środa, 1 lipca 2015

Opowiadanie o lisie, wilku i człowieku

Księga 1001 nocy

















Wiedz, o królu, że kiedyś żył lis z wilkiem pospołu i mieli wspólną norę. Spędzili w ten sposób jakiś czas, wszelako wilk ciemiężył lisa. Aż zdarzyło się pewnego razu, że lis jął nakłaniać wilka, by przestał go dręczyć i zaniechał złości i tak rzekł do niego: „Jeżeli będziesz trwał w swej zuchwałości, może się zdarzyć, że Allach podda cię władzy człowieka, który skłonny jest do podstępów, przebiegłości i fałszu. Chwyta on ptaki z powietrza i ryby z morza, rozbija góry i przenosi je, a wszystko to czyni dzięki swej przebiegłości. Postępuj więc sprawiedliwie i porzuć złość i przemoc, bo zaiste będzie to lepsze dla twego żywota.” Wilk jednak nie usłuchał jego słów i odpowiedział mu szorstko: „Jakież ty masz prawo mówić o rzeczach wielkich i ważnych?”, po czym uderzył lisa tak, że ten upadł bez przytomności. Kiedy zaś odzyskał przytomność, uśmiechnął się do wilka prosząc, by mu wybaczył krzywdzące słowa, i wypowiedział takie wiersze:

Jeślim skrzywdził miłość naszą, pogrążony w grzechach,
Jeślim nawet był złoczyńcą, ty gniewu zaniechaj.
Bom skruszony i żałuję, żem pogardził cnotą.
Wybacz winy grzesznikowi, gdy cię błaga o to!

Wilk przyjął usprawiedliwienie lisa, stłumił gniew i rzekł: „Nie mów o tym, co cię nie dotyczy, abyś nie usłyszał czegoś, co cię nie ucieszy.” I powiedział lis: „Słyszę i jestem posłuszny, a od wszystkiego, co nie jest ci miłe, będę stronił. Bo powiadają mędrcy: «Nie mów o tym, o co cię nie pytają, i nie odpowiadaj, jeżeli cię do tego nie zachęcają. Pozostaw w spokoju te sprawy, które cię nie dotyczą, a zajmij się tymi, które cię dotyczą. Nie udzielaj też rad złym, bo zaiste złem ci to wynagrodzą. „A gdy usłyszał wilk słowa lisa, uśmiechnął się do niego, ale w duszy knuł przeciw niemu podstęp i mówił do siebie: „Muszę się o to postarać, aby doprowadzić tego lisa do zguby!” Lis natomiast znosił cierpliwie krzywdy, które mu wilk wyrządzał, i mówił sobie w duchu: „Pycha i kłamstwo przynoszą zgubę i wtrącają w nieszczęście. Jest bowiem powiedziane: «Kto jest pyszny – traci, kto jest głupi – żałuje, a kto się boi – jest bezpieczny. Sprawiedliwość jest cnotą szlachetnych, a dobre obyczaje są najznakomitszą zaletą.» Mam zamiar uknuć podstęp przeciw temu ciemiężycielowi, a wówczas na pewno zdechnie.” Później zaś rzekł do wilka: „Pan przebacza swemu niewolnikowi i okazuje mu łaskę, jeśli ten popełni grzech. A ja jestem tylko słabym niewolnikiem i zawiniłem radząc ci samowolnie. Gdybyś jednak wiedział, jak zabolało mnie twoje uderzenie, wiedziałbyś również, że słoń nawet by go nie wytrzymał i nie mógłby go znieść. Nie skarżę się jednak na ból, jaki sprawiło mi to uderzenie, albowiem doznałem dzięki temu radości. Bo chociaż przejęło mnie wielce, wynik jego jest korzystny. 

Powiedział pewien mędrzec: «Uderzenie otrzymane od nauczyciela jest z początku bardzo przykre, później jednak słodsze jest od wyklarowanego miodu.»” I rzekł wilk: „Odpuściłem ci twoją winę i przebaczyłem błąd, lecz teraz ostrzegam cię przed moją siłą. Poddaj się mej władzy, poznałeś już bowiem, jakie skutki mego gniewu ponosi ten, kto występuje przeciw mnie.” I pokłonił mu się lis z szacunkiem mówiąc; „Niechaj Allach da ci długie życie! Obyś nieustannie zwyciężał twoich wrogów!” I nadal bał się wilka, i schlebiał mu. Później udał się lis pewnego dnia do winnicy i ujrzał w murze otwór. Był jednak podejrzliwy i rzekł sobie w duchu: „Otwór ten musi mieć jakąś przyczynę. Powiedziano bowiem: «Kto widzi szczelinę w ziemi, a nie omija jej, lecz chce podejść do niej, ten zwodzi sam siebie i naraża się na zgubę.» Wiadomo, że niektórzy ludzie ustawiają w winnicy postać lisa i kładą przed nim na misach winogrona, aby ujrzał to jakiś lis, podszedł do tamtego i wpadł w pułapkę. Sądzę, że otwór ten kryje w sobie jakiś podstęp. Powiadają: «Czujność jest połową mądrości.» Z ostrożności więc zbadam ten otwór i zobaczę, czy znajdę w nim jaką zasadzkę, która mogłaby mnie doprowadzić do zguby. Nie skłoni mnie do tego łakomstwo, abym zgotował sobie zgubę.” To rzekłszy lis zbliżył się do otworu, obszedł go ostrożnie dookoła i zajrzał do środka. A była to wielka jama, którą wykopał właściciel chcąc schwytać w nią zwierzęta, które niszczyły mu winnicę. Na otworze jamy zaś lis ujrzał cienką pokrywę. I odskoczył w bok mówiąc: „Chwała niech będzie Allachowi za to, że się ustrzegłem! Mam nadzieję, że wpadnie w tę jamę mój wróg, wilk, który mi zatruwa życie. Wtedy będę miał winnicę dla siebie i będę sobie w niej żył spokojnie.” Potrząsnął głową, zaśmiał się głośno i zanuciwszy, wypowiedział ten oto wiersz:

Obym zaraz ujrzał wilka w studni na dnie!
Jakże często serce moje ranił zdradnie,
Jak często mi dawał smakować gorycze!
Sobie życia, zasię jemu śmierci życzę.
Natenczas winnica będzie wolna odeń,
A w niej łupy sobie zdobędę w nagrodę.

Kiedy zakończył swój wiersz, ruszył prędko z powrotem, a gdy przybył do wilka, rzekł mu: „Allach dał ci wstęp do winnicy usuwając trudności „masz bowiem szczęście. Niechaj pożytek przyniesie ci to, czym cię Allach obdarzył, i niech ci On udzieli łatwej zdobyczy i obfitego pożywienia bez żadnej trudności.” I spytał wilk lisa: „A cóż wskazuje na to, co powiedziałeś?” Odrzekł lis: „Przyszedłem do winnicy i znalazłem tam jej właściciela martwego, a na krzewach widziałem wspaniałe owoce.” I zaufał wilk słowom lisa, opanowało go łakomstwo, wyruszył w drogę i szedł, aż doszedł do wspomnianego otworu. A łakomstwo zaślepiło go. Lis zaś położył się wyprężony, jakby był martwy, i wypowiedział ten oto wiersz:

Chcesz z Leilą się połączyć? Tedy powiem coś ci:
Nic tak karku nie ucina jak pożądliwości.

A kiedy wilk doszedł do otworu, rzekł mu lis: „Wejdź do winnicy, został ci zaoszczędzony trud pokonywania muru! Allach posiada moc wyświadczania dobrodziejstw.” I ruszył wilk przed siebie chcąc wejść do winnicy, a gdy stanął na środku pokrywy zakrywającej jamę, wpadł w pułapkę. I opanowały lisa największa radość i wesele, a troska i zmartwienie opuściły go. Zanucił więc melodię i wypowiedział te oto wiersze:

Los się ulitował w nieszczęściu nade mną,
By udręka moja nie była daremną.
Sprawił, że się spełnia każde me pragnienie,
Zasię troski wszelkie – precz ode mnie żenię.
Skoro się odmienił, przeto z tej przyczyny
Pragnę mu wybaczyć wszystkie jego winy.
I w niepamięć puszczam, iż był tak surowy,
Że aż mi posiwiał całkiem czubek głowy.
I już wilk nie umknie, gdy się zguba skrada,
Bo na miejscu straceń czeka go zagłada,
Zaś winnica – moja, w niej łupów bez liku.
Nie będę już nigdy głupich brał wspólników!

Potem zajrzał do jamy i zobaczył wilka płaczącego ze strachu i żalu nad sobą. I zapłakał lis wraz z nim, wilk podniósł więc głowę i spytał: „O lisie chytry, czy płaczesz z litości nade mną?” Odparł lis: „O nie! klnę się na Tego, który wtrącił cię do jamy, że płaczę, albowiem twoje przeszłe życie było tak długie, i martwi mnie, że nie wpadłeś do tej jamy już wcześniej. Bo gdyby to nastąpiło, zanim cię spotkałem, miałbym spokój i wytchnienie. Pozostałeś jednak przy życiu do chwili, gdy sądzone ci było umrzeć, i nadszedł wyznaczony ci czas.” Rzekł wilk: „Zły lisie, idź do mojej matki i powiadom ją o tym, co mnie spotkało! Może ona postara się mnie uwolnić.” Odrzekł mu lis: „Twoje wielkie łakomstwo i ogromna chciwość popchnęły cię do zguby. Wpadłeś bowiem do jamy, z której nie możesz wyjść! Czyż nie wiesz, głupi wilku, że przysłowie powiada: «Kto nie ma na uwadze następstw swych poczynań, ten nie uniknie zguby.»” Rzekł wilk: „Chytry lisie, okazywałeś mi przywiązanie, pragnąłeś mej przyjaźni i bałeś się mojej wielkiej siły. Nie żyw do mnie nienawiści za to, co tobie uczyniłem, kto bowiem, będąc silnym, przebacza, otrzyma od Allacha zapłatę. A poeta mówi:

Siej dobro, choćby ziemia była zła i marna.
Nie zginie, gdy zasiane, losy go ustrzegą.
Bo dobra, które wzejdzie z posianego ziarna,
Nie zbierze nikt krom ciebie, dobro siejącego."

Odrzekł mu lis: „O najciemniejszy spośród drapieżników i najdurniejszy z dzikich zwierząt w tej okolicy, czy zapomniałeś już o swojej dumie, swojej pysze i zarozumiałości? Nie wypełniałeś przykazań przyjaźni i nie przyjmowałeś napomnień według słów poety:

Nie czyń zła, bo sam na siebie sprowadzisz nieszczęście,
Jako że zły czyn jest równy nieuchronnej zemście.
Uśniesz, ale uciśniony czuwa niestrudzenie
I złorzeczy. Zasię Allach przenigdy nie drzemie."

Rzekł wilk: „Chytry lisie, nie karz mnie za dawne przewiny, bo od szlachetnych oczekuje się przebaczenia. Dobry czyn należy do największych skarbów, tak jak o tym pięknie mówi poeta:

Skoro nadszedł czas sposobny, przeto dobrze czynić zda się,
Bowiem do dobrodziejstw zdolnym jest się nie we wszelkim czasie."

I wciąż korzył się wilk przed lisem, i mówił do niego: „Może zdołasz uczynić coś, co by mnie ocaliło od zguby?” Odrzekł lis: „O wilku przebiegły, fałszywy i zdradziecki, nie spodziewaj się ode mnie ratunku, jest to bowiem odwet i zapłata za twoje niecne postępowanie.” Potem zaśmiał się od ucha do ucha i wypowiedział te wiersze:

Oszukiwać mnie zaniechaj,
Bowiem będziesz zawiedziony.
Nadaremnie mnie nie błagaj,
Skoroś posiał – zbieraj plony.

I rzekł wilk do lisa: „O najłagodniejszy wśród dzikich zwierząt, jestem pewien, że nie zostawisz mnie w tej jamie!” Co rzekłszy zaczął wylewać łzy z oczu i wypowiedział te wiersze:

Ty, coś służył mi pomocą, przychylność miał dla mnie,
Ty, którego dary rosną w liczbę nieustannie,
Nie miałem ja w życiu moim dnia takiego jeszcze,
W którym byś mnie nie ochraniał od grożących nieszczęść.

Rzekł lis: „O wrogu niemądry, jakiż się stałeś teraz pokorny i uległy, uniżony i zgodliwy, gdy przedtem rozpierały cię duma i wyniosłość, pycha i skłonności tyrana? Zaiste, li tylko ze strachu przed twą nienawiścią byłem twym przyjacielem i nie dla twej łaski ci schlebiałem. Teraz zaś na ciebie zstąpił strach i przyszła kara.” I lis wypowiedział te wiersze:

Ty, coś jest w matactwach pierwszy i wszelakich zdradach,
Zło na ciebie spadło wreszcie, jak na innych spada.
Spróbuj, jak cierpienia gorzkie i jak łzy piekące.
I pozostań w samotności, z wilkami w rozłące.

I powiedział wilk: „Lisie, wszak jesteś łagodny, nie przemawiaj zatem językiem wrogości i nie patrz jej okiem, ale bądź wierny przysiędze przyjaźni, zanim minie sposobność pomocy! Idź więc i przynieś mi powróz, przymocuj jeden koniec do drzewa, a drugi spuść mnie, abym mógł go chwycić. Może w ten sposób wybawisz mnie z ciężkiego położenia, w którym znalazłem się, a ja tobie oddam wszystkie skarby, jakie posiadam.” Rzekł lis: „Wiele już narozprawiałeś o tym, co ci nie przyniesie wybawienia. Nie spodziewaj się więc ode mnie pomocy i przypomnij sobie, jak niecnie dawniej postępowałeś, a także, jak zdradliwie i chytrze ze mną się obchodziłeś. Wkrótce zostaniesz ukamienowany! Wiedz, że dusza twoja opuści wnet świat, zniknie z niego i odejdzie, spotka ją zguba i zostanie strącona w najstraszliwsze miejsce.” I rzekł wilk: „Chytry lisie, zawróć na drogę przyjaźni i porzuć złość i nienawiść. Wiedz, że jeśli kto uratuje jakąś istotę i zachowa ją przy życiu, to jak gdyby zachował przy życiu wszelkie stworzenie. Nie postępuj źle, bo mędrcy tego nie doradzają. A nie ma bardziej oczywistego zła jak to, że ja siedzę w tej jamie dławiąc się śmiertelnym strachem i oczekuję zguby, choć ty mógłbyś wybawić mnie z tego kłopotu.” 

I rzekł mu lis: „Ty nieokrzesany gburze, twe piękne słowa i nikczemne zamiary przywodzą mi na myśl sokoła i jego przygodę z kuropatwą.” Spytał wilk: „A jaka była przygoda sokoła i kuropatwy?” Lis rozpoczął: Wstąpiłem pewnego dnia do winnicy, aby zjeść trochę winogron, i ujrzałem tam sokoła, który pragnął złowić kuropatwę. I już byłby ją chwycił, ale uciekła mu, dopadła swego gniazda i ukryła się w nim. A sokół leciał za nią wołając: „Głupia, oto ujrzałem cię na ziemi głodną, ogarnęła mnie litość nad tobą, zebrałem dla ciebie ziarno i chciałem cię chwycić, abyś je zjadła. Lecz ty uciekłaś przede mną, nie mogę więc wytłumaczyć sobie twej ucieczki inaczej jak wstrzemięźliwością. Wyjdź jednak, weź ziarno, które ci przyniosłem, i zjedz je na zdrowie!” Gdy kuropatwa usłyszała słowa sokoła, uwierzyła mu i wyszła do niego, on zaś wbił w nią szpony i przytrzymał ją. Rzekła kuropatwa: „Czy to rzekomo przyniosłeś mi ze stepu i to miałeś na myśli mówiąc: «Zjedz na zdrowie i niechaj ci służy»? Okłamałeś mnie! Niech Allach zmieni moje ciało, które zjesz, w śmiertelną truciznę w twoim żołądku.” I kiedy sokół zjadł kuropatwę, wypadły mu pióra, opuściła go siła i zmarł natychmiast. Potem rzekł lis: „Wiedz, o wilku, że kto kopie dla swojego brata dołek, niebawem sam w niego wpadnie. To ty pierwszy postępowałeś wobec mnie zdradliwie!” 

I rzekł wilk do lisa: „Zostaw tę gadaninę i przestań mówić przypowieści i przysłowia. Nie wypominaj mi złych uczynków, które popełniałem przedtem, bo wystarczy mi tego nieszczęścia, jakie mnie dosięgło. Popadłem oto w tarapaty, w których współczułby mi nawet wróg, a co dopiero przyjaciel! Wymyśl mi przecież jakiś sposób, dzięki któremu mógłbym się uratować, i bądź mi pomocny! A jeśli napotkasz przy tym jaką trudność, to pamiętaj, że przyjaciel ponosi dla przyjaciela największe trudy i zdolny jest nawet narazić się na śmierć ratując druha. Powiadają, że troskliwy przyjaciel lepszy jest od rodzonego brata. Jeżeli zatem przyczynisz się do mego ocalenia, wynajdę dla ciebie rozmaite sposoby, które będą tobie bronią. Poza tym wyuczę cię niezwykłych podstępów, które otworzą ci najurodzajniejsze winnice i będziesz mógł zbierać owoce z krzewów. Bądź więc pogodny i dobrej myśli!” Lis śmiejąc się odpowiedział mu: „Jakże piękne jest to, co powiedzieli mędrcy o głupcu, takim jak ty!” Spytał wilk: „Cóż takiego mówią mędrcy?” Lis odparł: „Mędrcy powiadają, że kto ma grube ciało, ma też grubą duszę, daleko mu do rozumu, a bliska mu jest głupota. Doprawdy, głupi oszuście, słuszne są twoje słowa, że przyjaciel powinien podjąć trud dla uratowania przyjaciela, ale wyjaśnij mi pomimo twojej głupoty i braku rozumu, jak mogę cię uważać za przyjaciela przy twojej zdradliwości? Ty masz mnie za przyjaciela, a ja jestem dla ciebie złośliwym wrogiem.

Te słowa wydałyby ci się celniejsze od strzały z łuku, gdybyś mógł je zrozumieć. Co zaś do twoich zapewnień, że wynajdziesz dla mnie rozmaite sposoby, które będą mi tarczą, i że nauczysz mnie podstępów, dzięki którym będę miał dojście do urodzajnych winnic i będę mógł zbierać owoce z krzewów, to dlaczego, zdradliwy oszuście, nie wymyślisz teraz jakiegoś sposobu dla siebie, aby uniknąć zguby? Jak daleko ci do tego, aby sobie pomóc, i jakże daleki jestem ja od przyjęcia twojej rady! Jeśli znasz jakieś wyjście, wykorzystaj je dla siebie, by ujść temu niebezpieczeństwu. Ja jednak proszę Allacha, aby uniemożliwił ci ocalenie. Zastanów się więc, głupcze, czy masz sam dla siebie jakiś sposób, by uniknąć zagłady, a potem dopiero pouczaj kogo innego. Zaiste, przypomina mi to, jak pewnego człowieka zmogła choroba, a inny człowiek, cierpiący na taką samą chorobę, przybył do niego, aby go leczyć. I rzekł mu: «Czy chcesz, abym cię wyleczył?» Odpowiedział chory: «Dlaczego nie zacząłeś leczenia od siebie?», a tamten zostawił go i odszedł. I ty, wilku, jesteś taki sam. Siedź więc w jamie i znoś swoją dolę!” Kiedy usłyszał wilk słowa lisa, pojął, że nie może liczyć na nic dobrego z jego strony, i płakał nad sobą mówiąc: „Jakże nieostrożnie postępowałem! Jeżeli jednak wybawi mnie Allach z tych kłopotów, nie będę więcej wykorzystywał mojej przewagi wobec słabszych ode mnie, nałożę zgrzebną szatę i osiądę na jakiejś górze sławiąc Allacha Najwyższego i w trwodze oczekując jego kary. Porzucę dzikie zwierzęta i będę wspomagał biednych i tych, którzy walczą za wiarę!”

Potem znów płakał i użalał się. Wówczas serce lisa ogarnęło współczucie i gdy usłyszał pokorne prośby i słowa wilka świadczące o tym, że ów chce się odwrócić od dzikości i pychy, odczuł dla niego litość. Podskoczył tedy radośnie i stanął na skraju jamy, a potem usiadł na tylnych łapach i spuścił do wilka ogon. Wtedy wilk wstał, sięgnął przednimi łapami ku ogonowi lisa i ściągnął go do siebie na dół. A gdy lis znalazł się razem z nim w jamie, rzekł mu wilk: „O lisie, który tak mało znasz litości, jakże mogłeś pysznić się swym zwycięstwem nade mną, skoro przedtem byłeś moim towarzyszem i w mojej mocy? Oto kara dosięgła cię prędko i wpadłeś do tej samej jamy! Prawią bowiem mędrcy: «Jeżeli ktoś gani swego brata za to, że ssie sukę, ten sam ją będzie ssał! A jakże słuszne są słowa poety:

Zły los ma nad nami swą złowrogą pieczę,
Lecz udręcza innych, gdy od nas uciecze.
«Baczcie dobrze!» – powiedz drwiącym z ciebie kpiarzom.
«Bo gnębiące troski i was też porażą.»”

Potem rzekł jeszcze wilk do lisa: „Muszę cię pozbawić życia, byś nie ujrzał, jak ja zostanę zabity!” I pomyślał sobie lis: „Oto wpadłem w zasadzkę pospołu z tym tyranem! W takim położeniu potrzeba chytrości i przebiegłości. Wszak powiadają: «Kobieta ma swoje klejnoty zawsze przygotowane na dzień uroczysty», a także: «Łzo moja, chowam cię na czas nieszczęścia.» Jeżeli więc nie wymyślę jakiegoś podstępu przeciw temu okrutnemu zwierzęciu, zginę bez wątpienia. Jakże słuszne są bowiem słowa poety:

Bądź przebiegły w czasach, gdy czyha zagłada,
Bowiem ludzie są jak lwów drapieżnych stada.
Oszustwa strumienie niechaj bystro płyną,
By nie zbrakło wody twego życia młynom.
Zbieraj owoc wszelki dla rozkoszy swojej,
Gdy go zbraknie, trawa głód twój zaspokoi.”

Potem tak powiedział lis do wilka: „Nie spiesz się z zabijaniem mnie, o dzielne dzikie zwierzę, posiadające siłę i wielką odwagę, bo mógłbyś tego żałować! Ale jeśli poczekasz i rozpatrzysz uważnie to, co ci powiem, poznasz mój zamiar, który chcę przeprowadzić. Gdybyś się natomiast pośpieszył i zabił mnie, nic na tym nie zyskasz i umrzemy tutaj razem.” I rzekł wilk: „O chytry oszuście, jaką to masz nadzieję uratowania siebie i mnie, że prosisz, abym ci udzielił zwłoki? Powiedz mi, jaki jest ów zamysł, który chcesz wykonać?” I rzekł lis: „Co do zamiaru, który chciałbym przeprowadzić, to powinieneś mnie koniecznie dobrze za niego wynagrodzić. Słyszałem bowiem, co sobie ślubowałeś i jak przyznawałeś się do twych dawniejszych złych czynów, słyszałem też twoje żale nad tym, że nie znałeś skruchy i dobrych uczynków. Byłem świadkiem, jak przyrzekałeś sobie, że jeżeli ujdziesz cało temu nieszczęściu, przestaniesz szkodzić swoim przyjaciołom i wszystkim innym, zaniechasz jedzenia winogron i innych owoców, będziesz trwał w pokorze, obetniesz sobie pazury, przywdziejesz zgrzebną szatę i będziesz składał ofiary Allachowi Najwyższemu. Zdjęła mnie przeto litość nad tobą, mimo że dawniej pragnąłem twojej zguby.

Kiedy jednak usłyszałem twoje żale i co obiecywałeś, gdyby wybawił cię Allach, zbudziła się we mnie chęć, by wyciągnąć cię z jamy, i spuściłem ci ogon, abyś się go uczepił i wylazł. Ale ty nie porzuciłeś swoich przyzwyczajeń, pozostałeś dziki i gwałtowny i nie szukałeś ratunku i ocalenia w przyjaźni, tylko pociągnąłeś mnie za ogon tak mocno, iż myślałem, że wyzionę ducha. Siedzę więc teraz razem z tobą w miejscu zguby i śmierci, a jedna tylko rzecz może uratować mnie i ciebie – jeżeli mnie posłuchasz, wybawimy się obaj. Potem zaś będziesz musiał spełnić to, co przyrzekałeś, a wówczas ja będę twoim przyjacielem.” I spytał wilk: „A co to za warunek, który mam spełnić?” Rzekł lis: „Podnieś się i stań wyprostowany, ja zaś wylezę ci na głowę, by dosięgnąć krawędzi jamy. Gdy już wyskoczę na ziemię, pójdę i przyniosę coś, czego mógłbyś się chwycić i również stąd wyjść,” I rzekł wilk: „Nie ufam twoim słowom, gdyż powiadają mędrcy: «Kto pokłada ufność tam, gdzie powinien żywić nienawiść, popełnia błąd.» I mówią jeszcze: «Kto ufa takiemu, co nie jest godny zaufania, będzie oszukany, a kto wystawia na próbę takiego, co już został wypróbowany, ten będzie godny współczucia. Ten zaś, kto nie widzi różnicy pomiędzy rozmaitymi okolicznościami i nie oddaje każdemu stanowi tego, co mu się należy, a wszystkie sprawy ocenia według jednej miary, mało znajdzie szczęścia, a sporo nieszczęścia.» I słusznie mówi poeta:

Niechaj myśl twa jeno ku złemu się skłania,
Bo zła myśl ma siłę mądrego działania.
Życie nasze bywa w największych opałach,
Gdy je myśl życzliwa i dobra pojmała.

A oto słowa innego:

Bądź złego mniemania, a zło cię ominie.
Kto czujny, ten ustrzec może się jedynie.
Witaj wrogów twoich z rozjaśnioną twarzą,
Zaś w sercu miej wojska, które ich porażą.

A inny mówi:

Wrogiem twym największym ten jest, kto ci miły.
Zawsze mieć winieneś obłudę dla ludzi.
Dobre myśli o nich odbierają siły,
Przeto niechaj człowiek złą myśl w tobie budzi.”

I rzekł lis: „Złe poglądy nie w każdej chwili godne są pochwały, a dobre mniemanie należy do właściwości doskonałych i dzięki niemu pierzchają obawy. Trzeba ci, wilku, wynaleźć jakiś pomysł, jak wydostać się z tej jamy, tak abyśmy obaj ocaleli. To będzie lepsze, niż gdybyśmy obaj zginęli. Porzuć więc te złe myśli i nienawiść. Jeśli spojrzysz na mnie przychylnie, mogą wyniknąć z tego dwie rzeczy: albo przyniosę ci coś, czego będziesz mógł się uczepić, i wyleziesz dzięki temu z jamy, albo oszukam cię i sam się ocaliwszy, ciebie zostawię tutaj. To jednak jest wykluczone, bo nie byłbym pewny, czy nie zostanę wystawiony na próbę, tak jak ty, i ukarany w ten sposób za zdradę. Mówi bowiem przysłowie: «Wierność jest piękna, zdrada zaś odrażająca.» Trzeba przeto, abyś mi zaufał, bo ja dobrze znam zrządzenia losu. Nie opóźniaj więc tego sposobu naszego ocalenia, jest to bowiem sprawa zbyt nagląca, aby przedłużać rozmowę o niej.” I rzekł wilk: „Niewiele ufam twej wierności, ale wiem, co sobie myślisz i że chcesz mnie uratować, albowiem poznałeś moją skruchę.

Myślę więc sobie: Jeżeli prawdą jest, co lis utrzymuje – to naprawi on zło, które uczynił, a jeśli kłamie, otrzyma za to karę od Pana. Usłucham więc tego, co mi radzisz, a jeśli mnie oszukasz, stanie się to przyczyną twojej zguby.” To rzekłszy wilk stanął w jamie wyprostowany, pozwalając, by lis wlazł mu na barki, tak że dosięgał krawędzi jamy, a wtedy wyskoczył na górę i upadł zemdlony. A wilk zawołał do niego: „Przyjacielu mój, nie zapomnij o mnie i przyjdź mi z pomocą!” Zaśmiał się na to lis i zachichotał, po czym rzekł: „Ślepcze, tylko dlatego wpadłem w twoje ręce, że żartowałem z ciebie i wyśmiewałem cię. A przyczyna tego była taka: Gdy usłyszałem, jak się kajasz, opanowała mnie wesołość i uradowany zatańczyłem. Wówczas zwisł mi ogon do jamy, ty zaś mnie pociągnąłeś, tak że wpadłem do środka, potem jednak uwolnił mnie Allach Najwyższy z twoich rąk. Dlaczego więc nie miałbym dopomóc ku twej zgubie, skoro należysz do zastępu szejtana? I wiedz, że wczoraj we śnie widziałem siebie tańczącego na weselu; opowiedziałem to pewnemu wykładaczowi snów, a on rzekł mi: «Będziesz miał kłopoty, ale wydobędziesz się z nich.» Teraz widzę, że to, iż wpadłem w twoje ręce i uszedłem ci, jest wyjaśnieniem mego snu. Ty wiesz, zaślepiony głupcze, że jestem twoim wrogiem, jakże więc mogłeś w swym ograniczeniu i głupocie liczyć na to, że cię uratuję pomimo tych niecnych słów, które od ciebie usłyszałem? Dlaczego miałbym się starać o twoje ocalenie? Wszak mówią mędrcy: «Śmierć złoczyńcy, to spokój dla ludzi i oczyszczenie dla ziemi.» Gdybym się nie obawiał, że dochowując tobie wierności, będę musiał znosić od ciebie cierpienie większe od bólu zdrady, z pewnością zdziałałbym coś, aby cię uratować.”

A gdy usłyszał wilk słowa lisa, z rozpaczy począł gryźć sobie łapę. Potem zwrócił się do lisa łagodnymi słowami, nic jednak przez to nie osiągnął. Rzekł więc do niego cichym głosem: „Cały wasz rodzaj lisi należy do tych, co mają najsłodszy język i najlepiej potrafią żartować. To był właśnie żart z twej strony, ale nie każda chwila jest dobra dla zabawy i żartu! Odrzekł lis: „Głupcze, istnieją dla żartu granice, których żartujący nie przekracza. Nie licz też, że Allach pozwoli ci zdobyć władzę nade mną, skoro już raz wybawił mnie z twoich rąk.” Rzekł wilk: „Powinieneś starać się mnie uratować w imię braterstwa i przyjaźni, które istniały przedtem między nami. A jeśli to uczynisz, z pewnością dobrze ci odpłacę.” Odparł mu lis: „Mędrcy powiadają: «Nie brataj się z głupim i przewrotnym, on bowiem okryje cię hańbą i nie przyda tobie chwały. Nie brataj się też z kłamcą, bo gdy ten odkryje u ciebie zalety, zatai je, a jeśli znajdzie wady, rozgłosi o nich.» A inny mędrzec rzekł: «Na wszystko jest sposób, tylko nie na śmierć, wszystko można naprawić oprócz złego charakteru, od wszystkiego można się uwolnić, ale nie od przeznaczenia.» A co do zapłaty, na którą, jak mówisz, zasłużę sobie u ciebie, to przypominasz mi pod tym względem węża, który uciekł zaklinaczowi. Wąż ów był ogromnie przestraszony, gdy wtem ujrzał go pewien człowiek i spytał: «Co się z tobą dzieje, wężu?» Odrzekł wąż: «Uciekłem od zaklinacza, a on mnie szuka. Jeżeli uratujesz mnie przed nim i skryjesz u siebie, dam ci na pewno wspaniałą nagrodę i wyświadczę ci wiele dobrego!» Wziął go więc ów człowiek skuszony zapłatą i marząc o nagrodzie włożył węża do swej torby. A kiedy zaklinacz przeszedł już koło nich i oddalił się, idąc swoją drogą, i minęło niebezpieczeństwo dla węża, rzekł do niego człowiek: «Gdzie jest moja nagroda? Uratowałem cię wszak przed tym, czego się bałeś i od czego pragnąłeś uciec!» Wąż odparł: «Powiedz mi, w którą z kończyn mam cię ukąsić? Wiedz bowiem, że my, węże, nie znamy większej nagrody niż ta.» To rzekłszy ukąsił owego człowieka, tak że ów zmarł. Porównuję więc ciebie, głupcze, do węża, który postąpił w ten sposób z człowiekiem. Czyż nie słyszałeś słów poety:

Nie wierz człowiekowi, który złością płonie,
Nie myśl, że złość jego jak przyszła, tak mija.
Bo choć żmija gładka, gdy się dotkniesz do niej,
Przecie jad śmiertelny kryje w sobie żmija.”

I rzekł do niego wilk: „O lisie, który tak pięknie przemawiasz i robisz piękne miny, niech ci się nie zdaje, że ja nie posiadam żadnej mocy i że ludzie przede mną nie drżą. Wiesz przecież, że napadam na zagrody i niszczę winnice, czyń więc, co ci kazałem, i stój przede mną jak niewolnik przed panem!” Odpowiedział mu lis: „Głupcze, nie masz rozumu i pragniesz rzeczy niemożliwych. Doprawdy, dziwię się twej głupocie i hardości, z jaką rozkazujesz mi, abym ci służył i stał przed tobą, jak gdybym był twoim niewolnikiem. Ale wnet zobaczysz, co cię spotka. Oto bowiem kamienie rozwalą ci głowę i wybiją twoje zdradzieckie kły.” Potem wspiął się lis na wzniesienie, które górowało nad winnicą i nieustannie przywoływał ludzi z winnicy, aż go ujrzeli i ruszyli prędko ku niemu. A lis zaczekał do chwili, gdy zbliżyli się już do niego i do owej jamy, w której siedział wilk. Wówczas odwrócił się i uciekł. A ludzie z winnicy zajrzeli do jamy i ujrzawszy w niej wilka, jęli rzucać w niego wielkimi kamieniami. Ciskali bez przerwy kamieniami, bili wilka kijami i kłuli go ostrzami włóczni, aż wyzionął ducha. Wtedy odeszli, lis zaś powrócił ku jamie, stanął nad miejscem, w którym zginął wilk, i ujrzał jego zwłoki. Potrząsnął wtedy głową z wielkiej radości i wypowiedział te oto wiersze:

Wziął los życie wilka, odebrał mu duszę.
Precz z tym, który żywy przed losem nie uszedł.
Takeś, wilku, przywieść mnie do zguby pragnął,
Ale oto ciebie los twój strącił na dno.
Bowiem wpadłeś w jamę, w której swą nadzieję
Każdy straci, gdy go dech śmierci owieje.

A potem lis został w winnicy sam, bezpieczny i nie obawiając się nieszczęścia. Takie oto były przygody wilka z lisem. Cdn. Opowiadanie o myszy i łasicy...

Zapraszamy na warsztaty mistyki sufickiej, żydowskiej i chrześcijańskiej

© Wszelkie prawa do publikacji zastrzeżone przez: sufi-chishty.blogspot.com


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz