piątek, 10 marca 2017

Siódme opowiadanie Sindbada żeglarza

Księga 1001 Nocy


Siódme opowiadanie Sindbada Żeglarza dotyczące podróży siódmej



Wiedzcie, o zebrani, że gdy powróciłem z mej szóstej podróży, pogrążyłem się, tak jak i dawniej bywało, w wirze zabaw i rozrywek, w przyjemnościach i weselu i tak było przez pewien czas nieustannie, dniami i nocami. Ale cóż, kiedy, mimo że zarobki i zyski moje były nader obfite, dusza moja znów się rwała do tego, by nieznane kraje oglądać, po morzach płynąć, żyć wśród kupców i rozmaitych nowin słuchać. Przystąpiłem więc do dzieła, zapakowałem w sakwy cenne towary przydatne w czasie morskiej podróży i z miasta Bagdadu powiozłem je do miasta Basry. Tam ujrzałem statek gotowy do drogi, a na nim gromadę bogatych kupców. Wszedłem na pokład i wnet się z kupcami zaznajomiłem. I wyruszyliśmy w podróż bezpiecznie i zdrowo. Wiatry nam sprzyjały, aż przybyliśmy do miasta zwanego Madinat as-Sin. Byliśmy pełni najlepszych myśli i wesoło rozprawialiśmy o sprawach podróży i handlowaniu, gdy nagle zerwał się gwałtowny wicher, który dął w dziób okrętu, a potem spadł deszcz i zmoczył nas i wszystkie nasze sakwy. W obawie, by deszcz nie zniszczył nam towarów, poprzykrywaliśmy je pilśniowymi płachtami i workami. I przyzywaliśmy Allacha Najwyższego błagając Go, aby odwrócił klęskę, która na nas spadła.