedzając chorą, przez siedem dni. A któregoś dnia spytała mnie księżniczka: „O Abu Ishak, kiedy udamy się do krajów islamu?” Rzekłem: „Jakże ty się stąd wydostaniesz? Kto się na coś podobnego odważy?” Odparła: „Ten, który przysłał mi ciebie i wprowadził do mnie.” I rzekłem: „Jakże piękne jest to, co powiedziałaś!” A skoro nastał ranek, wyszliśmy oboje do bramy zamkowej, a On osłonił nas przed oczyma wszystkich zasłoną, gdyż jeśli On czegoś chce, wystarczy, by wydał rozkaz, mówiąc: „Bądź!”, a to jest. I Ibn al-Chauwas opowiadał dalej: I nie widziałem wytrwalszej od owej księżniczki w postach i odprawianiu modłów.

Pozostawała przy Świątyni Allacha przez siedem lat. Potem zakończyła swój żywot i spoczęła w grobie, w ziemi Mekki. Oby Allach zesłał na nią swe łaski, a swe miłosierdzie na tego, kto ułożył te wiersze:

Gdy przywiedli mi lekarza, już widniały na mym ciele
Ślady łez przelanych w smutku i słabości oznak wiele.
Zdjął zasłonę z mojej twarzy i zobaczył, co skrywała:
Me westchnienia, co bez duszy się ostały i bez ciała.
Rzekł: „Niełatwe uzdrowienie, choć słabości to człowiecze.
Miłość ma swą tajemnicę, której rozum nie dociecze.”
Rzekli: „Jeśli nikt nie odgadł, na co człowiek ów jest chory,
I ty o chorobie jego też nic nie wiesz do tej pory,
Jakież go uzdrowią leki, kto uleczyć go jest w stanie?
Ja spróbuję, bo nie rozum rządzi moim poczynaniem.”

Następna opowieść: Opowiadanie o sprawiedliwości Allacha...



Zapraszamy na warsztaty mistyki sufickiej, żydowskiej i chrześcijańskiej


© Wszelkie prawa do publikacji zastrzeżone przez: sufi-chishty.blogspot.com


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz