wtorek, 3 marca 2015

Opowiadanie pierwszego żebraka

Księga 1001 nocy


Opowiadanie pierwszego żebraka



Wiedz, o pani, że przyczyna tego, iż mam zgoloną brodę i niewidome oko, jest taka: Mój ojciec był królem i miał brata, również króla, lecz w innym kraju. I zdarzyło się, że moja matka urodziła mnie w dniu, w którym urodził się też syn mego stryja. Potem minęły dni i długie lata, aż dorośliśmy; ja zaś odwiedzałem mego stryja co drugi rok Pozostawałem u niego przez kilka miesięcy. A gdy kiedyś go odwiedziłem, syn mego stryja okazał mi wielkie poważnie, zabił dla mnie owcę, odsączył wino i usiedliśmy, aby się napić. A skoro zapanował nad nami trunek, rzekł do mnie: „O synu mego stryja, potrzebuję twej pomocy w bardzo ważnej sprawie i pragnę, abyś mi się nie sprzeciwiał w tym, co chcę uczynić.” Odrzekłem: „Z całego serca!”, a on zaprzysiągł mnie uroczyście i w tejże chwili wstał, po czym oddalił się na pewien czas. Później wrócił, a za nim postępowała jakaś niewiasta, strojna i pachnąca wonnościami, a suknia jej należała do szat bardzo kosztownych. I gdy niewiasta wciąż szła za nim, syn mego stryja zwrócił się do mnie mówiąc: „Zabierz tę kobietę i idź przede mną na taki to a taki cmentarz.” Opisał mi ów cmentarz, tak że mogłem go poznać, i powiedział: „Podejdź z nią do grobowca i czekaj tam na mnie.” Nie mogłem się mu sprzeciwić i odmówić jego prośbie z powodu przysięgi, którą złożyłem.

Zabrałem tedy niewiastę i szedłem z nią, aż przybyłem na ów cmentarz – ja i ona. Zaledwie usiedliśmy tam, przyszedł syn mego stryja. Miał z sobą garnek z wodą, worek z gipsem i kilof. Ujął ów kilof, podszedł do grobu znajdującego się pośrodku cmentarza, otworzył go i zdjął z niego kamienie odkładając je na bok, a potem kopał kilofem w ziemi, aż odsłonił płytę kamienną wielkości drzwi, a wtedy okazało się, że były pod nią kręte schody. Wówczas zwrócił się do niewiasty dając jej znak i mówiąc: „Oto masz, co wybrałaś”, a ona zeszła po owych schodach w dół, on zaś odwrócił się do mnie i rzekł: „Synu mego stryja, wypełnij twoje przysięgi i kiedy ja już tam zejdę, połóż kamień z powrotem, zasyp ziemią tak, jak było, i w ten sposób spełni się twoje dobrodziejstwo. A z tego gipsu, który jest w worku, i z wody, która jest w garnku, wymieszaj zaprawę; zalep nią szczeliny pomiędzy kamieniami, aby wszystko było jak przedtem i aby nikt nic nie zauważył i nie powiedział: «To jest nowy otwór, a grobowiec jest stary.» Przez cały rok bowiem przygotowywałem tu coś, o czym wie tylko Allach. I to już jest wszystko, czego od ciebie potrzebuję.” 

A potem jeszcze dodał: „Niech Allach sprawi, abyś się nie martwił moją nieobecnością, synu mego stryja!”, i zszedł po schodach. Gdy tylko zniknął mi z oczu, wstałem, położyłem z powrotem kamień i uczyniłem, co mi przykazał, tak że grobowiec wyglądał jak przedtem. Później wróciłem do pałacu mego stryja. Stryj był wtedy na polowaniu i łowach, ja zaś przespałem noc, a kiedy nastał ranek, przypomniałem sobie ubiegły wieczór i to, co wydarzyło się w tym czasie pomiędzy mną a synem mego stryja. I żałowałem tego, co uczyniłem, ale żal był już daremny. Potem poszedłem na cmentarz i szukałem tego grobowca, ale nie mogłem go rozpoznać i chociaż nie ustawałem w poszukiwaniach aż do zapadnięcia nocy, nie znalazłem go jednak. Powróciłem więc do pałacu, nie mogłem jeść ani pić, a myśli moje zajęte były synem mego stryja, gdyż nie wiedziałem, co się z nim dalej stało. Martwiło mnie to wielce, spędziłem noc w smutku aż do rana i poszedłem po raz drugi na cmentarz, rozmyślając nad tym, co uczynił syn mego stryja, i żałując, że go usłuchałem. Obejrzałem wszystkie grobowce, ale nie rozpoznałem pomiędzy nimi tamtego, i choć przez siedem dni trwałem w poszukiwaniach, nie odnalazłem do niego drogi. Wówczas wzmógł się mój smutek, tak że byłem bliski szaleństwa i nie znalazłem innego wyjścia jak wyjazd i powrót do mego ojca.

Ale kiedy przybyłem do stolicy mego ojca, rzucił się na mnie oddział czuwający przy bramie i związano mi ręce na plecach. Zdziwiłem się tym niezmiernie, bo przecież byłem synem władcy tego miasta, a oni byli sługami mego ojca i moimi poddanymi. Lecz ogarnął mnie wielki strach przed nimi i rzekłem do siebie: „Co też zdarzyło się memu ojcu?” Potem spytałem tych ludzi, którzy mię związali, o przyczynę tego wszystkiego, oni jednak nie dali mi odpowiedzi. Dopiero później rzekł do mnie jeden z nich, niegdyś mój służący: „Los zdradził twego ojca. Sprzeniewierzyło mu się wojsko, a wezyr zabił go. My zaś oczekiwaliśmy tu na twoje przybycie.” I prowadzili mnie nieprzytomnego po usłyszeniu tej wiadomości o losie mego ojca, aż stanąłem przed wezyrem, który go zabił. Pomiędzy nami istniała dawna nieprzyjaźń, której przyczyna była taka: Byłem kiedyś rozmiłowany w strzelaniu z kuszy i zdarzyło się pewnego dnia, że ja stałem na tarasie mego pałacu, a wezyr u siebie. I wtem jakiś ptak usiadł na tarasie pałacu wezyra, chciałem więc ustrzelić ptaka, lecz pocisk chybił i trafił w oko wezyra, wybijając je, tak jak chciał tego los i przeznaczenie. A poeta tak o tym rzecze: 

Zgódź się z twoim przeznaczeniem, czyń wedle swej woli,
A działanie losu twego niech cię zadowoli.
Niczym nie martw się zanadto i niczym się nie ciesz,
Nie jest bowiem wiekuista żadna rzecz na świecie.

A inny powiada:

Każdy kroczy ścieżką, co mu przeznaczona,
Jako los nam każe, przez życie idziemy.
Gdy los pisał komuś, że tu kiedyś skona,
Tego śmierć nie spotka w żadnej innej ziemi.

I żebrak mówił dalej: Kiedy wybiłem wezyrowi oko, ów nie mógł nic powiedzieć, bo ojciec mój był królem tego kraju, ale stało się to przyczyną nieprzyjaźni pomiędzy nami. Gdy więc stanąłem związany przed wezyrem, rozkazał ściąć mi głowę. Rzekłem mu wtedy: „Czy chcesz mnie niewinnego zabić?” Odrzekł; „Jakaż wina jest większa od tej?”, i wskazał na swój pusty oczodół. Rzekłem do niego: „Uczyniłem to niechcący!”, a wezyr powiedział; „Jeżeli nawet uczyniłeś to niechcący, ja uczynię ci to naumyślnie!” Potem rzekł jeszcze: „Podprowadźcie go do mnie!” Słudzy spełnili polecenie, a wezyr sięgnął palcem ku mojemu lewemu oku i wyłupił je. Od tego to czasu jestem jednooki, tak jak mnie widzicie. Potem wezyr kazał mnie jeszcze związać, włożyć do skrzyni i rzekł do kata: „Weź go i wynieś za miasto. Tam wyjmij miecz, zabij go i rzuć zwierzętom na pożarcie!” Wyruszył więc kat wraz ze mną i szedł tak długo, aż znalazł się poza miastem. Tam wyjął mnie ze skrzyni (a miałem skrępowane obie ręce i obie nogi) i chciał mnie zabić. I zapłakałem, a potem wypowiedziałem ten oto wiersz:

Miałem was za pancerz własny, tarcz przed strzałą wrażą,
A wy byliście strzałami, które we mnie rażą.
Wam ufałem był, podległy złego losu gniewom,
Prawej ręce się zdawało, żeście ręką lewą.

Niechby usta wasze ganić już mnie zaprzestały,
Wróg jedynie niechby miotał we mnie zgubne strzały.
Gdy nikczemność nieprzyjaciół jeno zło mi czyni,
Wy choć stańcie na uboczu: ni ze mną, ni z nimi.

Mówiłem także i te wiersze:

Bracia, com ich miał za puklerz mnie osłaniający,
Dla mych wrogów byli najlepszym z puklerzy.
Uwierzyłem, że są strzałą niechybną a celną –
Byli strzałą, która w moje serce mierzy.

Skoro kat usłyszał mój wiersz – a był on przedtem katem u mojego ojca, ja zaś wyświadczałem mu nie raz łaskę – rzekł: „O panie mój, cóż mogę uczynić? Jestem niewolnikiem, któremu wydano rozkaz!” Później jednak powiedział do mnie: „Uchodź z życiem i nie wracaj do tej ziemi, bo zginiesz sam i zgubisz mnie wraz z sobą, tak jak mówi poeta:

Gdy nieszczęście cię dopadło, uchodź, bracie, cało,
A dom niechaj opłakuje jeno budowniczy.
W zamian za twą ziemię znajdziesz innych ziem niemało,
Lecz za życie w zamian życia nikt ci nie użyczy.
Tym dziwuję się, co żyją w poniżenia domu,
A nie w wolnej i rozległej Allacha krainie.
Jeśli tutaj, nie gdzie indziej śmierć pisana komu,
Tego śmierć dogonić może w tej ziemi jedynie.
Nie nabędzie lew potęgi ni siły nie wznieci,
Póki groźbie, co nań czyha, nie wyjdzie naprzeciw.”

Kiedy powiedział mi to, ucałowałem mu ręce i nie wierzyłem w swe ocalenie, dopóki nie oddaliłem się, a strata oka wydała mi się bez znaczenia wobec tego, że uniknąłem śmierci. I wędrowałem, aż w końcu przybyłem do miasta mego stryja. Wstąpiłem do pałacu i powiadomiłem stryja o tym, co spotkało mego ojca, a także o tym, co mnie się przydarzyło, i że wyłupiono mi oko. I zapłakał mój stryj gorzko, a potem rzekł: „Dodałeś oto troskę do mojej troski i smutek do mego smutku. Syn mój zniknął bowiem przed wielu dniami i nie wiem, co mu się przytrafiło, a nikt nie może mi udzielić o nim wiadomości.” I płakał, aż stracił przytomność. A gdy przyszedł do siebie, rzekł: „Synu, martwię się ogromnie z powodu mojego syna, a ty, opowieścią o tym, co zdarzyło się twemu ojcu i tobie, dodałeś jeszcze jedną boleść do mej boleści. Jednakże, mój synu, straciłeś tylko oko, a nie życie!”

Po tym, co rzekł mi stryj, nie mogłem już milczeć o sprawie jego syna i opowiedziałem – mu wszystko, co się zdarzyło. A stryj mój ucieszył się, gdy mu to powiedziałem, bo oto usłyszał wreszcie jakąś wieść o swoim synu i rzekł: „Pokaż mi ten grobowiec.” Odparłem: „Stryju, klnę się na Allacha, że nie trafię do niego, bo wiele razy chodziłem tam po tym zdarzeniu, aby go odszukać, i nie rozpoznałem go!” Potem poszliśmy, ja i mój stryj, na cmentarz. Tam rozglądałem się na prawo i lewo i nagle rozpoznałem ów grobowiec, ku naszej wielkiej radości. Podeszliśmy do grobu, usunęliśmy ziemię, podnieśliśmy kamień i zeszliśmy wraz ze stryjem w dół po pięćdziesięciu stopniach. A skoro dotarliśmy do końca schodów, wzniósł się przed nami dym i zasłonił nam oczy. Wtedy stryj mój wyrzekł słowa, które sprawiają, że ten, kto je wypowie, nie lęka się niczego: „Nie ma potęgi ni siły poza Allachem Wielkim i Mocnym!” Potem poszliśmy dalej i znaleźliśmy się w komnacie wypełnionej mąką, zbożem, żywnością i innymi rzeczami, a pośrodku dostrzegliśmy zasłonę opuszczoną nad łożem. Stryj mój zajrzał do łoża i znalazł tam swego syna i niewiastę, która zeszła tu wraz z nim. Leżeli w swoich objęciach, zmienieni w czarny węgiel, jak gdyby zostali wrzuceni w płonącą studnię. 

Stryj, ujrzawszy to, plunął swemu synowi w twarz i rzekł: „Zasłużyłeś na to, nikczemniku! Lecz jest to dopiero kara z tego świata, a pozostaje jeszcze kara na tamtym świecie, cięższa i wieczna...” Potem stryj mój obutą stopą kopnął swego syna, który leżał jak czarny węgiel, ja zaś byłem zdumiony tym, że go kopnął, i zasmuciło mnie, że syn mego stryja zmienił się wraz z tą dziewczyną w czarny węgiel. Potem rzekłem: „Na Allacha, stryju, usuń gniew z twego serca! Serce moje i myśl ogarnął smutek z powodu tego, co zdarzyło się twemu synowi i że został z niego i z tej dziewczyny czarny węgiel. Czyż nie wystarczy ci to, co go spotkało, że jeszcze kopiesz go trzewikiem?” Rzekł stryj: „Bratanku, ten oto mój syn od młodych lat płonął miłością do swojej siostry. Trzymałem go więc z dala od niej, ale w duchu myślałem, że są jeszcze dziećmi. Lecz kiedy dorośli, dopuścili się czynu ohydnego, a gdy usłyszałem o tym, nie mogłem uwierzyć. Zganiłem mego syna ostro i powiedziałem mu: «Wystrzegaj się tego czynu haniebnego, którego nie popełnił nikt przed tobą i nie popełni nikt po tobie, inaczej bowiem będziemy zhańbieni pomiędzy królami i poniżeni aż do śmierci, a wieść o nas rozniesie się wraz z karawanami. Uważaj więc, abyś się znów nie dopuścił podobnego czynu, bo rozgniewam się na ciebie i każę cię zabić!» Potem rozłączyłem ich, ale ta podła kochała swego brata wielką miłością, a szejtan opanował ich oboje. 

Gdy zaś mój syn się przekonał, że oddzieliłem go od niej, przygotował to miejsce ukryte pod ziemią i naznosił do niego żywności, którą tu widzisz. Potem wykorzystał moją nieobecność, kiedy udałem się na polowanie, i przyszedł tutaj z siostrą. Ale dosięgła ich sprawiedliwość Allacha Sławionego i Najwyższego – spalił ich oboje, lecz kara na tamtym świecie będzie cięższa jeszcze i wieczna!” Potem stryj zapłakał, a ja płakałem razem z nim. I rzekł: „Teraz ty jesteś moim synem zamiast niego!” A ja dumałem chwilę o świecie i jego sprawach, o zabójstwie mego ojca dokonanym przez wezyra, który zajął potem jego miejsce, o stracie oka i o tym, co z najdziwniejszych przypadków przytrafiło się synowi mego stryja. I znów zapłakałem. Później wyszliśmy, położyliśmy z powrotem kamień i zasypaliśmy ziemią, zostawiając grób tak, jak był przedtem, i udaliśmy się do naszego pałacu. Zaledwie tam usiedliśmy, gdy oto usłyszeliśmy dźwięki bębnów i trąb i szczęk broni wojska, a świat napełnił się kurzem i pyłem spod kopyt koni. 

I zamącił nam się rozum, bo nie wiedzieliśmy, co zaszło, a gdy król spytał o wieści, powiedziano mu, że wezyr i zabójca jego brata zebrał wojsko i przyszedł właśnie ze swoją armią, aby uderzyć niespodziewanie na miasto, a mieszkańcy nie posiadając siły, aby ich odeprzeć, poddali im się. I rzekłem do siebie: „Jeżeli wpadnę w jego ręce, zabije mnie!” Ogarnął mnie strach, przypomniałem sobie, co zdarzyło się memu ojcu i matce, i nie wiedziałem, co czynić. Gdybym się bowiem pokazał, poznaliby mnie ludzie w mieście, a żołnierze mego ojca chcieliby mnie zabić i zgładzić. I nie znalazłem innego ratunku jak zgolenie brody. Zgoliłem ją więc, zmieniłem strój i opuściłem miasto, udając się do tego grodu w nadziei, że może ktoś zaprowadzi mię do Władcy Wiernych, który jest namiestnikiem Pana Światów, abym mu opowiedział moje przygody i co mnie spotkało. Przybyłem do waszego miasta tej właśnie nocy i stanąłem bezradny, nie wiedząc, dokąd mam iść dalej. I oto zatrzymał się przy mnie ten żebrak. Pozdrowiłem go i rzekłem: „Jestem tu obcy”, on zaś odparł: „Ja także jestem obcy.” A podczas gdy my rozmawialiśmy w ten sposób, zbliżył się do nas trzeci nasz towarzysz, pozdrowił nas i rzekł: „Jestem tu obcy.” Odpowiedzieliśmy mu: „I my jesteśmy obcy”, po czym ruszyliśmy dalej razem. Ale zaskoczyła nas ciemność, a los przywiódł nas ku wam. Oto jaka była przyczyna tego, że brodę mam zgoloną i wyłupione oko.

I rzekła dziewczyna: „Przygładź sobie głowę i idź!” Odrzekł: „Nie pójdę, póki nie usłyszę opowieści tamtych.” Wszyscy byli zdumieni opowieścią żebraka, kalif zaś rzekł do Dżafara: „Na Allacha, nie widziałem nigdy czegoś takiego, jak to, co przydarzyło się temu żebrakowi.” Potem wystąpił drugi żebrak, ucałował ziemię i mówił: Opowiadanie drugiego żebraka...cdn


Zapraszamy na sufickie warsztaty, śpiewy, tańce i modlitwy


© Wszelkie prawa do publikacji zastrzeżone przez: sufi-chishty.blogspot.com


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz