środa, 14 stycznia 2015

Opowieść o Rybaku i Dżinnie

Księga Tysiąca i Jednej Nocy

Opowieść o Rybaku i Dżinnie









Wieść niesie, o królu szczęśliwy, że niegdyś żył pewien stary rybak. Był on bardzo ubogi, a miał żonę i troje dzieci. Swoim zwyczajem zarzucał sieci codziennie cztery razy; nigdy mniej ani więcej. Pewnego dnia w porze południowej rybak zaszedł na brzeg morza, postawił kosz na ziemi, zarzucił sieć, poczekał, aż zanurzy się w wodzie, a gdy ściągnął jej sznury, poczuł, że jest ciężka. Zaczął wyciągać sieć, lecz nie mógł podołać. Wydobył zatem koniec sieci na ląd, wbił kołek w ziemię i przymocował do niego sieć, po czym zdjąwszy odzienie wszedł do wody tuż przy sieci i póty się wysilał, aż wydostał ją na brzeg. Uradowany, ubrał się, poszedł do sieci, lecz znalazł w niej zdechłego osła. Posmutniał, gdy to zobaczył, i wykrzyknął: „Nie ma potęgi ni siły poza Allachem Wielkim i Mocnym!”, i mówił: „Zaiste, przedziwny dar zesłały mi niebiosa”, a potem wypowiedział te oto wiersze:

O pogrążony w ciemnościach nocy, w smutku, w męczarni! 
Poniechaj trudów, bowiem trud chlebem cię nie nakarmi.

To powiedziawszy raz jeszcze spojrzał na zdechłego osła, wytrząsnął go z sieci, wykręcił ją i rozciągnął. Potem wszedł w morze i wymawiając imię Allacha zarzucił sieć powtórnie. Poczekał, aż opadnie na dno, po czym spróbował ciągnąć i poczuł, że jest jeszcze cięższa mocniej trzyma się dna niż za pierwszym razem. Pomyślał, że to ryby tak w niej ciążą. Znowu uwiązał sieć, obnażył się, zanurzył w wodę i nie przestawał ciągnąć, aż poddała się mógł ją wydobyć na brzeg. A był w niej wielki garnek pełen piasku i mułu. Ujrzawszy to zachmurzył się i wyrzekł słowa poety:

O losie dręczycielski, ustąp,
A jeśli nie, to chociaż – zmniejsz się.
Nie jest mi widać dane szczęście,
I mimo trudów sieć mam pustą.
Wyszedłem chleba szukać ninie,
Lecz oto los mi chleb odebrał.
Iluż to głupcom światła nie brak,
A iluż mędrców w mroku ginie!

Wyrzucił garnek, wyżął i oczyścił sieć i prosząc Allacha o przebaczenie, wszedł w morze po raz trzeci, zarzucił sieć, poczekał, aż pójdzie na dno, i wyciągnął; znalazł w sieci skorupy naczyń i dzbanów. I wypowiedział słowa poety:

Nie zwiąże, nie rozwiąże twych strapień los, co przed tobą stanął,
Bowiem ni pióra, ni pisma ci nie darowano.

Potem wzniósłszy oczy ku niebu, przemówił: „Boże, ty wiesz, że zarzucam sieć tylko cztery razy, a oto trzykrotnie już ją zarzucałem!” Z takim wezwaniem do Allacha zarzucił sieć w morze. Odczekał, aż opadnie, po czym pociągnął, ale wydobyć jej nie mógł, tak ugrzęzła w mule. I rzekł: „Nie ma potęgi ni siły poza llachem Wielkim i Mocnym.” Znowu obnażył się, zanurzył się w wodzie przy sieci i ciągnął tak długo, aż wydostał ją na brzeg. Gdy otworzył sieć, znalazł w niej dzban z żółtej miedzi czymś wypełniony, z szyjką zalaną ołowiem, na którym widniał znak pieczęci pana naszego Sulejmana. Ujrzawszy to rybak uradował się i rzekł: „Zaraz sprzedam go na bazarze, gdzie handlują miedzią; wart jest na pewno dziesięć złotych denarów.” Potrząsnął dzbanem, a czując jego ciężar mówił: „Muszę go otworzyć. Zobaczę, co jest w środku, a potem schowam go do worka i sprzedam na targowisku miedzi.” Wyjął nóż, dobrał się do ołowiu, wygrzebał go z szyjki, postawił dzban na ziemi i wstrząsnął nim, by wypadło wszystko, co mogło w nim się znajdować. Nic z niego jednak nie wypadło. Z dzbana wyszedł tylko dym, który wzniósł się ku obłokom na niebie i słał się po ziemi. Rybaka ogarnęło bezgraniczne zdumienie. A dym po chwili zaczął przybierać kształty, zgęstniał, po czym, drgnąwszy, zmienił się w ifrita, co głowę miał w podniebnym blasku, a stopy w nadbrzeżnym piasku. Głowa jego była jak kopuła, ręce jak wiosła, nogi jak maszty, usta jak pieczara, zęby jak skały, oczy jak pochodnie, nozdrza jak dzbany, włosy miał zmierzwione, a oblicze ponure. Gdy rybak ujrzał ifrita, lędźwie mu zadrżały, zęby zwarły się, ślina wyschła i był podobny do ślepca na drodze. Ifrit, dostrzegłszy go, odezwał się: „Nie ma boga prócz Allacha, a Sulejman jest Jego prorokiem.” I mówił dalej: „O proroku Allacha, nie zabijaj mnie, bo przecież wróciłem nie po to, by się tobie słowem sprzeciwiać czy okazywać nieposłuszeństwo twym rozkazom.” Rybak rzekł: „O maridzie, mówisz mi o Sulejmanie, proroku Allacha, a wszakże Sulejman zmarł przed tysiącem i ośmiuset laty, my zaś żyjemy u kresu czasu. Jakie są twoje sprawy i co jest powodem tego, żeś znalazł się w dzbanie?” Marid wysłuchawszy słów rybaka rzekł: „Nie ma boga prócz Allacha. Ciesz się, rybaku.” – „Z czegóż mam się cieszyć?” – zapytał rybak, a ifrit odparł: „Z tego, że w tej chwili zginiesz najgorszego rodzaju śmiercią.” Rybak rzekł: „O książę ifritów, zasługujesz na to, by utracić opiekę Opatrzności. Co jest przyczyną tego, Oddalony, że chcesz mnie uśmiercić? Czym zasłużyłem na zgubę? Przecież uwolniłem cię z dzbana i uratowałem, wydobywając z głębiny morza na ląd.” Lecz ifrit rzekł: „Wybieraj rodzaj śmierci, jaką mam ci zadać, i sposób zgładzenia, który stanie się twoim udziałem.” A rybak spytał: „Jaka jest moja wina, że aż taką karę chcesz mi wymierzyć?” Ifrit rzekł na to: „Rybaku, posłuchaj mego opowiadania.” Rybak rzekł na to: „Mów, ale zwięźle, dusza bowiem do stóp mi zbiegła.”

Ifrit zaczął opowiadać: „Wiedz, że należałem do dżinnów odszczepieńców i że zbuntowałem się przeciw Sulejmanowi, synowi Dauda, wraz z dżinnem imieniem Sachr. Sulejman przysłał więc po mnie swego wezyra Asafa syna Barachiji, a ten zjawił się, siłą zawiódł mnie do swego pana i lekceważąc mą dumę postawił mnie przed jego obliczem. A gdy mnie Sulejman zobaczył, zabezpieczył się przede mną zaklęciami i zażądał, bym przysiągł mu posłuszeństwo. Gdy odmówiłem, wyszukał ten dzban i zamknął mnie w jego wnętrzu, opatrując szyjkę ołowianą pieczęcią, na której wyryte było imię Najwyższego. Potem nakazał jakiemuś dżinnowi, aby mnie wyniósł w tym dzbanie i wrzucił w sam środek morza. Przebywałem tam przez sto lat, mówiąc sobie w duchu: «Każdego, kto by mnie uwolnił, uczynię na wieki bogatym.» Sto lat minęło, a nikt mnie nie wyzwolił. Gdy wkroczyłem w drugie stulecie, mówiłem: «Każdemu, ktokolwiek mnie uwolni, odkryję skarby ziemskie», lecz nikt mnie nie wyzwolił. W ciągu czterystu następnych lat mówiłem:

«Każdemu, ktokolwiek mnie uwolni, spełnię trzy życzenia», ale nikt mnie nie uwolnił. Rozgniewałem się wtedy wielce i powiedziałem sobie: «Każdego, ktokolwiek uwolni mnie teraz, zabiję, pozwalając mu jedynie na wybór śmierci.» Ty oto wyzwoliłeś mnie, pozwalam ci więc obmyślić sobie rodzaj śmierci, którą chcesz umrzeć.” Rybak wysłuchał słów ifrita i rzekł: „O cudzie boski, dlaczego nie uwolniłem cię kiedy indziej, tylko właśnie dzisiaj?” Po czym zwrócił się do ifrita: „Daruj mi życie, a tobie Allach daruje. Nie zabijaj mnie, Allach zaś da ci siłę, która cię chronić będzie przed zgubą.” Lecz marid rzekł: „Nie masz przed śmiercią ucieczki, wybieraj zatem, w jaki sposób chcesz zginąć. A rybak, całkiem już pewny swej zguby, raz jeszcze zwrócił się do marida mówiąc: „Oszczędź mnie za to że cię uwolniłem.” I rzekł ifrit: „Zabiję cię za to właśnie, żeś mnie uwolnił.” Rybak odpowiedział: „O szejchu ifritów, czyż nie wyświadczyłem ci dobra? A ty mi za to odpłacasz złem! Nie kłamie więc przysłowie, które mówi:

"Byliśmy dobrzy, a odpłacono nam przeciwieństwem dobra.
Na moje życie, tak czynić zwyczajem łotrów jest jeno.
Kto dobro czyni innym ludziom, kto drogę uczciwą obrał,
Wynagradzany bywa jak taki, co się lituje nad hieną.”

Gdy ifrit wysłuchał tych wierszy, rzekł: „Nie proś, bo twoja śmierć jest postanowiona.” Wtedy rybak rzekł do siebie: „To jest dżinn, ja zaś jestem człowiekiem, którego Allach obdarzył doskonałym rozumem. Posłużę się więc swym umysłem i przebiegłością i obmyślę coś na jego zgubę.” I zastanowiwszy się, rzekł podstępnie i chytrze do ifrita: „Czy niewzruszenie trwasz w zamiarze zadania mi śmierci?” – „Tak” – odrzekł ifrit. Rybak powiedział: „W imię Najpotężniejszego, wyryte na pieczęci Sulejmana, pozwól, że zapytam cię o coś i powiedz mi prawdę.” Dżinn zadrżał z bojaźni na dźwięk imienia Najpotężniejszego i odezwał się: „Pytaj, byle krótko.” Zapytał tedy rybak: „Jakże mogłeś przebywać w tym dzbanie? Wszak nie zmieściłaby się w nim nawet twoja ręka ani noga, a cóż dopiero cała postać?” A ifrit rzekł: „Czyżbyś nie dawał wiary, że w nim byłem?” I rzekł rybak: „Nie uwierzę ci nigdy, chyba żebym cię na własne oczy zobaczył w tym dzbanie.” Wtedy ifrit zadrżał, zmienił się w dym skłębiony w powietrzu, zgęstniał i powoli, powoli zaczął wchodzić do dzbana. A gdy go sobą wypełnił, rybak chwycił pospiesznie ołowiany korek opatrzony pieczęcią, zatkał nim szyjkę dzbana i zawołał do ifrita: „Wybieraj u mnie rodzaj śmierci, jaką chcesz umrzeć. Albo nie, lepiej wrzucę cię do morza i zbuduję sobie tu dom, a każdemu, kto tu przybędzie łowić, zabronię tego mówiąc: «Tu jest ifrit, który temu, co go wyłowi, podaje różne rodzaje śmierci, pozwalając dokonać wśród nich wyboru.» 

Ifrit, słysząc słowa rybaka, próbował wyjść, lecz nie mógł. Pojął, że jest uwięziony i zamknięty pod odciskiem pieczęci Sulejmana, i zrozumiał, że rybak trzyma go w dzbanie jak najnikczemniejszego, najbardziej nieczystego i najmniejszego z ifritów. A rybak skierował się wraz z dzbanem ku morzu. Ifrit wołał do niego: „Nie, nie!”, ale rybak mówił: „Tak, tak.” Wtedy ifrit przemówił słodkimi słowami, stał się pokorny i zapytał: „Cóż chcesz począć ze mną, rybaku?”, a ów rzekł: „Wrzucę cię do morza. Przebywałeś tam już tysiąc osiemset lat, a ja sprawię, że doczekasz w morzu Godziny Sądu. Czyż nie mówiłem ci: «Oszczędź mnie, a Allach i ciebie oszczędzi. Nie zabijaj mnie, bo Allach i ciebie zabije.» Lecz ty nie posłuchałeś moich słów. Miałeś ochotę postąpić ze mną zdradliwie, więc Allach oddał ciebie w moje ręce! Przechytrzyłem cię.” I rzekł ifrit: „Otwórz mi, bym mógł ci świadczyć dobro.” Odrzekł rybak: „Kłamiesz, przeklęty. My dwaj jesteśmy podobni do wezyra króla Junana i do mędrca Rujana.” Ifrit zapytał: „Jak miała się rzecz z wezyrem króla Junana i z mędrcom Rujanem? Jakie są ich dzieje?” Rybak zaczął opowiadać: 

Opowieść o wezyrze króla Junana i o mędrcu Rujanie,
z tego, co w niej zawarte, podobna do poprzedniej. cdn...

Zapraszamy na sufickie warsztaty, śpiewy, tańce i modlitwy

© Wszelkie prawa do publikacji zastrzeżone przez: sufi-chishty.blogspot.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz