poniedziałek, 7 marca 2016

O miłości Abu Isy do Kurrat al-Ajn

Księga 1001 Nocy

O miłości Abu Isy do Kurrat al-Ajn


Mówią też, że Amr ibn Masada opowiadał: Abu Isa, syn ar-Raszida. brat al-Mamuna, był zakochany w Kurrat al-Ajn, niewolnicy Alego ibn Hiszama, a ona również była w nim zakochana. Ale Abu Isa nie dawał nic poznać po sobie, nie rozgłaszał tego, nie skarżył się nikomu i nikomu nie odkrył swojej tajemnicy, a wszystko to z powodu dumy i męskich cnót. I starał się usilnie odkupić niewolnicę od jej pana wszelkimi sposobami, ale niczego nie wskórał. A skoro już stracił cierpliwość, a namiętność nie dawała mu spokoju i nie znajdował już z tego wyjścia, poszedł pewnego świątecznego dnia do al-Mamuna, gdy już wszyscy inni się rozeszli, i rzekł: „Władco Wiernych, gdybyś zechciał dziś niespodziewanie wystawić na próbę twych zarządców i namiestników, przekonałbyś się, który z nich jest człowiekiem szlachetnym, a który nie, jak też, jaką godność każdy z nich powinien piastować stosownie do posiadanych zalet.” Abu Isa zmierzał, mówiąc te słowa, do tego, aby osiągnąć tą drogą możność przebywania z Kurrat al-Ajn w domu jej pana. al-Mamun zaś odrzekł: „Istotnie, pomysł ten jest słuszny.” Następnie rozkazał, aby przygotowano mu łódź, którą nazywano „Śmigła”, a gdy. była gotowa, wsiadł do niej z grupą ludzi ze swej świty. 

Pierwszym pałacem, do którego weszli, był pałac Hamida at-Tawil at-Tusi. Weszli tam niespodziewanie dla pana domu i zastali go siedzącego na trzcinowej macie. Przed nim zaś znajdowali się śpiewacy z instrumentami muzycznymi – z lutniami i fletami w rękach. al-Mamun usiadł na chwilę, a natychmiast pojawiły się przed nim rozmaite potrawy, ale było tam jedynie mięso czworonogów, żadnego natomiast ptactwa. al-Mamun nie tknął żadnej z tych potraw. Rzekł tedy Abu Isa: „Władco Wiernych, weszliśmy tu nieoczekiwanie i gospodarz nie wiedział, że przybędziesz. Chodźmy więc do takiego domu, który jest zawsze przygotowany na twoje przybycie jak należy.” Podniósł się zatem kalif, a z nim jego świta i jego towarzysz, i brat Abu Isa i udali się do domu Alego ibn Hiszama. A skoro się ów dowiedział o przybyciu kalifa, powitał ich uroczyście i padł na twarz przed kalifem, po czym poprowadził ich do wnętrza pałacu i otworzył komnatę, tak piękną, że podobnej nie widział jeszcze nikt. Podłoga, ściany ł kolumny były tam wyłożone różnobarwnym marmurem, a ściany były ponadto pokryte rozmaitymi rumijskimi malowidłami. Podłoga wyścielona była matami z Sindu, a na nich leżały basryjskie kobierce, zakrywające dokładnie całą powierzchnię posadzki. 

Al-Mamun siedział przez jakiś czas, przyglądając się owej komnacie, jej sufitowi i ścianom, a potem rzekł: „Daj nam coś do zjedzenia.” I przyniesiono mu natychmiast około stu potraw: drób i inne ptactwo, ponadto zaś saridy, pieczyste i zimne dania. A skoro kalif zjadł, rzekł: „Daj nam coś do picia, Ali.” I przyniesiono mu wino trzyletnie, podgrzane i przyprawione owocami i wonnymi korzeniami. Podano wino w naczyniach ze złota, srebra i z kryształu górskiego. A służący, którzy przynieśli to wino, byli młodzieńcami podobnymi do księżyców. Ubrani byli w aleksandryjskie szaty, przetykane złotem, a na piersiach mieli kryształowe flakoniki z wodą różaną, zmieszaną z piżmem. al-Mamun był wielce zdziwiony tym, co zobaczył, i zawołał: „Abu’l-Hasanie!”, a ów podbiegł do kobierca, na którym siedział kalif, i padł przed nim na twarz; po czym stanął przed władcą wyprostowany i rzekł: „Jestem do usług, Władco Wiernych.” Rzekł mu kalif: „Daj nam posłuchać jakichś wesołych pieśni.” Odparł Abu’l-Hasan: „Słyszę i jestem posłuszny, o Władco Wiernych.” Po czym zwrócił się do jednego ze swoich służących: „Przyprowadź śpiewaczki.” Ów odrzekł: „Słyszę i jestem posłuszny”, wyszedł na chwilę, a potem wrócił z dziesięcioma służącymi niosącymi dziesięć złotych krzeseł. Gdy postawili je, weszło dziesięć niewolnic niczym jaśniejące księżyce w pełni i kwitnące ogrody. Były odziane w czarny, jedwabny brokat, a na głowach miały korony ze złota. I kroczyły przed siebie, aż usiadły na krzesłach, a potem śpiewały różne pieśni. al-Mamun popatrzył na jedną z nich i oszołomiły go jej czar i uroda. Spytał ją więc: „Jak się nazywasz, dziewczyno?” Odparła: „Imię moje jest Sadżach, o Władco Wiernych.” Rzekł do niej: „Zaśpiewaj nam, Sadżach.” A ona uderzyła w struny i wypowiedziała takie oto wiersze:

Zbliżałem się do ukochanej, lękiem przejęty srodze,
Spłoszonym krokiem tego, który lwy ujrzał na swej drodze.
Pokora mieczem mym i serce, co w trwodze mi kołacze,
Bojąc się, by go nie odgadli zawistni podglądacze.
Aż odnalazłem najpiękniejszą ze wszystkich dziewcząt w świecie,
Jak łanię pośród wzgórz piaszczystych, co postradała dziecię.

I rzekł do niej al-Mamun: „Pięknie śpiewasz, dziewczyno. Czyj to wiersz?” Odparła: „Amra ibn Madikarib az-Zabidi, a melodia Mabada.” al-Mamun, Abu Isa i Ali ibn Hiszam pili. Potem te dziewczęta odeszły, a przyszło dziesięć nowych, a każda z nich miała na sobie jemeńskie szaty przetykane złotem. Usiadły na krzesłach i śpiewały różne pieśni. I popatrzył al-Mamun na jedną z nich, podobną do łani z pustyni, i spytał: „Jak się zowiesz, niewolnico?” Odparła: „Imię moje brzmi Zabja, o Władco Wiernych.” Rzekł do niej: „Zaśpiewaj nam, Zabjo.” A dziewczyna zaśpiewała cudownie jak ptak takie oto dwuwiersze:

Jakże otwarcie patrzą dziewczęta, gdy bezwstyd myśli im nie plami:
Jako gazele z Mekki, na które nie wolno łowcom ruszać w pościg.
Okrasą są wszelakich biesiad i świata ulubienicami,
A Islam, który jest ich wiarą, wstrzymuje je od rozwiązłości.

Skoro skończyła śpiewać ów wiersz, al-Mamun rzekł do niej: „Od Allacha dany ci jest ten dar. A czyj jest ten wiersz?” Odrzekła: „Dżarira, a melodia jest Ibn Surajdża.” I al-Mamun ze swymi towarzyszami pił dalej. Potem te dziewczęta odeszły, a po nich przyszło dziesięć innych podobnych do hiacyntów. Odziane były w czerwone brokaty, przetykane złotem i naszywane perłami i drogimi kamieniami, a głowy miały odkryte. Usiadły na krzesłach i śpiewały różne pieśni. Al-Mamun popatrzył na jedną z nich, podobną do słońca jasnego dnia, i spytał: „Jakie jest twe imię, niewolnico?” Odparła: „Imię moje jest Fatin, o Władco Wiernych.” Rzekł jej: „Zaśpiewaj nam coś, Fatin.” Uderzyła zatem w struny i zaśpiewała te oto wiersze:

Podaruj mi swą bliskość, czas już na to wielki.
Mam już dosyć rozłąki, mej utrapicielki.
Tyś to wszelkie przymioty zebrał w swej osobie,
Wszelako wiele cierpień zawdzięczam dziś tobie.
Życie moje oddałam tobie. Gdybyż za to
Mogłaby twa wzajemność stać mi się zapłatą!

Rzekł wówczas al-Mamun: „Allach obdarzył cię sowicie, Fatin”, po czym spytał: „Czyj to wiersz?” Odrzekła: „Adiego ibn Zajda, a melodia jest stara.” I al-Mamun, Abu Isa i Ali ibn Hiszam pili dalej. Potem te dziewczęta odeszły, a po nich przyszło dziesięć innych podobnych perłom, a na sobie miały one szaty przetykane czerwonym złotem. Przepasane były pasami wysadzanymi drogimi kamieniami. Usiadłszy na krzesłach, śpiewały różne pieśni. I rzekł al-Mamun do jednej z nich, podobnej do gałązki wierzby: „Jak się zowiesz, dziewczyno?” Odrzekła: „Imię moje jest Rasza, o Władco Wiernych.” Rzekł tedy kalif: „Zaśpiewaj nam, Raszo.” A ona uderzywszy w struny, zaśpiewała te oto wiersze:

Pięknooki niby różdżka leczy namiętności moje
I miłosne słowa głosi swym uśmiechem i oczyma.
Piłam wino, przytulona doń, nie sycąc się napojem,
Jeno chciałam mu odebrać puchar, który w dłoni trzymał.
Aż legł ze mną i noc całą przepędziliśmy we dwoje.
Przeto powiedziałam sobie: „Oto jest marzenie moje.”

I rzekł jej al-Mamun: „Pięknie śpiewałaś, dziewczyno, zaśpiewaj nam jeszcze.” A ona podniosła się i padłszy przed kalifem na twarz zaśpiewała taki wiersz: 

Wyszła się przypatrzeć uczcie i biesiadnym gościom
Strojna w szaty przepojone cudowną wonnością.

Al-Mamunowi spodobał się bardzo ten wiersz. A kiedy dziewczyna spostrzegła jego radość, powtórzyła wiersz jeszcze kilka razy. Potem al-Mamun rzekł: „Sprowadźcie mi «Śmigłą».” Chciał bowiem wsiąść do łodzi i odpłynąć. Wówczas wstał Ali ibn Hiszam i rzekł: „Władco Wiernych, mam niewolnicę, którą kupiłem za dziesięć tysięcy denarów. Zabrała mi ona całe moje serce i chciałbym ją przedstawić Władcy Wiernych. Jeśli spodoba mu się i uraduje go, otrzyma ją w darze, a jeśli nie, to tylko posłucha jej śpiewu.” Rzekł tedy kalif: „Pokażcie mi ją.” I weszła dziewczyna podobna do gałązki wierzby. Oczy miała oszałamiające, – a brwi jak dwa łuki. Na głowie miała koronę z czerwonego złota, wysadzaną perłami i drogimi kamieniami, a pod koroną przepaskę na czole, z wierszem wypisanym na niej literami z chryzolitu:

Dżinnija ma dżinna, który ją uczy dziwu nad dziwy
Jak razić serca z łuku, choć łuk ten nie ma cięciwy.

I dziewczyna owa szła niczym gazela, budząc pokusy nawet w sercach pobożnych. I szła tak, aż wreszcie usiadła na krześle. A skoro ujrzał ją al-Mamun, zdziwił się jej urodą i pięknością, Abu Isa zaś począł drżeć z namiętności, pobladł i zmienił się na twarzy. Spytał go al-Mamun: „Co z tobą, Abu Iso, dlaczego pobladłeś?” Odparł: „Władco Wiernych, przyczyną tego jest choroba, która nawiedza mnie czasem.” Rzekł doń kalif: „Czy znałeś tę dziewczynę wcześniej?” Odrzekł: „Tak, Władco Wiernych. Czyż da się ukryć księżyc?” Potem al-Mamun zapytał dziewczynę: „Jak się nazywasz?” Odpowiedziała: „Imię moje jest Kurrat al-Ajn, o Władco Wiernych.” Rzekł kalif: „Zaśpiewaj nam coś, Kurrat al-Ajn”, a ona zaśpiewała te oto dwuwiersze:

Ukochani cię odeszli, gdy słońce zagasło,
A o świcie wyruszyli, kędy szli pielgrzymi.
Pośród kopuł przystanęli z namiotami swymi
I ukryli się tam w cieniu brokatowych zasłon.

I rzekł do niej kalif: „Allach obdarzył cię sowicie. Czyj to wiersz?” Odparła: „Dibila al-Chuzai, a melodia az-Zarzura Młodszego.” Spojrzał na nią Abu Isa tonąc we łzach, tak że aż dziwili się temu uczestnicy zebrania. Wtedy dziewczyna zwróciła się do al-Mamuna i spytała: „O Władco Wiernych, czy pozwolisz mi zmienić w wierszu słowa?” I odrzekł jej: „Śpiewaj, jak chcesz.” Uderzyła tedy w struny i zaśpiewała te oto wiersze:

Jeśli się wzajemnie sobą w swej przyjaźni radujecie,
To swą miłość kryjcie w sobie, zachowajcie ją w sekrecie.
Połóż kres zawistnym głosom, bowiem zazdrośnicy właśnie
Do rozłąki dowieść mogą, gdy wszczynają swoje waśnie.
Gdyś jest blisko ukochanej, nuda w duszy twej zagości,
A jeżeliś jest daleko, wtedy leczysz się z miłości.
Choć leczyliśmy się wszystkim, nic choroby nie odmienia,
Bowiem zawsze bliskość domu lepsza jest od oddalenia.
Ależ na cóż zda się bliskość i dom na co się przydaje,
Jeśli twój umiłowany nie miłuje ciebie wzajem?

A skoro skończyła śpiewać, Abu Isa rzekł: „Władco Wiernych, kiedy odkrywamy nasze tajemnice, przynosi nam to ulgę. Czy pozwolisz mi, abym jej odpowiedział?” I rzekł mu kalif: „Tak, powiedz jej, co chcesz.” A wtedy Abu Isa, powstrzymując łzy, wypowiedział takie oto dwuwiersze:

O swoim wielkim miłowaniu nie powiedziałem ani słowa,
Przed sobą samym ukrywając, żem się zaprawdę rozmiłował.
A jeśliby tę miłość moją wydały na jaw moje oczy,
To by znaczyło, że świetlisty księżyc gdzieś nie opodal kroczy.

Wtedy Kurrat al-Ajn wzięła lutnię, uderzyła w struny i zaśpiewała te oto wiersze:

Gdyby w tym, co głosisz, szczerość była prawa,
Na pragnieniach samych byś nie poprzestawał,
Z dala od dziewczyny nie trwałbyś wytrwale,
Świadom jej urody i najwyższych zalet.
Lecz z upewnień twoich prawda nie wynika,
Bo są niczym więcej, niż mową języka.

A kiedy Kurrat al-Ajn skończyła śpiewać wiersze, Abu Isa zaczął płakać, szlochał, gwałtowny ból nim zawładnął i namiętność nim targała. Potem uniósł ku niej głowę i ciężko wzdychając wypowiedział te oto wiersze:

Pod odzieniem moim jest znużone ciało,
Serce mi się trudzi udręką wytrwałą,
A mam serce chore – czyliż nie widzicie,
Jak łzy z moich oczu spływają obficie?
Gdy mnie mądry ujrzy, oblanego łzami,
Karci mnie za łzy te i za miłość gani.
O Panie, sił nie mam, niechajby ucichło
Me cierpienie, albo śmierć mi ześlij rychłą!.

Kiedy Abu Isa skończył swój wiersz, Ali ibn Hiszam przypadł do jego stóp i ucałowawszy je, rzekł mu: „Panie mój, Allach wysłuchał twe prośby i zesłał ci ratunek. Ona się zgodziła, abyś ją zabrał ze wszystkim, co do niej należy z ozdób i podarków, jeśli tylko Władca Wiernych nie upatrzył jej sobie.” I rzekł al-Mamun: „Gdybyśmy nawet ją sobie upodobali, oddalibyśmy pierwszeństwo Abu Isie i pomoglibyśmy mu osiągnąć jego cel.” Po czym al-Mamun podniósł się i wsiadł do „Śmigłej”, Abu Isa zaś pozostał, czekał bowiem na Kurrat al-Ajn. I zabrał ją, i odszedł z nią do swego mieszkania z radością w sercu. Oto jak wspaniałomyślny był Ali ibn Hiszam.” Następne opowiadanie: Opowiadanie o Anuszirwanie...
Zapraszamy na warsztaty mistyki sufickiej, żydowskiej i chrześcijańskiej


© Wszelkie prawa do publikacji zastrzeżone przez: sufi-chishty.blogspot.com


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz