piątek, 1 stycznia 2016

Opowieść o niewolnicach różnych kolorów

Księga 1001 Nocy

Opowieść o niewolnicach różnych kolorów




Książę Wiernych al-Mamun, zasiadłszy dnia pewnego w swoim pałacu, wezwał do siebie wszystkich dostojników państwa i możnych królestwa. Rozkazał również, by stawili się przed nim poeci i towarzysze biesiad, do których należał jego przyjaciel, zwany Muhammad al-Basri. Al-Mamun zwrócił się do niego i powiedział: „Pragnę, Muhammadzie, abyś opowiedział mi natychmiast coś takiego, o czym nigdy jeszcze nie słyszałem.” Ów spytał: „O Książę Wiernych, czy chcesz, bym ci opowiedział o wydarzeniu, o którym słyszałem na własne uszy, czy o zajściu, które widziałem na własne oczy?” al-Mamun odparł: „Opowiedz mi, Muhammadzie, o czymś jeszcze dziwniejszym.” Muhammad al-Basri zaczął: Wiedz zatem, o Książę Wiernych, że w minionych czasach żył pewien człowiek, z możnych tego świata. Ojczyzną jego był Jemen, wyjechał jednak pewnego razu do Bagdadu i tak sobie upodobał pobyt w tym mieście, że przeniósł się tam wraz ze swoją rodziną, majątkiem i potomstwem. A miał on sześć niewolnic podobnych księżycom: jedna była biała, druga brunatna, trzecia pulchna, czwarta wysmukła, piąta żółta, a szósta czarna. Posiadały one piękne twarze, doskonałe wykształcenie, umiejętność śpiewu i sztukę gry na instrumentach. Zdarzyło się pewnego dnia, że człowiek ów wezwał do siebie te niewolnice i kazał przynieść potrawy i wino. Ucztowali i pili radując się i weseląc, po czym pan napełnił kielich, wziął go do ręki i skinął białej niewolnicy mówiąc: „O ty, która masz lica jak księżyc na nowiu, daj nam posłyszeć rozkoszne jakieś słowa.” Niewolnica wzięła lutnię, nastroiła ją, wydobyła z niej kilka tonów, od których całe to miejsce zawirowało, a potem zanuciła, przygrywając na lutni, takie wiersze:

Postać mego najmilszego w oczach w każdej mam godzinie,
Zaś we wszystkich członkach moich jest ukryte jego imię.
Cała w serce się przemieniam, gdy zatęsknię jeno za nim,
A gdy się wpatruję w niego, cała staję się oczami.
Gdy spytają, czy zapomnę jego czułe miłowanie,
To odrzeknę im: „Tak nie jest i przenigdy się nie stanie.”
Zechciej odejść, ty, co ganisz, i przygany już mi nie czyń
I nie staraj się umniejszać tego, co małości przeczy.

Rozradował się pan niewolnic, wychylił kielich i podał też im. Potem znów napełnił czarę, wziął ją do ręki i skinął na brunatną niewolnicę mówiąc jej: „O światło pochodni i wonny oddechu, daj nam posłuchać twego pięknego głosu, który oczarowuje każdego, kto go słucha.” Dziewczyna wzięła więc lutnię i zagrała na niej kilka tonów, tak że radość ogarnęła wszystkich, którzy się znajdowali w tym miejscu, oczarowała serca swymi spojrzeniami i wypowiedziała takie wiersze:

Na twarz twoją! Ty jedynie masz nad sercem moim władzę.
Miłowania jedynego aż do śmierci mej nie zdradzę.
O księżycu jaśniejący, coś pięknością jest otoczon,
Wszystkie blaski i piękności pod sztandarem twoim kroczą.
Żaden spośród urodziwych wdziękiem nie przewyższyłby cię.
Na Allacha, Pan dwu światów obdarował cię obficie!

Pan niewolnic, uradowany wielce, wychylił swój kielich i napoił dziewczęta, potem znów napełnił czarę, wziął ją do ręki i skinął na pulchną niewolnicę, każąc jej zaśpiewać na inną melodię. A ona wzięła lutnię i zagrała na niej rozpraszając troski, po czym wypowiedziała takie wiersze:

Jeśliś szczęśliw, ty, którego oto pragnę nieustannie,
Będę się radować, choćby świat zapałał gniewem na mnie.
Gdy ukażesz mi swe lica urodziwe nieodmiennie,
Cóż mi, choćby się królowie odwrócili dziś ode mnie.
Celem moim twoja miłość, tobie daję się w ofierze,
Ty, z którego całej ziemi piękno swój początek bierze.

I ta pieśń ucieszyła pana, wziął więc kielich i podał niewolnicom, potem napełnił go ponownie, wziął do ręki i skinął na wysmukłą niewolnicę mówiąc: „O huryso raju, daj nam posłyszeć piękne twoje słowa.” Niewolnica wzięła lutnię, nastroiła ją, zagrała kilka tonów i zaśpiewała te dwuwiersze:

Na Allacha! Cóżeś, miły mój, uczynił ze mną?
Porzuciwszy, dałeś jeno tęsknotę daremną.
Gdyby sędzia miłość moją osądzić był w stanie,
Mnie by słuszność przyznał, tobie zasię – pokajanie.

Uradował się ich pan i wychylił kielich. Potem napełnił go, wziął do ręki i skinął na niewolnicę żółtą mówiąc: „O słońce dnia, daj nam usłyszeć mile brzmiące wiersze.” Wzięła więc lutnię, zagrała na niej przepięknie i wypowiedziała takie wiersze:

Ukochany, gdy przed sobą stanąć da mi,
Swoich oczu wskroś przeszywa mnie mieczami.
Umniejsz jego moc nade mną, wielki Boże,
Skoro z życiem mym poczynać chce najsrożej.
Wszak mówiłam: „Serce! Dość już miłowania.”
Ale ono się ku niemu tylko skłania.
Miłość doń przejęła duszę mą głęboko
I zazdrości mi go nawet czasu oko.

Pan niewolnic uradowany napił się i napoił dziewczęta. Potem napełnił kielich, wziął go do ręki i skinął na czarną niewolnicę: „O źrenico oka, daj nam usłyszeć choć dwa słowa.” Wtedy wzięła lutnię, nastroiła ją, szarpnęła struny i zagrała na nich na kilka różnych sposobów. Potem wróciła do sposobu pierwszego, zanuciła melodię i zaśpiewała takie wiersze:

Oko moje, ty mi gorzkich łez swych nie szczędź,
Gdy namiętność mnie strąciła w otchłań nieszczęść.
Wszystek gniew ukochanego kornie dźwigam,
Choć zawistny mi nie skąpi swoich przygan
I różami lic najmilszych jest oburzon,
Chociaż serce moje skłania się ku różom.
Niegdyś tam pucharów się wznosiło wiele
Przy muzyce i przy lutni najweselej,
On się zbliżył, ja ku niemu szłam ochoczo,
Gwiazda szczęścia zajaśniała naszym oczom.
Chciał rozłąki, choć nie zawiniłam w niczym.
W czymże więcej niż w rozstaniu jest goryczy?
Oto już zerwane róże jego lica.
Boże, jakże róża jego lic zachwyca!
Jeśli wolno padać przed kimś na kolana
Krom Allacha, przed nim bym uklękła sama!

Następnie wszystkie niewolnice podniosły się, ucałowały ziemię przed swoim panem i rzekły: „Rozsądź między nami, o panie!” Spojrzał wtedy ich pan na piękność ich, urodę i różnorodność barw i dzięki złożył Allachowi Najwyższemu, wysławiając go. Potem rzekł:. „Każda z was czytała Koran, umie rozmaite melodie, zna historię starożytnych i dzieje dawnych narodów. Chciałbym, aby każda wskazała ręką swoją przeciwniczkę, to jest biała brunatną, pulchna wysmukłą, a żółta czarną, by każda wychwalała siebie, ganiąc przeciwniczkę. Później wystąpi owa przeciwniczka i uczyni to samo wobec tamtej. Lecz dowody powinny być przytaczane ze Świętego Koranu, z historii i poezji, abyśmy mogli ocenić wasze wykształcenie i piękno waszych słów.” Odpowiedziały mu: „Słyszymy i jesteśmy posłuszne.” Potem podniosła się pierwsza z nich, biała niewolnica, i wskazując na czarną, powiedziała: „Biada ci, ty czarna! Powiadają, że biel mówiła: «Ja jestem światłem jaśniejącym, pełnią księżyca, barwa moja jest jasna, moje czoło jest źródłem blasku.» A o piękności mojej tak rzekł poeta:

Biała jest, o licach, które lśnią najładniej,
Niby perła utajona w morzu na dnie.
Kibić jej jak «alif» kształtów swych nie kryje,
Usta jej do «mim» podobne, do «nun» brwi jej.
Łuk jej brwi strzałami spojrzeń wokół miota
I zadaje śmierć, gdy przyjdzie jej ochota.
Gdy ukaże twarz i kibić, lica gładkie
Są bazylią, mirtem, różą i bławatkiem.
Śród ogrodów wiotka gałąź wzrok zachwyci,
Ale ileż jest ogrodów w twej kibici!

Moja barwa jest jak szczęśliwy dzień, świeży kwiat i jaśniejąca gwiazda. I rzekł kiedyś Allach Najwyższy w swojej Świętej Księdze do swego proroka Musy – pokój mu: «Włóż rękę swoją w zanadrze, a wyjmiesz ją białą, nie uszkodzoną.» Powiedział też Allach Najwyższy: «Ci zaś, których twarze będą białe, zaznają miłosierdzia Allacha i cieszyć się będą nim wiecznie.” Barwa moja jest cudem, piękność nie zna równej, a urok mój jest nieskończony. Na takiej jak ja piękna jest każda szata i ku mnie skłaniają się serca. Liczne zalety ma biel: wszak z nieba śnieg pada biały. Zapisano w księgach, że biel jest najpiękniejszym kolorem. Muzułmanie szczycą się białymi zawojami. Gdybym zaczęła wymieniać wszystkie pochwały białości, długo trwałoby to wyliczanie. To bowiem, co jest krótkie, a wystarcza, lepsze jest od tego, co jest długie, a mami. Dlatego zacznę teraz ganić ciebie, ty czarna, o barwie nawozu, sadzo z kuźni, ty gębo kruka rozłączającego zakochanych. Tak oto rzekł poeta chwaląc biel i ganiać czerń:

Perła dla swej bieli czystej równych w cenie nie ma,
Gdy czarnego węgla worek dają za dirhema.
Wiedz, że białym nic nie wzbrania przystępu do raju,
Zasię czarne twarze jeno piekło wypełniają.

Podają też w przekazywanych opowieściach o najlepszych z ludzi, że Nuh – pokój mu – zasnął pewnego dnia, a dwaj jego synowie Sem i Cham siedzieli u jego wezgłowia. Wtem powiał wiatr, podniósł szatę Nuha i obnażył go. Spojrzał na niego Cham i roześmiał się, lecz nie zakrył go. Wtedy wstał Sem i uczynił to. Gdy ojciec ich obudził się ze snu, na wieść o tym, jak postąpili jego synowie, wznosił modły za Sema i przeklął Chama. I stała się biała twarz Sema, a spośród jego dzieci wyszli prorocy, kalifowie prawowierni i królowie. Twarz Chama natomiast stała się czarna, odszedł więc, szukając ucieczki w kraju Habasz i od niego pochodzą Czarni. Wszyscy ludzie zgodni są co do znikomego rozumu Czarnych, a przysłowie mówi: «Gdzież można znaleźć rozumnego Czarnego?»” Pan niewolnic rzekł na to: „Siadaj, wystarczy, nieledwie przebrałaś miarę.” Potem skinął na czarną niewolnicę, która wstała i wskazując ręką na białą, tak rzekła: „Czy nie wiesz, że w Koranie, objawionym Prorokowi i Posłannikowi Allacha, zapisano takie słowa Najwyższego: «Przysięgam na noc przysłaniającą wszystko i na dzień jaśniejący blaskiem.» Gdyby noc nie była najwspanialsza, Allach nie zaklinałby się na nią i nie wymieniłby jej przed dniem. Zgodni są co do tego ludzie mądrzy, o bystrych umysłach. Czy nie wiesz, że czerń jest ozdobą młodości, a kiedy nadchodzi siwizna, minęły już rozkosze i zbliża się czas śmierci? A gdyby czerń nie była najwspanialszą rzeczą, nie umieściłby jej Allach w głębi serca i oka. Cóż jest piękniejszego od słów poety:

Kocham smagłych, bowiem w nich się zawsze pali
Blask młodości, ciemne ziarno jest w ich twarzach.
Nie daruję białym nigdy, że są biali,
Bowiem całun i siwizna mnie przeraża.

A oto słowa innego:

W moim sercu są nie biali, ale smagli,
Ich uroda do miłości serca nagli.
Smagłość to jest barwa życia, to ust szkarłat,
Zaś kolorem jest liszajów biel umarła.

I słowa innego:

Czarna jest, lecz jasne czyny jej jak słońce,
Niby oczy światłem swym promieniejące.
Gdy szaleństwa miłowania mnie ogarną,
Wiedzcie o tym, żem szalony jest przez czarną.
Barwą moją – czerń podobna nocnym mrokom,
Dzięki którym księżyc może lśnić wysoko.

Poza tym, czyż może być piękniejsze spotkanie kochanków niż w nocy? Niechże wystarczy ci ta zaleta i korzyść. Cóż osłoni kochanków przed plotkarzami i oszczercami, tak jak czerń ciemności? Wykrycia obawiać się muszą tylko w świetle poranka. Ileż zalet ma czerń i cóż jest piękniejszego od słów poety:

Gdy przychodzę, nocy czerń mój krok osłania,
Gdy odchodzę, białość zdradza mnie świtania.

A oto słowa innego:

Ileż nocy ukochany spędził razem ze mną
Gdy nas mrok otaczał zewsząd, gdy w krąg było ciemno!
Gdy jutrzenka przyszła, z lękiem popatrzyłam na nią
I ukochanemu rzekłam, że magowie kłamią.

I słowa innego:

Przyszedł do mnie, osłoniwszy się koszulą mroku,
Był ostrożny, przelękniony i przyspieszał kroku.
Rozścieliłam mu swe lica, stęskniona ogromnie,
Aby stąpał po nich w drodze, co go wiodła do mnie.
Zalśnił księżyc i nieomal zdradził naszą sprawę,
Ostry był i wąziuteńki jak paznokcia skrawek.
Potem było to, co było. Prawda jest ukryta.
Dobrej myśli bądź i o nic więcej mnie nie pytaj.

I słowa innego:

Tylko nocą czas sposobny jest na schadzkę wszelką:
Słońce jest donosicielem, noc zaś stręczycielką.

I słowa innego:

Nie pokocham białoskórych, w których rośnie sadło,
Lecz szczupłego kocham tylko, co ma skórę smagłą.
Jam rączego dosiadł źrebca, co jak wicher goni,
Gdy tymczasem inni ciężkich dosiadają słoni.

I słowa innego:

Kiedy nocą wszystko w krąg ucichło,
Przyszedł do mnie w ciemnościach kochanek.
Przytuleni usnęliśmy rychło
I rozdzielił nas zbyt wcześnie ranek.
Więc Allacha błagam dziś w pokorze:
«Znów nas połącz, gdy się stanie ciemno!»
Noc nam przedłuż, o wszechmocny Boże,
By mój miły dłużej leżał ze mną!

Gdybym zaczęła wspominać wszystkie pochwały czerni, długo trwałoby wyliczanie, lecz to, co jest krótkie, a wystarcza, lepsze jest od tego, co jest długie, a mami. Co zaś do ciebie, ty biała, kolor twój jest kolorem trądu, a zbliżenie z tobą nieszczęściem. Zostało nam też przekazane w podaniach, że grad i szron są w piekle, aby dręczyć lud zła. Zaletą czerni jest i to jeszcze, że z niej jest atrament, którym zostały zapisane słowa Allacha. A gdyby nie czerń piżma i ambry, nie byłoby wonności dla królów. Trudno wspomnieć, ile powodów do dumy ma czerń! A cóż jest piękniejszego nad słowa poety:

Czyż nie widzisz, jak wysoka piżma cena!
Wór białego wapna dają za dirhema.
Jakże młode oczy szpeci brzydkie bielmo.
Tylko czarne oczy rażą strzałą celną!”

Wówczas rzekł do niewolnicy jej pan: „Usiądź, tyle wystarczy.” Usiadła więc, on zaś skinął na niewolnicę pulchną, ona zaś podniosła się, wskazując ręką na wysmukłą, odsłoniła swoje nogi i przeguby rąk, obnażyła brzuch ukazując jego fałdy i okrągłe wgłębienie pępka, po czym założyła koszulę tak cienką, że widać było przez nią całe jej ciało, i powiedziała: „Chwała Allachowi, który mnie stworzył, obdarzając piękną postacią, i upiększył pulchnymi kształtami, czyniąc mnie podobną do grubego konara, i zwielokrotnił mą urodę i wdzięk. Dzięki Mu za to, czym mnie obdarzył, i za to, że zaszczycił mnie wspominając o mnie w swej Wspaniałej Księdze. Rzekł w niej bowiem Najwyższy: «I podał tłuste cielę». Uczynił mnie na podobieństwo ogrodu pełnego brzoskwiń i granatów. Mieszkańcy miast pragną jeść tłuste ptactwo, a nie lubią ptaków chudych. I w ogóle wszyscy potomkowie Adama chcą jeść tłuste mięso. Ileż zalet ma tłustość! I jak pięknie mówi o tym poeta:

Żegnaj ukochaną twoją, karawana rusza.
Jakże można ją pożegnać, gdy boleje dusza!
Tak chodziła w mym sąsiedztwie niezliczone razy,
Jakby była tłustą kurką bez wady i skazy.

Nie widziałam nikogo, kto by, przystanąwszy przed sklepem rzeźnika, nie prosił go o tłuste mięso. A mędrcy powiadają: «Rozkosz jest w trzech rzeczach: w jedzeniu mięsa, ujeżdżaniu mięsa i w łączeniu mięsa z mięsem.» A co do ciebie, ty chuda, to nogi masz jak wróble lub pogrzebacz. Jesteś drzewem dla krzyżowanego i ciałem paralityka. Nie ma w tobie niczego, co by rozweseliło myśli, i tak mówi o tobie poeta:

Strzeż mnie, Boże! Niechaj z łoża mojego umyka
Kochanica chuda na kształt palmowego łyka!
Każdym członkiem by mnie bodła niby rogiem we śnie,
Ciało moje by osłabło obudzone wcześnie.”

Jej pan rozkazał: „Usiądź, tyle wystarczy.” Siadła, a on skinął na szczupłą. Ta podniosła się jak gałązka banu, jak trzcina indyjska lub łodyżka bazylii i powiedziała: „Chwała Allachowi, który mnie stworzył, obdarzając pięknością, i uczynił upragnionym celem każdego więź miłosną ze mną. Upodobnił mnie do gałązki, do której skłaniają się serca. Gdy wstaję, wstaję lekko, gdy siadam, siadam wdzięcznie. Jestem płocha w żartach, wesoła w zabawie. Nie widziałam nikogo, kto opisując swoją ukochaną, mówiłby: «Moja ukochana jest ciężka jak słoń», lub «podobna rozległej, wysokiej górze», lecz powie on: «Moja ukochana ma wiotką kibić i gibką postać.» Wystarczy mi kruszyna pożywienia, napoi mnie odrobina wody. Moje igraszki są lekkie, żarty dowcipne. Jestem żwawsza od wróbla, lżejsza w ruchach od szpaka. Zbliżenie ze mną jest marzeniem pragnącego i rozkoszą proszącego. Z wiotką mą postacią i pięknym uśmiechem jestem jak gałązka banu, trzcina indyjska lub łodyżka bazylii. Nie ma nikogo równego mi urodą, jak rzekł o tym ktoś:

Jam twą kibić porównał do trzciny.
Tyś jest właśnie losem mym jedynym.
Miłujący, jam za tobą biegał,
W trwodze, by ci ktoś nie przydał szpiega.

Za takimi jak ja szaleją kochankowie i tracą rozum tęskniący. Jeśli przytuli mnie ukochany, tulę się do niego, a jeśli pragnie, bym skłoniła się ku niemu, skłaniam się ku niemu, nie zaś w przeciwną stronę! A ty masz tłuste ciało. To, co jesz, jest strawą słonia, nie nasyci cię dużo ni mało! A przy zbliżeniu z tobą nie wypocznie kochanek i nie znajdzie drogi do zaspokojenia pragnień. Wielkość twego brzucha nie pozwoli mu na więź miłosną, a grubość twoich ud nie dopuści, by cię posiadł. Cóż jest pięknego w twojej otyłości i cóż miłego czy wspaniałego w twym prostactwie? Tłuste mięso nadaje się jedynie na rzeź, nie ma w nim nic godnego pochwały. Jeśli ktoś zażartuje z ciebie, złościsz się, a gdy igra z tobą, jesteś smutna. Gdy chcesz się przypodobać, chrapiesz, idąc sapiesz, jedząc nie bywasz syta. Jesteś cięższa niż góry, a brzydsza od nieszczęścia i zgryzoty. Nie ma w tobie żywotności ani błogosławieństwa. Nie znasz innego zajęcia prócz jedzenia i spania. Kiedy siusiasz – pryskasz, gdy się wypróżniasz – stękasz, jakbyś była bukłakiem nadętym lub słoniem potwornym. Kiedy idziesz na stronę, chcesz mieć przy sobie kogoś, kto by cię obmył i wyskubał włosy, a to jest szczytem lenistwa i przykładem próżniactwa. Krótko mówiąc, nie ma w tobie niczego godnego pochwały, a poeta tak rzekł o podobnej tobie:

Ciężka jak pęcherz rozdęty moczem,
Każde jej biodro jest górskim zboczem.
Gdy na Zachodzie idzie przed siebie,
Na Wschodzie głos jej kroków łomocze!”

Rzekł jej pan: „Usiądź, tyle wystarczy.” Siadła, a on skinął na żółtą niewolnicę, która wstała, sławiła Allacha Najwyższego, dzięki Mu złożyła i wznosiła do niebios modły za najlepsze spośród Jego stworzeń. Potem wskazała ręką na brunatną niewolnicę i powiedziała: „Wspomniano o mnie w Koranie, a Miłosierny opisał mój kolor i wyróżnił go spośród innych kolorów, mówiąc w swojej Jasnej Księdze: «Żółta o jasnym odcieniu, która wzbudza radość u patrzących.» Moja barwa jest cudowna, piękność sięga szczytu, a uroda bezkresna, gdyż kolor mój posiadają: denar, gwiazdy, księżyc i jabłka. Postać moja jest postacią wszystkich piękności, a kolor szafranu prześciga wszystkie inne barwy. Moja postać jest niezwykła, a barwa cudowna. Mam gładkie ciało i wysoką cenę, zawieram w sobie całą istotę piękna. Kolor mój posiada na tym świecie wartość czystego złota. Ileż mam zalet! A o takiej jak ja rzekł poeta:

Żółtej barwy jest jak słońce promienne bez miary,
jaśniejąca blaskiem swoim jak złote denary.
Nawet szafran nie wyrazi, jak piękne ma lica.
O, nie! Ona jest piękniejsza stokroć od księżyca!

A teraz zacznę ganić ciebie, ty brunatna, o barwie bawołu! Na twój widok wzdragają się dusze. Jeśli jakaś rzecz posiada twój kolor, jest ona pogardzana, a jeśli ma go jedzenie, jest ono zatrute. W twojej barwie jest obrzydliwość brązowych psów. Brąz jest kolorem zakłopotania i oznacza smutek. Nigdy nie słyszałam o brunatnym złocie, perle lub drogocennych klejnotach. Gdy odchodzisz za potrzebą, zmieniasz swoją barwę, a wróciwszy, stajesz się jeszcze brzydsza niż poprzednio. Nie jesteś ani czarna, tak by cię można było poznać, ani biała, by o tobie pisano. Nie ma w tobie żadnej zalety, jak rzekł o tym poeta: 

Kolor pyłu jest jej barwą, a to barwa ziemi,
Niby kurz, co bruka stopy przechodzących ludzi.
Ile razy spojrzę na nią, smutek mnie oniemi,
Urastają moje troski i rozpacz się budzi.”

Rzekł jej pan: „Usiądź, tyle wystarczy.” Siadła, a on dał znak brunatnej, która posiadała urodę i wdzięk. Wysokiego wzrostu, kształtna, promienna i bez skazy. Miała gładkie ciało i czarne jak węgiel włosy, wysmukłą postać, różowe i krągłe policzki, podczernione oczy, przyjemną twarz, była wymowna, o smukłej kibici i ciężkich biodrach. Powiedziała: „Dzięki Allachowi, który nie stworzył mnie grubą i godną przygany, ani chudą i suchą, ani białą jak trąd, ani żółtą jak cierpiący na kolkę, ani czarną jak sadza, lecz dał mi barwę ulubioną przez tych, którzy posiadają rozum. Wszyscy poeci chwalą smagłych wszelkimi językami i przekładają ich barwę nad inne kolory. Brunatna barwa ma wychwalane zalety, a jakże trafnie ktoś rzekł:

Wielkie w śniadych są zalety, gdybyś był to pojął,
Nie patrzyłoby twe oko gdzie indziej, lecz na nich.
Oczu wdziękiem, gładką mową, wytwornością swoją
Nauczyłyby Haruta parać się czarami.

A oto słowa innego:

Kto przywiedzie mi smagłego, co go ujrzeć muszę,
Który włóczni samharyjskiej smukłość ma wyniosłą.
Który senne ma powieki, jedwabisty puszek?
W sercu, które go miłuje, własne ma domostwo.

I słowa innego:

Smagłe znamię jego twarzy jakże mnie zachwyca!
Niechaj wszelka białość będzie zaszczytem księżyca.
Gdyby młodzian zamiast smagłej nosił plamkę białą,
Jego piękno najstraszliwszą hańbą by się stało.
Ja nie winem się upijam, to kędziory swymi
On upoił mnie, tak bowiem ze wszystkimi czyni.
Tak zazdroszczą sobie wzajem krasy jego ciała,
Że być puszkiem jego lica każda z nich by chciała.

I słowa innego:

Czemu puszek jego lica tak spodobał mi się,
Gdy pojawił się na smagłym, jak na ciemnej spisie?
Wszakże szczytem pięknych zalet, najwznioślejszych marzeń
Dla poetów bywa mrówka gdzieś na nenufarze.
I ogromnym się rozpala dusza miłowaniem,
Gdy nad czarnym okiem ujrzy malusieńkie znamię,
Gdy mi powie ktoś: «Wytłumacz ciemną mowę twoją!»
Uwolnijcie mnie od głupca, który nic nie pojął!

Postać moja jest piękna, a kibić giętka. Mojego koloru pragną królowie i kocha go każdy, bogacz i włóczęga. Jestem powabna, zgrabna, ładna i wdzięczna, mam gładkie ciało, a cenę osiągam wysoką. Posiadam pełnię urody, wykształcenia i pięknej wymowy. Mam piękny wygląd, wymowny język, mój dowcip jest lekki, a żarty wdzięczne. A ty podobna jesteś do muluchiji przy Bal-al-Luk, żółtej i włóknistej. Biada ci, ty garnku rzeźnika, rdzo na miedzi, podobna wyglądem sowie, a smakiem owocom drzewa Zakkum. Serce się ściska temu, kto śpi z tobą, jest on jak gdyby pogrzebany w mogile. Nie ma w tobie żadnych pięknych zalet. A o podobnej tobie rzekł poeta:

Choć nie jest chora wcale, żółknie coraz bardziej,
Aż serce mi się ściska od tego żółknienia.
Nie zazna dusza szczęścia? Mając ją w pogardzie,
Całować będę żółtą na znak poniżenia.”

Kiedy skończyła mówić wiersz, rzekł jej pan: „Usiądź, tyle wystarczy.” Następnie pogodził je wszystkie między sobą, przybrał je we wspaniałe szaty i obdarzył drogocennymi kamieniami ze wszystkich lądów i mórz. A nie widziałem, o Książę Wiernych, nigdy w żadnym miejscu nic piękniejszego od tych ślicznych niewolnic. Skoro al-Mamun usłyszał tę opowieść od Muhammada al-Basri, zbliżył się do niego i zawołał: „O Muhammadzie, czy znasz miejsce, w którym przebywają te niewolnice i ich pan? I czy możesz kupić je dla nas od ich pana?” Odrzekł Muhammad: „O Książę Wiernych, doszło do mnie, że pan ich kocha je i nie zniósłby rozłąki z nimi.” Rzekł na to al-Mamun: „Weź ze sobą dla ich pana po dziesięć tysięcy denarów za każdą niewolnicę, razem sześćdziesiąt tysięcy denarów, idź z tym do jego domu i kup od niego te dziewczęta.” Wziął więc Muhammad al-Basri od kalifa tę sumę i odszedł. Przybywszy do właściciela owych niewolnic, oznajmił mu, że Książę Wiernych chce kupić od niego niewolnice za taką a taką cenę, a ów zgodził się je sprzedać, by spełnić wolę Księcia Wiernych, i odesłał mu je. Kiedy niewolnice znalazły się u kalifa, ów przygotował dla nich przyjemną komnatę i zasiadł w niej razem z nimi. One podawały mu napoje, on zaś podziwiał ich urodę i wdzięk, różnorodność kolorów i piękno ich słów. Trwało to jakiś czas, lecz potem ich pierwszy pan, który je sprzedał, nie mógł znieść rozłąki i wysłał list do Księcia Wiernych al-Mamuna i wyżalał mu się na udrękę tęsknoty za niewolnicami. List ten zawierał takie wiersze: 

Wdzięcznych dziewcząt zachwyciło mnie sześcioro.
Niechaj moje pozdrowienie w zamian biorą.
W nich jest słuch mój, wzrok mój, całe życie moje,
One są mi szczęściem, jadłem i napojem.
Piękno ich niepokój w sercu moim czyni,
Dobrodziejstwo snu odeszło w ślad za nimi.
Jakże długo mi tęsknota serce gniecie!
Obym nigdy nie był zrodził się na świecie!
Z oczu, które spod ich powiek spoglądały,
Ugodziły mnie jak z łuków celne strzały.

Kiedy pismo to dotarło do rąk kalifa al-Mamuna, przystroił niewolnice w uroczyste szaty, obdarzył je sześćdziesięcioma tysiącami denarów i odesłał do ich pana. Wróciły więc do niego, a on uradował się nimi ogromnie, więcej niż bogactwem, które uzyskał. Pozostał z nimi, pędząc najsłodsze i najszczęśliwsze życie, aż wreszcie przyszła do nich ta, która przerywa rozkosze i rozdziela związki. A pośród innych opowieści jest jeszcze: Opowiadanie o biedaku i jego szlachetnym przyjacielu...
Zapraszamy na warsztaty mistyki sufickiej, żydowskiej i chrześcijańskiej


© Wszelkie prawa do publikacji zastrzeżone przez: sufi-chishty.blogspot.com



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz