poniedziałek, 19 grudnia 2016

Sufizm - joga - duchowość błogosławiona przez Mistrzów Drogi

Sufizm – Duchowość Błogosławiona przez Mahatmę


Mahatma - Pir Akbar Jelal el Morya





















Ludzie praktykujący sufizm znają opowieść o tym, jak genialny muzyk i adept sufickiej szkoły Hazrat Inayat Khan spotkał w Himalajach wielkiego mistrza, Mahatmę, od którego otrzymał ostateczne błogosławieństwa, aby nieść światu Duchowe Orędzie Oświecenia. Tak już jest, że pieczęć autentyczności duchowej szkoły potwierdzają żyjący w Odwiecznym Duchu mistrzowie z Himalajów, którzy osiągnęli oświecenie i wyzwolenie. Nie ma tu znaczenia czy szkoła duchowa jest wedyjska, dżinijska, sikhijska czy suficka. Wielki poeta i tańczący derwisz Dżelaluddin Rumi także w Himalajach, w Hindukuszu spędzał czas na modłach, medytacjach i poszukiwaniu oświecenia, a dopiero potem wyruszył do Turcji i osiadł w Konya. Jest to znaczący dla duchowej Drogi Oświecenia, obszar w którym spotykają się ci wszyscy zbawiciele, którzy podejmują najwyższą wysiłek, którzy nauczają ludzkość na najwyższym możliwym poziomie. 

Nie można się zatem dziwić wschodnim opowieściom o podróżach Jezusa Chrystusa do Indii i Tybetu, o jego wtajemniczeniach duchowych u Brahmanów w Północnej Indii, Hindukuszu i Himalajach. Brak takowych doświadczeń w życiu Jezusa Chrystusa, dyskwalifikował by go w roli potencjalnego mistrza zbawiciela i nauczyciela ludzkości, albowiem każdy mistrz ma mistrzów od których się uczył i uzyskał potwierdzenie swoich kwalifikacji, ale ludzie na Zachodzie, w Ameryce i Europie często ignorują to wielkie prawo duchowe. Ci, od których się uczymy zanim zostaniemy nauczycielami czy mistrzami duchowości, nie mogą być astralnymi duchami ani zjawami z transów medytacyjnych. To realni mistrzowie z krwi i kości, a wszystko to, co się pojawia w wizjach, jeśli są zaakceptowane przez żyjących nauczycieli duchowych, może być jedynie skromnym uzupełnieniem, nigdy podstawą działalności.

Czcimy i szanujemy swoich duchowych nauczycieli i mistrzów, wszystkich, którzy wskazali nam Światło Oświecenia i Wyzwolenia z kołowrotu samsary, z kręgu materialnych narodzin i śmierci. Dopiero, kiedy ludzie zapominają o swoich małych własnych ścieżkach i błądzeniu, pojawia się przed ludzkimi istotami Wielka Droga Nieba w dawnych Chinach nazywana Tao Nieba (Drogą Nieba). Do Wielkiej Drogi trzeba dojrzeć tak umysłowo i emocjonalnie jak duchowo. Wielka Droga nie wpuszcza ludzi nieprzygotowanych ani nieprzydatnych. Zapewne dlatego jest na Zachodzie tysiące liderów promujących jakieś własne ścieżki, które wszystkie prowadzą donikąd, a czasem w mrok. Wielka Droga nie potrzebuje martwych dusz ani pseudoduchowych dorobkiewiczów,którzy prowadzą kursy, warsztaty uzdrowienia czy jogę przez skypa czy internet.

Przygotowanie do Wielkiej Drogi Nieba, do Ścieżki Boskości (Daiva Margah) polega na ścieraniu ego, na rozpuszczaniu ego, na wyzbywaniu się egotyzmu. Ksobne nastawienie na „ja” i „moje” nie ma nic wspólnego z rozwojem duchowym, chociaż kształcenie ego w kierunku sprawnego funkcjonowaniu w świecie materialnym jest częścią treningu szlifowania egotycznej jaźni. Można sobie wyobrazić tę transformację ego na przykładzie rozpuszczania soli albo cukru w herbacie. Woda jest rozpuszczalnikiem, a sól czy cukier rozpuszczając się nie ginie tylko zmienia swoją postać, zmienia stan skupienia. Materiał ego zostaje upłynniony w taki sposób, że traci swój kształt i traci swoją trwałość przyjmując formę naczynia w którym jest nośnik ego. Charakter osoby nie ginie ale staje się płynny, emanuje z osoby, chociaż nie widać jego struktury. Egotyzm reakcji i schematów zanika w miarę rozpuszczania ego, zabrudzenia jaźni zostają wymyte, ale smak soli czy cukru pokazujący esencję ludzkiej natury pozostaje.

Podstawą dla transformacji egotycznej natury jest rozpuszczanie jej w żywej obecności mistrza duchowego, a kto nie miał mistrza, ten na pewno nie przeszedł tego podstawowego procesu uduchowienia, zatem nie może być człowiekiem duchowym. Tysiące liderów szukających odrobiny zarobku na Zachodzie podaje się za światłych mistrzów ale nie przeszło procesu rozpuszczenia ego w podstawowym stopniu, w Obecności Mistrza (Guruh, Murshid) co zupełnie dyskwalifikuje ich nauczanie i ścieżki oraz przydatność dla duchowego wzrostu ludzkości. Takich pseudomistrzów należy się strzec niczym wilków, bo są to zaiste wilki w baranich skórach. 

W czasie po urodzeniu, kiedy dziecko dorasta, rozwijają się struktury ego, które w dziecięctwie są potrzebne, aby dziecko mogło istnieć i rozwijać swoją osobowość. Nawet zrodzeni w ludzkim ciele prorocy Boga, awatarowie mają na początku życia ego, które umożliwia im cielesne dorastanie. Kiedy taka istota dochodzi do pełni swojej dojrzałości także potrzebuje spotkania z mistrzem oświeconym w obecności którego tzw. zasłony ego zostają usunięte, a dokładniej rozpuszczone, tak jak sól czy cukier rozpuszcza się w wodzie. Schematy i wzorce z początku życia nabyte muszą ulec roztopieniu w żywej wodzie ducha, jednak proces ten jest dziedziczny, czyli możliwy tylko w obecności kogoś, kto jest całkowicie oświecony i wyzwolony, a jego ego jest w pełni rozpuszczone. Nie istnieją zatem oświeceni mistrzowie, guru czy awatarowie bez linii sukcesji, bez mistrza żyjącego na ziemi w ludzkim ciele, a brak potwierdzonego źródła transformacji oznacza jakiegoś podejrzanego szarlatana czy dorobkiewicza. 

Na Zachodzie jest bardzo dużo szarlatanów, oszustów ludzkości, takich, co po przeczytaniu kilku książek o jodze zakładają własną szkołę jogi, patentują jogiczne ćwiczenia, czy sufickie medytacje i prowadzą autorskie kursy duchowe rzekomo dobrze dostosowane dla ludzi na Zachodzie. Wszystko to jest wielkim oszustwem i szarlatanerią oraz wciąganiem naiwnych ludzi w pułapkę ego chciwego pozycji, władzy nad innymi, zysku z pracy za którą jest dużo wdzięczności ze strony tłumów. Nie ma w tym jednak Ducha Bożego, który niczym woda święcona ze Źródła rozpuściłaby w sobie sól czy cukier ludzkiego ego. Nie jest uduchowiony ten, kto głosi, że dla duchowego rozwoju nie jest potrzebny żaden nauczyciel, ani nie jest uduchowiony ten, kto sam siebie uważa za największego mistrza, któremu nie jest już potrzebne żadne przewodnictwo.

Mistrzowie Sufi cały ten podstawowy proces rozpuszczania ego nazywają Fana-fi-Szajch, co oznacza anihilację ego w Obecności żyjącego mistrza duchowego, żywego szejka czy murszida – sufickich odpowiedników aćarji czy guru. Fana oznacza rozpuszczanie, roztopienie, anihilację, tyle samo co w naukach jogów Laya. Jest to przeistoczenie formy ego w płynną substancję posiadającą swój smak i zapach ale bez stałych struktur i raniących kształtów, bez chorobliwych nawyków i zwyczajów. Pierwszy stopień rozpuszczenia ego nie oznacza jeszcze końca procesu, który ma kolejne wyższe stopnie, jednak bez dobrze ugruntowanego początku podjęcie wyższych etapów pracy z rozpuszczaniem ego nie jest możliwe, a nawet może być szkodliwe dla psychiki i spowodować zmarnowanie całego wcielenia.

Rozpuszczenie ego jest nie tylko rozpuszczeniem swoich skłonności do nałogów i złych nawyków ale także oznacza wielką adaptatywność do każdej roli czy sytuacji w życiu, zatem tworzenie udanego związku z kimkolwiek innym czy to w pracy czy we wspólnocie duchowej czy w rodzinie nie jest problemem. Pierwszy stopień rozpuszczenia ego cechuje się pieczęcią gwarancji oznaczającą wielkie zdolności adaptacyjne do życia tak w duchowej wspólnocie jak i w rodzinie czy społeczeństwie, a ogólnie jest to wielki zanik wszelkich problemów w relacjach z innymi ludźmi. Zniknięcie skłonności do nałogów, złych czynów czy grzechów, zazdrości, zawiści, agresji i awersji - to oczywiście pierwszy mały krok jaki wskazują religie, jednak krok ten bez kontaktu ze świętymi oświeconymi mistrzami jest zupełnie niemożliwy do realizacji. Jeżeli ktoś nie umie współżyć z praktykującymi braćmi i siostrami - nie nadaje się do duchowego rozwoju.

W naukach Wschodu wiele się mówi o żywej obecności Doskonałego Mistrza, co podkreśla także w zasadzie każda szkoła suficka wskazówkami, jak takowych rozpoznawać i gdzie znaleźć, kiedy w jakich okolicznościach się rodzą i jak z ludzkiej perspektywy poznawczej funkcjonują. Joga mówi tutaj o tzw. Siddha Guruh, co oznacza Doskonałego Mistrza Duchowego, kogoś kto nie ma celów materialnych jako struktury osobistych pragnień czy awersji ego. Na Wschodzie zawsze mocno podkreśla się, że bez autentycznego Mistrza nie ma nawet możliwości wejścia na Duchową Drogę, gdyż Droga nie jest zbiorem nauk czy stylem życia, ale to Mistrz (Guru, Murshid, Pir) jest Drogą. Ta Jaźń Oświecona, Boska Dusza zjednoczona ze Źródłem jest Drogą do jakiej każdy adept przystępuje. Mówi się od tysiącleci, że Mistrz jest zarówno Drogowskazem jak i Drogą Nieba. Taoiści mawiają, że ten jest Drogą, kto sam zjednoczył się z Wielką Drogą Nieba. Kto ma Drogę ten nie ma NIC, a kogo posiadła Wielka Droga ten ma wszystko, choć niczego w swym sercu nie pożąda. 

Sufi uczyli, że kto twierdzi: „Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem” - ten z zasady kłamie, gdyż to Droga, Prawda i Życie posiada Mędrca, który je wyraża, nigdy odwrotnie. Można sobie jako konfirmację powtarzać myśli typu „Jam jest Drogą”, aby połączyć się kiedyś z Wielką Drogą Nieba, jednak głoszenie tego jako swojej rzeczywistości wewnętrznej jest niestosowne, bo nawet awatarowie i prorocy są w relacji podporządkowania się Drodze czy Prawdzie, ale nie są nigdy właścicielami tych idei, nie są właścicielami Prawdy czy Drogi Nieba. Ludzie na Zachodzie zanim uznają się za nauczycieli duchowych czy mistrzów powinni dużo więcej się uczyć, aby zrozumieli, że popadanie we własne ścieżki i mnożenie ich jest tylko popadaniem w chorobę egotyzmu i pogłębianiem dna, które jest antypodą duchowości. Stąd kiedy prowadzi się nauczanie duchowe, zawsze robi się to w ramach szkół duchowych swoich mistrzów, a nie zakładając własne ezo-biznesy.

Nie należy także traktować pracy duchowej jako zwykłej pracy z jej systemem podatkowych haraczy i wynagrodzeń, gdyż praca duchowa nie powinna być motywowana zyskiem ani nagrodami za jej wykonywanie. Przedsięwzięcia duchowe słusznie mają charakter braterskich wspólnot czy stowarzyszeń, nigdy biznesowych firm czy fundacji, gdyż podstawą duchowości jest zrzeszanie we wspólnoty, udział poprzez członkostwo i praca na rzecz innych, a nie aktywność biznesowa z jej systemem podatkowego rozliczania. Mistrzowie Himalajskiego Braterstwa sami tworzą Stowarzyszenie w którym nikt nie jest jego właścicielem, nie ma zatem potrzeby tworzenia własności, a dla rozwoju duszy lepiej przyłączyć do tych, którzy już od dawien dawna działają, albowiem nie tworzy się nowej rzeki aby mieć płynącą z gór wodę, tylko człowiek osiedla się nad rzeką, którą stworzyła Przyroda. 
Zapraszamy na sufickie warsztaty, śpiewy, tańce i modlitwy


© Wszelkie prawa do publikacji zastrzeżone przez: sufi-chishty.blogspot.com


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz